Strony

czwartek, 26 maja 2022

W nocy z 27 na 28 maja 1946 r. 150 żołnierzy z WiN, dowodzonych przez Wacława Dąbrowskiego ps. „Azja”- komendanta hrubieszowskiego obwodu WiN i 300 banderowców z UPA wspólnie zaatakowali w Hrubieszowie posterunki NKWD, UB i MO. Uwolniono 20 więźniów.

 





27 maja 1946 roku w Hrubieszowie połączone oddziały UPA i WiN dokonały ataku na lokalny posterunek Milicji Obywatelskiej, siedzibę Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego oraz budynek Komisji Przesiedleńczej. Jednym z celów tej akcji było uwolnienie więźniów politycznych przetrzymywanych przez władze komunistyczne.

Wspólna akcja Ukraińców UPA i WIN była efektem zawieszenia broni między tymi armiami wiosną 1945 roku. 

Plan tej akcji zatwierdzony przez głównego dowódcę UPA w Polsce zakładał udział 300 Ukraińców i 150 Polaków.

Dowództwo nad całością sił ukraińskich objął Jewhen Sztendera „Prirwa”. Nocą upowcy przemaszerowali na miejsce spotkania z winowcami do lasu pomiędzy wsiami Trzeszczany i Podhorce, oddalonego od Hrubieszowa o 6 km. Zgrupowanie polskiego podziemia skoncentrowało się w tym samym lesie, lecz w innej jego części, gdzie stawiły się hrubieszowskie oddziały partyzanckie Kazimierza Witrylaka „Hela”-”Druka”, Stefana Kwaśniewskiego „Wiktora”, Czesława Hajduka "Ślepego”, Mariana Horbowskiego „Kota”, NN „Kalifa” i chełmski oddział Henryka Lewczuka "Młota”. 

27 maja 1946 r., około północy oddziały partyzanckie przekroczyły most na Huczwie od strony Sławęcina. Oddział ukraiński, który miał zdobyć komisję wysiedleńczą odłączył się zajął swoje pozycje, zaś pozostałe oddziały przeszedłszy przez most chełmski weszły do miasta, gdzie nastąpiło rozdzielenie. Oddziały UPA, które miały uderzyć na NKWD oraz oddział „Młota” skręciły w ulicę Partyzantów i dotarły na wyznaczone pozycje, ok. 40 m. od koszar NKWD i ok. 30 m. od ich komendy.

Rozstawiono tam wyrzutnię „torped” oraz kilka granatników małego kalibru, a drugą wyrzutnię ustawiono ok. 20 m. od siedziby UB na dachu magazynu Spółdzielni „Społem”, gdzie stanowiska zajęło kilku żołnierzy od „Młota”, którzy mieli prowadzić ostrzał pięter budynku UB.

Akcja rozpoczęła się z opóźnieniem, ok. 1:30 ponieważ Ukraińcy mieli trudności z odpaleniem pocisków. Odpalono pierwszą „torpedę”, która jednak nie trafiła ani w koszary ani w komendę, jednocześnie rozpoczynając gwałtowny ostrzał z broni maszynowej. Enkawudyści przyjęli walkę i wywiązał się długi pojedynek ogniowy. Wg meldunków UPA dwa „zwena torpedowe”wystrzeliły w sumie 6 pocisków, z czego 4 celne. Ogniem broni maszynowej uciszono też jeden z dwóch sowieckich ckm-ów (pozostałe dwa nie strzelały prawdopodobnie z powodu paniki, która ogarnęła niektórych sowietów), oraz ostrzelano uciekających z budynku UBP.

Po półtoragodzinnej walce sotnie rozpoczęły odwrót. Zaraz po rozpoczęciu ostrzału koszar NKWD odpalono również dwie „torpedy” w kierunku UBP. Pierwszy pocisk nie trafił w cel, lecz następny uderzył wprost w gabinet szefa PUBP. Jednocześnie od strony kina i z dachów magazynów rozpoczęto krzyżowy ostrzał pięter gmachu (cele więźniów znajdowały sie w piwnicach). Siedzibę UB otaczał 1,5 metrowy mur, zakończony u góry zasiekami z drutu kolczastego. Do jego sforsowania „Młot” użył kocy i płaszczy, po których jego żołnierze przedostali się na druga stronę i po likwidacji ostrzeliwującego się wartownika wdarli się do środka budynku. Jak wspomina Stefan Winiarczyk, jeden z żołnierzy „Młota”, z góry zbiegła młoda dziewczyna i niestety została zastrzelona, bo myślano, że na górze są tylko pracownicy UB. Okazało się, że zabito siostrę członka WiN, prowadzoną na nocne przesłuchanie sanitariuszkę „Floresę” (Nieborak). Zaraz po tym wdarto się na górę, gdzie Roman Kaszewski „Zdybek” zlikwidował czterech funkcjonariuszy UB. Reszta ubeków rozpierzchła się i ukryła w okolicy. Po opanowaniu budynku rozpoczęto uwalnianie więźniów. Ponieważ funkcję klucznika pełnił Władysław Wasilczuk, który był winowską wtyczką w UB, wszystko poszło bardzo sprawnie. W sumie uwolniono 20 więźniów, z czego pięciu Ukraińców. Oprócz sanitariuszki „Floresy”, w niewyjaśnionych okolicznościach, zginał jeszcze jeden więzień. Oddziałowi Henryka Lewczuka „Młota” przez cały czas towarzyszył dowodzący całością sił polskich por. Kazimierz Witrylak „Hel”-”Druk”.

Po godzinie pierwszej nastąpił atak na Komendę MO. WiN-owcy wdzierali się do środka budynku, lecz milicjanci znajdujący się na parterze od razu otworzyli ogień, a za chwilę zaczęli ich wspomagać inni milicjanci z góry. W końcu opanowano parter, lecz funkcjonariusze MO zarzucili partyzantów granatami, zmuszając do odwrotu. Po chwili nastąpił drugi atak i sytuacja się powtórzyła – partyzanci ponownie opanowali parter, po czym obrzuceni granatami, cofnęli się. W trzecim ataku członków WiN wsparli upowcy i gdy milicjantom zaczęło brakować granatów, partyzanci zaczęli wdzierać się na schody. W tej sytuacji komendant posterunku dał rozkaz do kontrataku (według jedynej dostępnej relacji - komendanta MO Stanisława Rząda), po którym partyzanci wycofali się po raz kolejny i zarazem ostatni. Komenda Powiatowa MO nie została zdobyta.

W tym samym czasie oddział por. Czesława Hajduka „Ślepego”, zgodnie z planem, otoczył budynek Szturmówki przy ul. Górnej i ostrzeliwując okna oraz drzwi nie wypuścił nikogo na zewnątrz. Bojówka SB przeprowadziła dwa ataki na Komisje Przesiedleńczą, które się jednak nie powiodły. Zawiodły tu doniesienia polskiego wywiadu, mówiące, że ochrona Komisji posiada jedynie pistolety – w rzeczywistości była dobrze uzbrojona w broń maszynową. Partyzanci opanowali również i zniszczyli pocztę.

Akcja powoli dobiegała końca i zaczynał się odwrót. Polskie oddziały, po walce, wycofały się w kierunku Sławęcina, gdzie na łąkach czekały furmanki, które odwiozły je aż do wsi Gliniska. Pościg nie odkrył ich śladów.

Ukraińcy rozpoczęli odwrót w kierunku na las terebiński, ale za nimi ruszył pościg NKWD. Alarm w 5 pułku ogłoszono po godzinie 1:00, jednak wobec braku łączności i kompletnej dezorientacji co do zamiarów atakujących partyzantów, nie zdecydowano się na akcję zaczepną, ale zorganizowano obronę koszar i dopiero ok. godz. 2:00 wysłano jeden pluton elewów (ok. 25 ludzi) pod dowództwem ppor. Mariana Fleminga w kierunku toczącej się walki. Towarzyszył mu por. Wojciech Jaruzelski [sic!], pomocnik szefa sztabu pułku do rozpoznania. Żołnierze dość lękliwie posuwali się w stronę ogniska nasilającej się walki, o której natężeniu świadczyły odgłosy wybuchających granatów, ciągły terkot broni maszynowej i potężniejąca łuna nad centrum miasta. Palił się budynek PUBP.

Ok. 3:30 mjr Sokołow widząc, że upowcy odeszli, wysłał na zwiad transporter z lejt. Sołowiewem, z którym pojechał transporter WP oraz grupa kawalerii. Gdy dojechali do mostu, zobaczyli wycofujących się partyzantów i natychmiast otworzyli ogień. Kilku żołnierzy WiN nie zdążyło się wycofać za rzekę i ukryło pomiędzy drewnianymi belkami leżącymi obok mostu, a gdy transportery pokonały most, partyzanci otworzyli ogień i rzucili w ich kierunku granat. Zamieszanie spowodowane wybuchem pozwoliło partyzantom „przeskoczyć” most. W pancerce został ranny lejt. Sołowiew.

O godz. 7:00 NKWD otrząsnęło się wreszcie po szoku spowodowanym atakiem i wysłało grupy zwiadowczo-pościgowe w kierunku na Chełm, Zamość i Sławęcin. Już o 7:30 grupa 30 enkawudystów z 9 roty pod dowództwem lejt. Andrijewskiego na drodze do Zamościa odkryła i starła sie z UPA. Oddział NKWD był jednak za słaby do rozbicia sił ukraińskich, mógł jedynie iść ich tropem. W sukurs Andrijewskiemu ruszył st. lejt. Iwanow z 44 ludźmi, w tym grupą WP, oraz dołączył na transporterze mjr Sokołow. Ok. 9:00 koło Metelina sowieci rozpoczęli natarcie połączonymi siłami na upowców, którzy zaczęli się wycofywać, ale na skraju lasku terebińskiego zajęli pozycje obronne i przywitali ogniem nacierających. Pod huraganowym ogniem Ukraińców grupa pościgowa zaczęła odwrót i aż do godziny 14:00 nie podejmowali żadnych działań. Dopiero o 14:00, po przybyciu posiłków w siłę plutonu szkoły podoficerskiej, plutonu kawalerii, oddziałów MO i WP oraz 100 enkawudystów z 3 batalionu 18 pułku, rozpoczęto akcję, która jednak nie przyniosła żadnych efektów. Podobnym fiaskiem zakończyła się akcja pościgowa w dniach 29 maja – 2 czerwca. Wg dokumentów ukraińskich doszło jedynie do drobnych potyczek korzystnych dla UPA. Straty biorących udział w ataku na Hrubieszów oddziałów były stosunkowo niewielkie. W samym mieście poległo jedynie dwóch Ukraińców, w trakcie odwrotu zginęło trzech kolejnych a trzech odniosło rany. Po stronie WiN, z wyjątkiem sanitariuszki „Floresy”, nie było zabitych. Jeżeli wierzyć oficjalnym danym, to NKWD straciło dziewięciu ludzi, WOP pięciu, PPR i UB po dwóch. Partyzantom udało się przejąć akta UB i PPR, zdemolować budynki PPR, starostwa i UB, co zdezorganizowało częściowo aparat represji na terenie powiatu. Nie udało się natomiast opanować Komisji Przesiedleńczej, co było istotnym niepowodzeniem, gdyż zdobycie jej i zniszczenie znajdujących się tam dokumentów było głównym celem UPA.

Wspólne akcja WiN i UPA na Hrubieszów zakończyła się militarną kompromitacją „władzy ludowej”, spotęgowaną dodatkowo tym, że po ataku w mieście rozeszła się plotka, iż było to tylko rozpoznanie przed głównym uderzeniem. Spowodowało to tak wielką panikę w szeregach komunistów, że ograniczono wyjazdy w teren, okopano i ogrodzono drutem kolczastym budynki MO, tylko w dzień pracowano w komendzie, zaś w nocy przechodzono do okopów. Sytuacja taka trwała aż cztery miesiące. Podobny nastrój zapanował też w Tomaszowie Lubelskim, gdzie stacjonujący batalion NKWD zawiesił aktywną działalność i zaczął przygotowywać obronę miasta, a UB żaliło się w raportach do WUBP, że „Wojsko KBW wyjechało z terenu powiatu, motywując to tym, że nie mają prowiantu i że jest ich za mało, by przeprowadzać operacje”.

Po ataku na Hrubieszów, oddziały, jak i cała organizacja wróciły do normalnej działalności. Wrócił również na swój teren oddział „Młota”.

Z jednej strony przygotowywano się do referendum, a z drugiej, w dalszym ciągu, przeprowadzano działania mające zapewnić spokój i bezpieczeństwo na terenie obwodu.

Źródło : podziemie zbrojne

/Boguś Historia Polski Dzień Po Dniu.



Foto: IPN Spalony budynek Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Hrubieszowie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#PolishHolokaust