Strony

poniedziałek, 15 sierpnia 2022

16 sierpnia Ukraińcy zamordowali...

 


16 sierpnia

- 1943 roku:

       We wsi Kohylno (w skład wsi wchodziło Zastawie i Tartak) pow. Włodzimierz Wołyński Ukraińcy upowcy zamordowali 29 Polaków, w tym rodziny 6-cio i 5-osobowe. „Około tygodnia po pogromie Michał i Bolesław Roch oraz Tadeusz albo Roman Roch poszli nocą w trzech na Zastawie, aby zobaczyć co się stało z naszą rodziną. 11 lipca 1943 r. w nocy z soboty na niedzielę, na ich dom był napad podczas którego zamordowano wdowę Amelię [Roch] lat ok. 60 oraz jej najmłodszą córeczkę Zosię lat ok. 14. Tej nocy Tadeusz Roch spał w swojej stodole, między słomą a ścianą, a jego rodzony brat Roman w ogrodzie w kapuście, niedaleko łąki. Romek Roch opowiadał mi osobiście, że nad ranem już robiła się „szarówka” posłyszał jakieś głosy, a w chwilę później jakieś głośne, przeraźliwe wręcz krzyki, dochodzące od domu Grzegorza Rocha. Jednak nie zdecydował się tam pobiec, gdyż na podstawie tego co słyszał, poznał, że są to krzyki mordowanych ludzi. Szybko ukrył się w pobliskich szuwarach i przesiedział tam cały dzień. Romek opowiadał mi także, że Tadek też obudził się w stodole, gdy Ukraińcy zaczęli dobijać się do drzwi domu Grzegorza. Widział przez szpary w ścianie stodoły, jak Ukraińcy wpuszczeni do domu, po chwili całą rodzinę wyprowadzili na podwórko. Przodem szły dzieci Grzegorza i jego żony. W tym momencie było jeszcze cicho i spokojnie, wszystko wskazywało na to, że gospodarze nie spodziewali się najgorszego. Na pewno mieli nadzieję, że to zwykłe najście, które zakończy się przesłuchaniem lub co najwyżej pobiciem i groźbami, tym razem było jednak inaczej. Gdy dzieci były już na dworze, Ukraińcy nagle uderzyli je siekierami w głowę, natychmiast zginęli wtedy: syn lat ok. 16 oraz dwie córki, starsza lat ok. 25 i młodsza lat ok. 20. Gdy matka zorientowała się, że dzieci zostały zaatakowane, dopiero wtedy zaczęła histerycznie krzyczeć i właśnie te krzyki słyszał Roman w ogrodzie. Możliwe, że któreś z dzieci też zdążyło krzyknąć przed samą śmiercią. Po zarąbaniu dzieci wyprowadzili Grzegorza i jego żonę, pierwsza porąbana została żona lat ok. 60. Wtedy bandyci zaczęli się zastanawiać jaką śmierć zadać gospodarzowi i wtedy Tadek usłyszał wyraźnie takie słowa jednego z Ukraińców do pozostałych: „On uciekł nam do miasta i przyszedł z powrotem. Trza mu dać lekkie skonanie!” Zaraz potem Tadek zobaczył, jak za chwilę powiesili go na jabłonce, tuż obok ich domu rodzinnego. Tak skonał Grzegorz lat ok. 60. Tadeusz widział też, jak zginęła jego matka, opowiadał wszystkim, że ta sama grupa Ukraińców po wymordowaniu rodziny Grzegorza przeszła pod drzwi jego domu i zaczęła się dobijać do środka. W końcu udało im się wejść do środka i po chwili słyszał niewyraźnie jak matka prosiła kilku oprawców o darowanie jej życia. Potem wszystko ucichło, po chwili zobaczył jednak, że mężczyźni opuszczają dom i odchodzą. Tadek wspominał także, że rozpoznał jednego z napastników, ale dzisiaj już nie pamiętam, o kim mówił. Wiem zaś na pewno, że to był Ukrainiec z Kohylna. Bandyci nie podpalili zabudowań i prawie na pewno nic nie wynieśli z domu. Po około dwóch godzinach na Zastawie przyszła druga grupa Ukraińców i zaczęli chować ciała pomordowanych. Całą rodzinę Grzegorza wrzucili do dołu po kartoflach, tuż przy ich własnej chałupie. Ciało wdowy Amelii Roch wrzucili do lochu po kartoflach i zawalili go. /.../ Michał Roch opowiadał mi także, że był po pogromie w Kohylnie, gdzie spotkał Ukraińca, który był sąsiadem Drabików. Właśnie ten Ukrainiec opowiedział Michałowi jak została zamordowana cała ich rodzina. 11 lipca 1943 r., w niedzielny ranek przyszli do Drabików banderowcy i weszli do domu. Po chwili zaczęli mordować tych, którzy byli w domu. W chałupie zabili matkę i dwie córki, tymczasem dwaj synowie spali w stodole. Gdy Ukraińcy wykryli ich kryjówkę, jednego chłopca zabili na miejscu, a Józek rzucił się do ucieczki przez pola. Nie zdołał jednak uciec i gdy go dopadli to go też zabili. Prawdopodobnie miał przed śmiercią prosić bandytów, aby mu darowali życie. Michał dowiedział się także, że ciała pomordowanych Ukraińcy wrzucili do lochu, kopca z drewnianych kołków na kartofle, który znajdował się na miedzy Drabików i Żyda Moszko Bejdera, potem wszystko zawalili” (Roman Szymanek, w: www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl; relację spisał Sławomir Tomasz Roch). „Dziadek Bolesław Roch na rok przed swoją śmiercią, mówił mi jak zabito jego bliską rodzinę, jego kuzynów. Powiedział, że staruszka Ukrainka z Kohylna, którą nazywano Koteluczka mówiła rodzinie Rochów w Kopyłowie pod Hrubieszowem, że Rochów z Zastawia Ukraińcy wieźli wozem do Kohylna, aż pod samą cerkiew i tam powiesili ich na lipach przy cerkwi” (Antonina i Kazimierz Sidorowicz,; w: www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl; relację spisał Sławomir Tomasz Roch). W. i E. Siemaszko na s. 922 – 923 opisując wieś Kohylno napad datują na 16 sierpnia, a następne na 23 i 29 sierpnia 1943 roku.

      We wsi Podjarków pow. Bóbrka Ukraińcy banderowcy zamordowali 20 Polaków, w tym dwie rodziny Kleszczyńskich. Dokumentacja fotograficzna jednej zamordowanej rodziny znajduje się w książce Aleksandra Kormana Ludobójstwo UPA na ludności polskiej. Zginęli: Jan Kleszczyński, lat 38, jego żona Tekla, lat 37, ich córka Anna, lat 13 oraz ich syn Stanisław, lat 8. Rozebranym do naga ofiarom wydłubali oczy, zadawali ciosy siekierą w głowę, przypalali ogniem dłonie, próbowali odciąć kończyny górne i dolne, zadali rany kłute na całym ciele.

      We wsi Stanisławów pow. Włodzimierz Wołyński: „W 1943 r., moi rodzice – Jan i Zofia Kraszewscy oraz bracia: Jerzy – lat 12, Tadeusz – lat 7 i ja – lat 9, mieszkaliśmy w kolonii Stanisławów oddalonej 20 km od Włodzimierza Wołyńskiego, gmina Werba. /.../ Dnia 16 sierpnia 1943 r. około godz. 14.00, kiedy kuzyn Roman wyszedł w celu rozpoznania sytuacji, zauważyliśmy ośmiu Ukraińców zbliżających się w naszym kierunku od strony naszego gospodarstwa. Najstarszy funkcją Ukrainiec, dobrze uzbrojony, podszedł do ojca i powiedział, że powinniśmy wracać do domu, ponieważ nic nam nie grozi i nie ma powodu uciekać. Dopytywał się również, gdzie jest kuzyn Roman, ponieważ chce go wraz z rodzicami przesłuchać i poprosił ojca, żeby odszedł z nim w głąb lasu. Ojciec zgodził się i odeszli tak, że nie było ich widać, ani słychać rozmowy. Po kilku minutach wrócił i zabrał mamę. Kiedy tak staliśmy w wielkim strachu, otoczeni przez pozostałych siedmiu bandytów, nagle usłyszeliśmy krzyk mamy „Oj, serce!”. Wówczas pomalutku zaczęliśmy oddalać się, bo przez moment tych siedmiu bandytów zainteresowało się zawartością wozu. W tym momencie przybiegł Ukrainiec, który wyprowadził rodziców i zaczął krzyczeć, dlaczego nie robią z nami porządku. Sąsiadka pani Olobra uklękła przed Ukraińcem i zaczęła go błagać o litość, żeby zostawili ją w spokoju, na co ten dowódca przebił ją bagnetem umocowanym na karabinie, mordując na naszych oczach. Wtedy zaczęliśmy uciekać w kierunku naszego lasu i pozostawionego tam bydła. Najmłodszy brat Tadeusz uciekał najwolniej, a kilku bandytów biegło za nim i tak dobiegł do owiec i schował się za pasącego się barana. Baran, widząc biegnącego naprzeciw człowieka, rozpędził się i z całą siłą uderzył bandytę, który aż się przewrócił, a kiedy chciał go uderzyć drugi raz, wówczas bandyta podniósł się i zastrzelił barana. Tymczasem brat Tadeusz uciekł w zarośla i tak zostało uratowane życie 7-letniego dziecka. Ja i mój starszy brat uciekliśmy w zarośla i krzaki. Jak się okazało, mama, chociaż bardzo ranna, pokaleczona bagnetem, będąc w szoku, zdołała uciec z miejsca tego mordu. Bandyta, kiedy ją wyprowadził w krzaki, kazał zdjąć sukienkę, ponieważ była wełniana, po czym uderzył ją kolbą w głowę, a kiedy zasłoniła się ręką, wówczas bagnetem zranił rękę, a następnie dwukrotnie zranił klatkę piersiową. Wtedy mama wydała ten pamiętny okrzyk „Oj, serce!”, co (…) nas uratowało. Bandyta tymczasem uznał, że mama już tam umrze, zabrał sukienkę i pobiegł do furmanki. (…) Mama długo nie mogła uwierzyć, że nasz tatuś nie żyje, nawet wówczas kiedy do Włodzimierza przyjechał kuzyn Roman i powiedział, że po odgłosach strzałów, późnym wieczorem poszedł na miejsce naszego postoju i nieopodal, w krzakach za drzewami, potknął się o ciało naszego tatusia, które przykrył gałęziami. I taki pogrzeb miał nasz tatuś.” (Zdzisław Kraszewski: Początek zagłady kolonii Stanisławów; w: www.martyrologiawsipolskich.pl ).

      We Włodzimierzu Wołyńskim w nocnym napadzie Ukraińcy upowcy na ul. Lotniczej zamordowali około 15 Polaków; 35-letniemu Zygmuntowi Zakrzewskiemu połamali ręce i nogi i wbili w głowę gwoźdź.

      We wsi Zamch pow. Biłgoraj policjanci ukraińscy z Niemcami zamordowali 8 Polaków.

      We wsi Zarudeczko pow. Zbaraż Ukraińcy banderowcy zamordowali 10 Polaków, byli to: Huka Ignacy l. 39, Kowalczuk Onufry l. 48, Olisko Aniela l. 19, Przysiniuk Bronisław l. 19, Ratuniak Maria l. 60, Rygiel Mikołaj l.62, Zagwocki Antoni l. 39 i Teresa l. 61, oraz 2 osoby o nieustalonym nazwisku.(Kubów..., jw.).

- 1944 roku:

       We wsi Jabłonówka pow. Podhajce Ukraińcy zamordowali 2 Polaków: małżeństwo, które uciekło podczas rzezi ze wsi Panowice.

       Pomiędzy miastem Krzemieniec a Szumskiem zamordowali Polaka, pracownika poczty, który naprawiał linie telefoniczną.

       We wsi Muczne pow. Turka (Bieszczady) Ukraińcy banderowcy zamordowali 74 Polaków, głównie kobiety i dzieci, uciekinierów zza wschodniego brzegu Sanu „Członkowie UPA zamordowali Polaków przy pomocy siekier, wideł i kos. /.../ Z rąk UPA, w tzw. "cichej egzekucji” bez jednego wystrzału w leśniczówce Branzberg prowadzonej przez leśniczego Franciszka Króla, 15 sierpnia 1944 r. (faktycznie 16 sierpnia – przypis S.Ż) zginęły co najmniej 74 osoby. Byli to mieszkańcy okolicznych wiosek m.in. leśnicy, księża i dzieci. Ukrywali się przed ukraińskimi nacjonalistami. Nigdy nie zostali pochowani, ich ciała wchłonął las. Z relacji świadków i zachowanych dokumentów wynika, że umierali w męczarniach. – „Widziałem kobiety, mężczyzn, dzieci. Sutannę duchownego i mundury leśników. Ciała nosiły ślady okrutnych tortur i bestialskiej śmierci” – wspominał Alojzy Wiluszyński, jedyny żyjący świadek tamtych wydarzeń, który po latach wrócił w miejsce tragedii a jego historię zapisał Antoni Derwich. (Wojciech Zatwarnicki: Bieszczadcy leśnicy postawili pomnik dla pomordowanych przez UPA; w Nowiny24.pl z 19 września 2010 oraz: Żurek...., s. 236 – 241, UPA w Bieszczadach).

      We wsi Olejów pow. Brody 16 sierpnia 1944 ukraińscy bojówkarze z UPA zamordowali 4 Polaków. Trembulak Stanisław ur. 1910, 2 – 4 N.N. ( http://podkamien.pl/viewpage.php?page_id=246&c_start=0).

       We wsi Pobużany pow. Kamionka Strumiłowa bojówka Ukraińców z SB-OUN zamordowała 2 Polaków: małżeństwo.

- 1946 roku:

       We wsi Siedliska pow. Brzozów miejscowi Ukraińcy oraz z SKW z Jawornika Ruskiego po raz kolejny obrabowali gospodarstwa polskie oraz zamordowali 3 Polaków.



#PlomienBraterstwa #ПолумяБратерства

#NeverAgain #WeRememberTheFact #ПамятаємоПравду #Reparacje #UkrainianReparationsForPoland #Odszkodowania #CzasZapłatyZaRzeź !!! #Polishholokaust #WW2 #WorldWarTwo #Wołyń #Kresy #UkrainianMurdered #OUN #UPA #UA #Ludobójstwo #Genocidum #Genocide #GenocidumAtrox #UkrainianCrimes #UkrainskieZbrodnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#PolishHolokaust