Strony

czwartek, 1 września 2022

2 września 1939 roku doszło do akcji Wojska Polskiego na terytorium III Rzeszy, pododdziały 55 pp zaatakowały Wschowę ( ówczesny Fraustadt).

 


2 września 1939 roku doszło do akcji Wojska Polskiego na terytorium III Rzeszy, pododdziały 55 pp zaatakowały Wschowę ( ówczesny Fraustadt).


Przygotowania do zorganizowania polskiego wypadu na Wschowę rozpoczęły się w nocy z 1 na 2 września 1939 r. Około godziny 1.00 dowódca Wielkopolskiej Brygady Kawalerii gen. Roman Abraham rozkazał ściągnąć z Krzywinia do Leszna pluton kolarzy por. Zbigniewa Barańskiego. 

O świcie 2 września wystartowały samoloty obserwacyjne por. Wojdy w celu rozpoznania wojsk niemieckich koło Wschowy. W tym samym czasie gen. R. Abraham otrzymywał meldunki od plutonu ułanów ppor. Stryi, który przebywał w lasach koło Wschowy, prowadząc obserwację terenu i przekazując informacje za pomocą radiostacji. 

O godzinie 14:30 gen. R. Abraham wydał rozkaz przeprowadzenia wypadu na Wschowę, który brzmiał: 


"odrzucić oddziały nieprzyjaciela i ostrzelać tę miejscowość ogniem artyleryjskim".


Otrzymał go dowodzący stacjonującym w Lesznie 55. Poznańskim pułkiem piechoty płk Władysław Wiecierzyński. Wyznaczył on na dowódcę grupy wypadowej kpt. Edmunda Lesisza.


W skład grupy liczącej łącznie 300 żołnierzy i 7 oficerów wchodziły 2 komp. 55. pp (w sile 3 plutonów) – d-ca kpt. E. Lesisz, pluton samochodów pancernych, pluton ckm, pluton artylerii – d-ca kpt. Ludwik Snitko.


Działania grupy wypadowej od północy miał osłaniać pluton ułanów ppor. Stryi, a od południa wspierać oddział, składający się ze szwadronu tankietek TKS por. Wacława Chłopika i plutonu kolarzy por. Z. Barańskiego pod bezpośrednim dowództwem gen. R. Abrahama. Łączność pomiędzy oboma oddziałami mieli zapewnić kolarze i ułani.  


2 września około godziny 16.00 obie grupy wypadowe udały się w kierunku granicy z Niemcami. Piechota została dowieziona autobusami, dlatego znalazła się tam szybciej niż artyleria, używająca transportu konnego. Kapitan E. Lesisz rozkazał dowódcy 2 plutonu ppor. Władysławowi Konwińskiemu zaatakować strażnicę Grenzschutzu, blokującą dojście do wsi Dębowa Łęka (Geyersdorf).

Około godziny 17.00 pluton rozsypał się w tyralierę i oskrzydlił budynek strażnicy. W czasie tej akcji niespodziewanie pojawił się patrol niemiecki na motocyklach i doszło do krótkotrwałej wymiany ognia. Niemcy pod polskim ogniem zostali jednak zmuszeni do wycofania się. W strażnicy w ręce polskie trafiły znaczne ilości broni, którą odtransportowano następnie do koszar w Lesznie.


W tym czasie 1 pluton por. Stanisława Rybczyńskiego zaatakował przejście graniczne, a artyleria zajęła pozycje. Kapitan L. Snitko wraz z telefonistami zorganizował stanowisko obserwacyjne w szkole znajdującej się nad samą granicą. Rowy przeciwczołgowe uniemożliwiły dalsze posuwanie się artylerii i samochodów pancernych. W rezultacie działa otworzyły ogień na Geyersdorf ze stanowisk po polskiej stronie granicy, co wzbudziło popłoch wśród niemieckich żołnierzy. Pod wsią pojawiły się także tankietki, które spędziły grupki żołnierzy Grenzschutzu w stronę zabudowań. Pod osłoną karabinów maszynowych TKS wdarły się do wsi, podczas gdy z innej strony nacierała piechota. Niemcy otworzyli chaotyczny ogień z broni maszynowej i w panice wycofali się. Dębową Łąkę opuścili także jej niemieccy mieszkańcy, którzy uciekali w kierunku Wschowy. 

Po zajęciu około godziny 18.00 wsi przybył do niej 

płk W. Wiecierzyński z adiutantem kpt. Zielonką.


Tymczasem 2 kompania 55. pp szybko posuwała się w kierunku Wschowy. Do Dębowej Łąki został podciągnięty pluton artylerii, który zaczął ostrzeliwać miasto. Na niemieckie koszary we Wschowie wystrzelono ogółem 36 pocisków, w wyniku czego kilku żołnierzy zostało zabitych, a kilkunastu rannych. Wywołało to ponadto sporo zamieszania w mieście. (władze niemieckie zastanawiały się nawet nad ewakuacją ludności cywilnej do Głogowa !).


Tymczasem czołówka polskiego wypadu (3 pluton por. Stefana Perkiewicza) dotarła do rogatek Wschowy, tj. 8 kilometrów w głąb terytorium Niemiec. Po otrzymaniu sygnału do odwrotu wycofał się on po zmroku na rozkaz gen. R. Abrahama wraz z pozostałymi siłami na terytorium Polski, do Leszna. Powrócił także pluton ułanów ppor. Stryi.


Podczas odwrotu doszło do zbrojnego incydentu z V kolumną w miasteczku Święciechowa. Miejscowi Niemcy wyszli z transparentami naprzeciw polskiemu oddziałowi, sądząc mylnie, że to ... wkraczają żołnierze niemieccy. W wyniku zaskoczenia doszło do kilku strzałów, po czym aresztowano aktywniejszych „demonstrantów”.


Po zakończeniu wojny obronnej 1939 roku dowódca grupy wypadowej kpt. E. Lesisz został osadzony w oflagu w Murnau. Odnaleziony tam przez Gestapo został wywieziony do Łodzi, a następnie bezprawnie rozstrzelany.


Wypad w kierunku Wschowy z opanowaniem wsi Geyersdorf miał poważne znaczenie emocjonalne i propagandowe dla Polaków. Były one dla żołnierzy Wielkopolskiej BK i innych jednostek dowodem, że można z Niemcami skutecznie walczyć. W sensie operacyjnym były to natomiast działania drobne o lokalnym charakterze bez większego znaczenia dla przebiegu działań na głównym froncie.


Wypad pod Wschowę został upamiętniony stojącym przy wjeździe do miasta od strony Leszna pomnikiem, który stanowi głaz z przymocowaną do niego metalową tablicą.


Wieczna Chwała Walecznym!

Post Historia Wczoraj i dziś. 

Na fot.: Polskie tankietki w ataku na Wschowę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#PolishHolokaust