Strony

czwartek, 23 lutego 2023

❗24 lutego 1944 r. we wsi Skowiatyn pow. Borszczów, ukraińscy zwyrodnialcy po torturach powiesili 35-letniego Stanisława Świetucha oraz 35-letniego Ukraińca, Józefa Chymejczuka, za sprzyjanie Polakom.



❗24 lutego 1944 r. we wsi Skowiatyn pow. Borszczów, ukraińscy zwyrodnialcy po torturach powiesili 35-letniego Stanisława Świetucha oraz 35-letniego Ukraińca, Józefa Chymejczuka, za sprzyjanie Polakom. 


✔️Zofia Bochenek:


"Nocą 24 lutego 1944 roku, do mego mieszkania wtargnęło kilku banderowców. Na wstępie powiedzieli mi, że jestem aresztowana przez polową żandarmerię UPA. Kazali mi założyć ręce do tyłu, po czym skrępowali je konopną linką. Zaprowadzili mnie do mieszkania sąsiada, Ukraińca, Iwana Dudka. Tam zaczęli bić łańcuchem po całym ciele. Bili też drewnianym kołkiem. Po chwili otrzymałam cios w głowę. Straciłam przytomność. Banderowcy oblali mnie zimną wodą i kiedy odzyskałam przytomność, ponownie zaczęli mnie bić. Straciłam przytomność po raz drugi. Gdy ją odzyskałam, stwierdziłam z przerażeniem, że wiszę na słupie przy budynku szkolnym. Powieszono mnie na łańcuchu, co okazało się zbawienne, gdyż poskręcane ogniwa łańcucha uniemożliwiały całkowite zaciśnięcie się pętli na szyi. Obok stało kilku ukraińskich oprawców, rozprawiających z humorem o mojej śmierci. Jeden z nich powiedział: „... ta polska kurwa wyzionęła ducha jeszcze w mieszkaniu i niepotrzebnie zaciągnęliśmy ją tutaj”. Podszedł do mnie i dla pewności ukłuł mnie bagnetem w pośladek. Mimo dotkliwego bólu nie poruszyłam się, ani też nie wydałam z siebie jęku. Wola życia była silniejsza od bólu. Po odejściu oprawców udało mi się wyzwolić ręce z linki. Mając je wolne, chwyciłam łańcuch powyżej głowy, podciągnęłam się do góry i wisząc na jednej ręce, drugą zdjęłam pętlę z szyi. W pobliżu nie było nikogo. Kilka zagród dalej, za budynkiem szkoły, mieszkała moja matka. Tam też się natychmiast udałam. Kiedy moja mama opatrzyła mi rany, ukryłyśmy się obie w zamaskowanym, przydomowym schronie. Następnego dnia mama odwiozła mnie do szpitala, gdzie przez kilka miesięcy dochodziłam do zdrowia".


✔️Dariusz Chajewski: Jesteśmy to winni Polakom na Kresach, tym, którzy tam zostali:


"Przed wojną Skowiatyn to była taka sielska, spokojna wieś - wspomina Nawolski. - Mój ojciec był sołtysem, wspólnym dla polskich i ukraińskich mieszkańców. Niestety, sielanka trwała do czasu. Pewnej nocy w 1944 roku pojawili się banderowcy. Zabrali ojca pana Antoniego, dziadka, polską nauczycielkę i znajomego Ukraińca... Banderowcy pociągnęli ich za sobą. Po krótkim czasie wypuścili starszego Nawolskiego. Mężczyzna był przekonany, że strzelą mu w plecy. I tak z duszą na ramieniu, czując, że ktoś podąża za nim krok w krok, doszedł do domu. Zapalił świeczkę i zaczął się modlić. Usłyszał szmer za oknem. Ukraińcy wysłali za nim człowieka, który miał sprawdzić, czy nie ostrzega innych polskich rodzin. - Od tamtej pory nie mieliśmy pojęcia, co się z ojcem stało - opowiada Nawolski. - Aż do 2009 roku, gdy wybraliśmy się na wycieczkę w rodzinne strony. Wraz z Zygmuntem pojechaliśmy ze znajomym Ukraińcem do mojej wsi. Na skrzyżowaniu przed sklepem potrącił mnie postawny mężczyzna. Zapytałem, czy znał może Szczerbaniuka, tak się nazywał ten ukraiński znajomy ojca, z którym go zabrano. Spojrzał na mnie i powiedział, że jest jego synem. Panowie poszli do obejścia. Rzucili się sobie w ramiona, popłynęły łzy. Ukrainiec służył w wojsku, doszedł do Berlina, później szukał śladów ojca. Bezskutecznie. Teraz wiadomo, że i Polak, i Ukrainiec zostali zastrzeleni, a ciała prawdopodobnie wrzucono do Zbrucza. Przy okazji pan Antoni poznał niezwykłą historię nauczycielki, trzeciej ofiary tamtego uprowadzenia, nad którą oprawcy najpierw się znęcali, a później powiesili u powały na łańcuchu. Kobieta miała szczęście, bo ogniwa łańcucha nie zacisnęły się do końca. Najpierw straciła przytomność, później udawała martwą i bandyta, który chciał ją dobić, doszedł do wniosku, że już nie trzeba. Ranna, naga przeszła osiem kilometrów. Po śniegu w mroźną noc... Przeżyła i po wojnie mieszkała we Wrocławiu. Była to Bochenek Zofia, lat 35".

Post Agnieszka Marciniuk 

#ToMyjesteśmyPamięcią #PlomienBraterstwa #ПолумяБратерства

#NeverAgain #WeRememberTheFact #ПамятаємоПравду #Reparacje #UkrainianReparationsForPoland #Odszkodowania #CzasZapłatyZaRzeź !!! #Polishholokaust #WW2 #WorldWarTwo #Wołyń #Kresy #UkrainianMurdered #OUN #UPA #UA #Ludobójstwo #Genocidum #Genocide #GenocidumAtrox #UkrainianCrimes #UkrainskieZbrodnie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#PolishHolokaust