Strony

sobota, 20 maja 2023

❗ Nastała wiosna, przyszedł maj 1946 r. a we wsi Ulucz w pow. Brzozów nadal nie było spokojnie...



 ❗ Nastała wiosna, przyszedł maj 1946 r. a we wsi Ulucz w pow. Brzozów nadal nie było spokojnie...


✔️Bronisław Zielecki - Moje życie czyli Historia Polaka z Ulucza:


"Tragiczniejszy los spotkał pododdział stacjonujący w okresie przedreferendalnym we wsi Tyrawa Solna. Wiosną 1946 r. pododdział ten pomaszerował (nie wiadomo po co) drogą polną, wzdłuż Sanu po jego prawej stronie, przez Dobrą do Ulucza. Pasąc konia po drugiej stronie rzeki obserwowałem ten przemarsz. Na czele jechał na koniu dowódca w stopniu chorążego a za nim gęsiego maszerowali jego żołnierze w liczbie około 30. Nieśli trzy karabiny maszynowe i broń osobistą (karabiny i pistolety maszynowe). Szli do Ulucza bez elementarnego rozpoznania. W Uluczu w tym czasie kwaterował cały kureń (batalion) UPA. Banderowcy wpuścili cały pododdział do środka wsi, zwanego Kątem. Dowódca oddalił się na koniu od swoich żołnierzy i w tym momencie z chat wyskoczyło kilku banderowców i bez jednego wystrzału pochwycili go żywcem. Żołnierze tego zdarzenia nie zauważyli. Dopiero jeden z nich, przechodząc między chatami zauważył, jak stojący w progu swego domu chłop coś gestykuluje rękami, chcąc w ten sposób ostrzec przed niebezpieczeństwem. Żołnierze zorientowali się, że coś jest nie w porządku i zaczęli się wycofywać. W tym momencie zostali, ze wszystkich stron, ostrzelani gradem pocisków. Doświadczeni, frontowi żołnierze podpalili kilka zabudowań i w ten sposób stworzyli zamieszanie wśród banderowców. Większa część żołnierzy wycofywała się przez pola w kierunku Witryłowa, który leży po drugiej stronie Sanu. Akcją wycofywania kierował dzielny sierżant. Połowa grupy prowadziła ogień do ścigających ich banderowców a druga część wycofywała się na dogodne pozycje. Teraz ci prowadzili ogień a reszta się wycofywała. Takimi skokami zbliżali się do Sanu. W tym czasie, z Witryłowa pośpieszyła na pomoc wycofującym się żołnierzom, uzbrojona grupa miejscowej samoobrony. Ustawione nad Sanem karabiny maszynowe skutecznie studziły zapały ścigających banderowców. Żołnierze byli uratowani. Podczas wycofywania padło dwóch zabitych. Jeden z żołnierzy ukrył się w piwnicy rozebranego żydowskiego domu. Zbierające łuski miejscowe dzieciaki, zauważyły ukrywającego się żołnierza i natychmiast powiadomiły banderowców, a ci postanowili zlikwidować tego żołnierza. Do wykonania tego zadania zgłosił się jeden z banderowców, mieszkaniec Ulucza. Skrycie podszedł do włazu piwnicy i zaczął na oślep strzelać. Żołnierz siedział cicho i na ostrzał nie odpowiadał. Banderowiec podszedł bliżej włazu i wtedy otrzymał serię z pistoletu maszynowego. Padł trupem na miejscu. Następnego ochotnika już nie było. Postanowiono zlikwidować nieszczęsnego żołnierza granatami ręcznymi. Żołnierz dwukrotnie zdołał odrzucić wrzucone do środka granaty, ale trzeci rozerwał się w jego ręce. Słysząc wybuch granatu w piwnicy, banderowcy zbliżyli się do włazu, myśląc, że żołnierz nie żyje. Ten jednak nadal strzelał, trzymając broń w jednej ręce. W końcu uduszono go dymem wrzucanych do środka, palących się wiązek słomy. Był to trzeci poległy żołnierz. Ośmiu zdołało się w porę wycofać drogą w kierunku Dobrej. Tych żołnierzy widziałem, biegnących przez Hłomczę w kierunku Mrzygłodu. /.../ 


Pojmanego żywcem dowódcę oddziału przyprowadzili banderowcy na Krajniki, do domu Mikołaja Polańskiego. Tam zdjęto z niego mundur i ubrano w podarte łachmany. Związano mu ręce łańcuchem i poprowadzono do lasu. Miejscowa młodzież i dzieci szli za prowadzonym chorążym, okładając go kijami. Ślad po nim zaginął. Po kilku dniach, przyjechali do Hłomczy rodzice zaginionego. Wysłali przez posłańca list do banderowców, z prośbą o uwolnienie syna. Żadnej odpowiedzi nie było. Po zlikwidowaniu band UPA, jeden z mieszkańców Ulucza twierdził, że gdyby wojsko wzięło zakładników, to chorąży byłby zwolniony. Zrozpaczeni rodzice postanowili szukać syna poprzez Czerwony Krzyż. W roku 1948 otrzymali wiadomość, że syn mieszka we Wrocławiu. Powiadomiona o tym milicja zatrzymała owych rodziców, uniemożliwiając im wyjazd pod wskazany przez PCK adres. Osobnikiem o nazwisku chorążego okazał się jeden z dowódców UPA. Został on zatrzymany. Zatrzymał on dokumenty po zamordowanym żołnierzu i w ten sposób chciał sobie zapewnić spokojne życie".

Post Agnieszka Marciniuk 

#ToMyjesteśmyPamięcią #PlomienBraterstwa #ПолумяБратерства #NeverAgain #WeRememberTheFact #ПамятаємоПравду #Reparacje #UkrainianReparationsForPoland #Odszkodowania #CzasZapłatyZaRzeź !!! #Polishholokaust #WW2 #WorldWarTwo #Wołyń #Kresy #UkrainianMurdered #OUN #UPA #UA #Ludobójstwo #Genocidum #Genocide #GenocidumAtrox #UkrainianCrimes #UkrainskieZbrodnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#PolishHolokaust