❗18 marca 1943 r. w kol. Borówka pow. Kostopol, Ukraincy zamordowali 29 Polaków, w tym m.in. zostali zamordowani przez bulbowców pod wodzą Leonida Aleksandruka i Andreja Szejdy: gajowy Stanisław Lemański, leśniczy Markiewicz oraz urzędnik leśnictwa Bronisław Ostrowski lat 35 z synem.
Według relacji Mieczysława Kobyłeckiego, w marcu 1943 r. Ukrainiec Serhij Kopernik, który miał narzeczoną Polkę oraz 2 braci należących do UPA, ostrzegł mieszkańców o planowanym napadzie Ukraińców i wskazał, na których drogach przygotowano zasadzki na uciekającą ludność. 18 marca większość Polaków, pod eskortą 5 członków AK z Janowej Doliny, wyjechała furmankami do Klewania w pow. rówieńskim. W nocy z rąk ukraińskich siepaczy zginęli pozostali mieszkańcy (29 osób) którzy nie chcieli opuścić kolonii.
✔Mieczysław Kobyłecki ps. "Władek" - relacja dot. kolonii Borówka gmina Derażne powiat Kostopol i okolic:
"Rok 1943. Coraz więcej jest na wioskach wypadków. Polacy zaczęli szukać schronienia w miastach i większych środowiskach polskich. Znany mnie był Dąbrowski Stanisław, mieszkał wieś Czudwy nad rzeką Horyniem, Gm. Derażno. W tejże wsi było 2 rodziny polskie, a około 90 rodzin ukraińskich. Upewniali Dąbrowskiego, że w ich wsi nikomu włos z głowy nie spadnie. Pewnego dnia Dąbrowski poszedł do młyna, też do Polaka o nazwisku Brocik Franciszek, żona i córka Lodzia. Cała rodzina Brocików wymordowana przez bulbowców. Dąbrowski z młyna przyniósł z młyna mąkę, bo jego żona miała piec chleb. Gdy Dąbrowska miała miesić chleb, oddała dziecko mężowi. Dąbrowska Maria zauważyła grupę bulbowców. Wchodzą do mieszkania i pytają gdzie on chodził. Odpowiedział, że chodził do młyna zemleć żyto na mąkę. Wtem wyrwano jemu dziecko z ręki. Rzucili o ścianę. Dąbrowska zaczęła płakać. Uderzył ją Ukrainiec. Wyprowadzili Dąbrowskiego na podwórko, skrępowali ręce drutem. Dąbrowska zobaczyła, że dziecko nie żyje, męża mordują, ucieka przez okno. Koło domu niedaleko było bagno, trzęsawisko. Zaczęli strzelać za nią. Ona upadła. Bulbowcy myśleli, że ją trafili. Ona pół dnia przeleżała w tym mokradle do zmroku. Podczas ciemności 4 kilometry przyszła do swoich rodziców do kol. Borówka, i to opowiedziała. Było to w miesiącu marcu. Byłem i ja w ten dzień w Borówce jak się o tym dowiedziałem. Z Borówki wyjeżdżał Romaniuk Antoni z całą rodziną. Gdy minął kolonię dojeżdżając do lasu, całą rodzinę rozstrzelano.
W ten dzień wracam do Janowej Doliny. Polacy w tej kolonii prosili, żebym nie jechał, bo mnie mogą zabić. W połowie drogi w wiosce ukraińskiej Korczynie zepchnęli mnie z roweru i go zabrali, a do mnie powiedzieli: szo ty za Odyn – ja odpowiedziałem – swij – to wtikaj piszkom. Poszedłem do Janowej Doliny i opowiedziałem Pawłowskiemu. Na drugi dzień Pawłowski opowiedział Kniczorowi o tych zajściach. Uradzili, że trzeba wysłać parę chłopaków z Borówki. Więc ja Kobyłecki, Mazurek, Podlewski, Kosarzycki i Pawłowski jako dowódca. Doszliśmy szczęśliwie lasami. Wioski omijaliśmy. Odpoczęliśmy. Całą tę noc czuwaliśmy nad całą kolonią i zauważyliśmy, że bulbowcy coś szykują. Radzimy gospodarzom, żeby stąd uciekali, bo jest tu niewesoło i w tej chwili zjawił się Ukrainiec. Nas nie zauważył. Byliśmy w pokoju. Ten Ukrainiec mówi gospodarzowi: panoczku wtikajte i ja z wami budu wtikaty i tak wsich Polakiw wymordujut. Ten Ukrainiec nazywał się Siergiej Kopernik. Jego dwóch braci było bulbowcami, a Siergiej miał Polkę narzeczoną i dlatego wszystko opowiedział – gdzie ma być zasadzka. Jak będą jechać to zrobią masakrę. Było do ucieczki 3 drogi. Zebrało się 27 furmanek. Zrobiliśmy naradę z gospodarzami, że pojechaliśmy dalszą drogą, traktową, bo na krótszych drogach może być niebezpiecznie. Tak się stało. Drogi krótsze były obstawione przez bulbowców. Wyruszyliśmy w drogę 8 kilometrów, las 2 km. Pola, wieś Susk sami bulbowcy. Wjechaliśmy do Suska. Ukraińcy wyszli na drogę i na nasz cały konwój przyglądają się, a nas wszystkich strach ogarnął, że nas nie puszczą. Nikt nas nie zatrzymał. Jechaliśmy, ale przeszkodą był most na Horyniu. Aby przejechać most: 1km łąki i znowu 11km las i Klewań. W Klewaniu ulokowaliśmy wszystkich uciekinierów, odpoczęliśmy 1 noc.
Rano wstaliśmy i zobaczyliśmy ludzi na wpół nago. To ludzie – Polacy co zostali w Borówce i Józefinie, którzy nie chcieli z nami jechać. Płakali, że nas nie posłuchali. Ich rodziny po naszym wyjeździe wymordowano i spalono. Zamordowany został Ostrowski Bronisław lat 35 z całą rodziną, żona i 5 dzieci, Sawicki Józef – 16 rocznik, Sawicka Agata – babcia, Zachorowska Antonina z rodziny Sawickich – męża miała Ukraińca i wielu innych, których nazwisk nie pamiętam. Było to w miesiącu marcu 1943r. Teraz nasza piątka, ja, Kobyłecki, Mazurek, Polewski, Kosarzycki wracamy lasami do Janowej Doliny przez Mendyki koło Derażnego. Po drodze spotykamy uciekinierów z Mendyk, że nie mamy po co iść, bo kolonia 1 i 2 Pendyk tej nocy została wymordowana i spalona. Tylko zostali przy życiu komu udało się zbiec. Tam ostrożnie podeszliśmy pod Mendyki. Widzieliśmy pełno trupów. Widzieliśmy jak banderowcy rabowali, ale nie mogliśmy z bulbowcami nawiązać walki, bo nas było 5, chociaż byliśmy uzbrojeni w pistolety maszynowe. Na polu walka z taką masą byłaby bezsensowna, bo bulbowcy byli z Derażnego, a na nich zasadzki nie było gdzie zrobić, bo były czyste pola. Nocą doszliśmy do Janowej Doliny. Za tych parę dni naszej nieobecności przybyło do Janowej Doliny bardzo dużo ludzi z pobliskich okolic polskiej ludności, że tu będzie bezpiecznie, że Niemcy obronią. Stało się inaczej, bo w wielki piątek w nocy bulbowcy napadają na Janową Dolinę, mordują polską ludność. Niemcy bronili swojej placówki. Myśmy bronili się w samoobronie, bo nie mogliśmy ujawnić Niemcom, że Polacy mają broń. W wielki piątek rano bulbowcy odstąpili. Mieszkania się paliły, pełno trupów polskich rodzin, co najmniej 1000 osób. Niemcy podstawili wagony i zaczęli ewakuować polską ludność. Trochę rodzin zostało w Kostopolu i Równem, a reszta do Niemiec na roboty. Nasz dowódca Pawłowski zorganizował grupę ludzi około 70. Mniejsza połowa była uzbrojona. 23 ludzi udaliśmy się lasami w kierunku Cumania przez lasy Radziwiłła. Część naszych ludzi którzy nie mogli iść, zostało w Cumaniu, reszta w dalszą tułaczkę lasami. Napotykaliśmy po drodze na bulbowców. Ataki szczęśliwie żeśmy odpierali, ale jeszcze dokuczał nam głód".
✔Roman Pełka - relacja dot. kolonii Borówka gmina Derażne powiat Kostopol i okolic, spisana w 1968 r.:
"Mieszkałem w kolonii Borówka, gm. Deraźne, pow. Kostopol. Całą zimę 1942 na 1943 musieliśmy się ukrywać co noc, ponieważ w dzień było jeszcze bezpieczniej, ale i w dzień trzeba było czuwać, aby banderowcy nas nie napadli.
W 1943 r. w miesiącu marcu musieliśmy swoje domostwo opuścić. Dzięki polskiej partyzantce, która nam umożliwiła bezpieczeństwo wyjazdu do miasta Klewania. Mieliśmy 19 km drogi przez las i wieś ukraińską o nazwie Susk. Na jednego partyzanta przypadało 5 furmanek do ochrony. Z tych partyzantów 1 obecnie mieszka w Świdwinie – Kobyłecki Mieczysław z którym często się spotykamy i nieraz z nim rozmawiamy, żeby nie wy partyzanci, to by nas Ukraińcy wymordowali. Ja Pełka Roman miałem żonę i 3 dzieci. Żyjemy jak żeśmy wyjechali 28 furmanek i co wyjechali szczęśliwie, to i przeżyli. Ale zostało trochę rodzin, to na drugi dzień po naszym wyjeździe banderowcy, których komendantem był Leonid Aleksandruk i Andrej Szejda, którzy wygrażali się, że ani jednego Polaka nie wypuszczą żywego, tylko wszystkich wymordują.
Na te pozostałe rodziny napadli na drugi dzień po naszym wyjeździe i zaczęli mordować. Mojego sąsiada Bronisława Ostrowskiego z synem zamordowali, a jego żona z dzieckiem uciekła i opowiadała co się stało po naszym wyjeździe. Zostali zamordowani przez banderowców gajowy Stanisław Lemański, leśniczy Mankiewicz pochodzenia ukraińskiego, żyjącego dobrze z Polakami, Romaniuk i dwie synowe i 5 dzieci Romaniuków, Sawicki Józef, Sawicka Agata i Antonina Zachorowska – panieńskie Sawicka, Żarczyński z żoną. To ci mieszkali w kolonii Borówce. 4 km od Borówki wieś Czudwy, zostało tam zamordowanych: Stanisław Dąbrowski z dzieckiem, Dąbrowska Maria zbiegła i opowiadała o tym co się stało. W tej samej wsi została zamordowana Stanisława Ływko – panieńskie Dąbrowska, była zamężna za Ukraińcem. Cała rodzina Brocik też została zamordowana tj. Brocik, żona i córka Kazimiera".
Post Agnieszka Marciniuk
#ToMyjesteśmyPamięcią #PlomienBraterstwa #ПолумяБратерства
#NeverAgain #WeRememberTheFact #ПамятаємоПравду #Reparacje #UkrainianReparationsForPoland #Odszkodowania #CzasZapłatyZaRzeź !!! #Polishholokaust #WW2 #WorldWarTwo #Wołyń #Kresy #UkrainianMurdered #OUN #UPA #UA #Ludobójstwo #Genocidum #Genocide #GenocidumAtrox #UkrainianCrimes #UkrainskieZbrodnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
#PolishHolokaust