niedziela, 15 stycznia 2023

❗W nocy z 15 na 16 stycznia 1945 r. we wsi Błyszczanka pow. Zaleszczyki Ukraińcy z bandy UPA z miejscowymi Ukraińcami, chodząc od domu do domu mordowali Polaków za pomocą siekier, noży i bagnetów, aby strzałami nie obudzić innych. Zginęło ponad 60 Polaków i 1 Ukrainka.

 


❗W nocy z 15 na 16 stycznia 1945 r. we wsi Błyszczanka pow. Zaleszczyki Ukraińcy z bandy UPA z miejscowymi Ukraińcami, chodząc od domu do domu mordowali Polaków za pomocą siekier, noży i bagnetów, aby strzałami nie obudzić innych. Zginęło ponad 60 Polaków i 1 Ukrainka. Ksawerego Wojtowicza z żoną i 6 dzieci zarąbali siekierami, 45-letniemu Janowi Smolińskiemu wbili kołek w ucho. Innego pobitego wrzucili do studni; większość ofiar to były kobiety, dzieci i starcy...


Błyszczanka była wsią o zdecydowanej większości ludności ukraińskiej; domy polskie były rozproszone pomiędzy ukraińskimi. Według relacji świadków, ukraińscy sąsiedzi nakłaniali Polaków do otworzenia drzwi, po czym do domów wchodzili upowcy i dokonywali egzekucji na bezbronnych Polakach. Broni palnej używano tylko wobec uciekających.


❗Tej nocy doszło także do napadu na miejscowość Latacz w powiecie zaleszczykowskim. Ukraińcy nocą obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali około 90 Polaków, głównie kobiety, dzieci i starców. 60 osób zostało rannych. Napad był poprzedzony koncentracją sił UPA w ukraińskiej części wsi. Polska część została zaatakowana przy pomocy broni palnej i granatów, a zabudowania podpalone.


Przez kilka dni po zbrodni część Polaków ukrywała się w ukraińskich domach. Pomocy udzielił też miejscowy ksiądz greckokatolicki, który organizował ewakuację do miejscowości Tłuste. 


Zdjęcie przedstawia zabitych z rodziny Karpiaków z Latacza prezentowane na wystawie "Wołyń 1943. Wołają z grobów, których nie ma".

...............................

✔️Wspomnienia Celestyny Litwińczuk, mieszkanki Latacza:


"[…] Kiedy mama wyjrzała przez okno, z przerażeniem zawołała do ojca: Uciekajmy, banderowcy już palą Latacz! Ojciec wyszedł ze swojej kryjówki wraz z mamą, dwiema moimi starszymi siostrami i ciocią Bigulak, która w tym czasie u nas nocowała. Wybiegli z domu i rzucili się do ucieczki. W tym zamieszaniu ja pozostałam w mieszkaniu, po chwili przybiegł ojciec i wziął mnie na ręce i zaczęliśmy razem uciekać w stronę wsi zamieszkanej przez Ukraińców. Za nami strzelano, ale chroniły nas gęste drzewa sadów i nie byliśmy dobrze widoczni. W polskiej części wsi Latacz trwała strzelanina i wybuchy granatów, płonęły już budynki. Podczas ucieczki mama poradziła, by rozbić się na mniejsze grupki, które będą mniej widoczne i są większe szanse na ukrycie się. Ja pobiegłam z ojcem, ciocia z moimi dwiema siostrami, a mama pobiegła sama i każdy w inną stronę. Ja z ojcem ukryliśmy się w stodole znajomej Ukrainki. Po kilku godzinach zrobiło się nam bardzo zimno. Ojciec wziął mnie za rękę i zeszliśmy do jej mieszkania, prosząc, by nas tam ukryła. Ukrainka jednak odmówiła, tłumacząc nam, że nie może tego zrobić, bo jej za to również grozi śmierć. Zmuszeni byliśmy ponownie schronić się do stodoły. Oboje z ojcem byliśmy tylko w bieliźnie, zimno i mróz zaczął coraz bardziej dokuczać. Groziło nam zamarznięcie. Wtedy ojciec zabrał mnie na ręce i ukryliśmy się w sąsiedniej stajni, między owcami, wśród których było mi znacznie cieplej. Kiedy nadszedł ranek, ojciec zaniósł mnie do mieszkania innej znajomej Ukrainki, która przyjęła mnie, a sam poszedł szukać ubrania dla siebie i mnie. Wtedy do mieszkania weszło kilku uzbrojonych ludzi z pomalowanymi twarzami na czarno i czerwono. Wtedy pomyślałam sobie, że to są jacyś przebierańcy. Nie zdawałam sobie sprawy z grożącego mi niebezpieczeństwa. To byli banderowcy. Na szczęście zaraz za nimi wbiegła jakaś młoda kobieta, córka albo synowa tej starszej Ukrainki, która mnie przyjęła, i zagadała tych mężczyzn, zabierając ich do drugiego mieszkania. W tym czasie przybiegła i moja starsza siostra, przynosząc mi ubranie. Ta starsza Ukrainka ostrzegła ją, by szybko mnie zabierała i czym prędzej uciekała, bo grozi nam niebezpieczeństwo. Rano wszyscy spotkaliśmy się na podwórzu naszej zagrody. Budynki wszystkie były spalone. Ocaleliśmy jednak wszyscy, mama, ciocia, dwie moje siostry, ojciec i ja. Przez kilka dni cała nasza rodzina i kilkanaście innych mieszkańców ukrywaliśmy się w piwnicy ukraińskiego księdza, za jego wiedzą. Pewnego wieczoru przyszedł do nas i powiedział, że jego służba zameldowała już banderowcom, że ukrywa on Polaków i nie może dać żadnej gwarancji bezpieczeństwa i radził jak najszybciej uciekać. Pomógł w zorganizowaniu ukraińskich furmanek i odwieziono nas do Tłustego i tam zamieszkaliśmy aż do wyjazdu do Polski".

Post Agnieszka Marciniuk 

#UkraińskieLudobójstwo #Barbarian #UkrainianBarbarian #ToMyjesteśmyPamięcią #PlomienBraterstwa #ПолумяБратерства


#NeverAgain #WeRememberTheFact #ПамятаємоПравду #Reparacje #UkrainianReparationsForPoland #Odszkodowania #CzasZapłatyZaRzeź !!! #Polishholokaust #WW2 #WorldWarTwo #Wołyń #Kresy #UkrainianMurdered #OUN #UPA #UA #Ludobójstwo #Genocidum #Genocide #GenocidumAtrox #UkrainianCrimes #UkrainskieZbrodnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#PolishHolokaust