Nocą z 30 kwietnia na 1 maja 1925 roku niemieccy sabotażyści wykoleili w okolicach Starogardu Gdańskiego jadący do Królewca niemiecki tranzytowy pociąg pasażerski.
Celem powtarzających się niemieckich ataków na linii Chojnice-Tczew było udowodnienie, że polscy kolejarze nie potrafią zapewnić bezpiecznego ruchu pociągów.
Z powodu rozkręcenia szyn przez niemieckich agentów pociąg międzynarodowy relacji Insterburg – Berlin, składający się z 9 wagonów w tym 1 sypialnego, 1 bagażowego stoczył się z 8–9-metrowego nasypu. W rezultacie zamachu na miejscu zginęło 25 pasażerów, w większości obywateli niemieckich (12 kobiet, 11 mężczyzn oraz 2 dzieci), a co najmniej 12 odniosło ciężkie rany, w wyniku których 4 osoby zmarły w tczewskim szpitalu, zwiększając bilans zabitych do 29. Ponadto 60 osób odniosło lekkie obrażenia.
Natychmiast po wiadomości o katastrofie bezzwłocznie zarządzono ścisłą kontrolę wszystkich wyjeżdżających z Polski drogą kolejową, kołową oraz pieszą, dodatkowo wzmocniono straż tzw. „zielonej granicy”, a także patrolowanie dróg w kierunku Starogardu i przeprowadzano rewizję jadących i idących tymi drogami. Zaraz po pierwszych informacjach o wypadku podjęto energiczną akcję ratunkową, przewożąc rannych do szpitali w Starogardzie i Tczewie. Starogardzki lekarz powiatowy chirurg Alfons Gaszkowski zdołał uratować 7 rannych, za swoje wysiłki w celu ratowania umierających ten lekarz został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. Miejsce katastrofy i okoliczny teren został otoczony kompanią wojskową 65 pp.
Niemiecka prasa szybko podniosła głos, że tragedia, w której śmierć poniosło ponad dwudziestu obywateli niemieckich, spowodowana była fatalnym stanem podkładów kolejowych na polskim odcinku trasy. Dlatego też niemiecka Generalna Dyrekcja Kolejowa wystąpiła do polskich władz o odszkodowanie w wysokości 7–8 milionów marek za zniszczony pociąg oraz za ubezpieczenia dla zabitych pasażerów. Oburzenie niemieckiego społeczeństwa było tym większe, gdy na łamach dzienników mogli przeczytać, że transport zwłok przewiezionych do Malborka odbył się w nieodpowiednich warunkach. Dwuznaczna sytuacja szybko się wyjaśniła, bowiem Polacy zamierzali przewieźć ciała w trumnach, jednak strona niemiecka domagała się jak najszybszego wydania zwłok i od tego odstąpiono.
Już we wczesnych godzinach rannych zaczęło się intensywne dochodzenie i formułowanie pierwszych wniosków oraz hipotez. Do polskich policjantów i urzędników dołączyli przedstawiciele gdańskiej prokuratury (John Muhl) i policji kryminalnej.
Pomimo podjętego na szeroką skalę śledztwa przez Policję Polityczną, nie wykryto sprawców tej katastrofy.
Jednak technika wykonania zamachu wskazywała na pracę specjalistów, biorąc pod uwagę sprawne współgranie takich czynników jak czas, miejsce oraz skutki katastrofy. Od początku założono, że zamach mógł mieć podłoże polityczne i wzięto pod uwagę trzy grupy sprawców. Pierwszą z nich i najbardziej prawdopodobną były niemieckie organizacje, które mogły dokonać dywersji w celu zaakcentowania niemieckiego charakteru tzw. "korytarza polskiego" (niem. Polnischer Korridor), który oddzielał Prusy Wschodnie od reszty Niemiec.
Post Historia Wczoraj i dziś.
Na fot.: Wykolejony pociąg pod Starogardem 1925.
#Polishholokaust #derDeutschenKultur #GermanCrimes #German #DeutscheVerbrechen #Deutschland
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
#PolishHolokaust