poniedziałek, 23 lipca 2018

24 lipca 1944 r. W Lesie Grabińskim koło Iwonicza-Zdroju Ukraińcy z batalionu SS Galizien rozstrzelali 72 Polaków.


Pomnik upamiętniający ofiary. 
Rysunek chłopca o imieniu Dolek pokazuje oczyma nastolatka zbrodnię w Lesie Grabińskim.

W Lesie Grabińskim, w poniedzialek 24 lipca 1944 pod wodzą barona Engelsteina komendanta niemiecko- ukraińskiego batalionu SS-Galizien w Iwoniczu i jego zastępcy ukraińskiego majora lek. wet. Władimira Najdy zamordowano strzałem w tył głowy 72 aresztowanych przywiezionych z więzienia w Jaśle .
Byli to w większości członkowie Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich w tym 32 Lubatowian aresztowanych 3 lipca 1944 (pochowano ich 9 maja 1945 w Lubatowej w jednej mogile przy kościele parafialnym), 3 z Iwonicza, 2 z Korczyny, 1 z Krosna, 1 z Sanoka, 2 z Krościenka Niżnego, 2 z Brzostka, 1 że Strzeszyna, 20 osób nierozpoznanych. Uroczystości żałobne odbyły się w miejscu mordu w Lesie Grabińskim w dniu 9 maja 1945, po czym kondukt żałobny podzielił się na dwie części. Pierwszy to mieszkańcy Lubatowej, uformowali orszak z 38 trumien i poprowadzili do uroczystego pochówku we wspólnej mogile przy kościele parafialnym w Lubatowej. Druga część konduktu to 3 trumny z Iwonicza, 20 osób nierozpoznanych i 11 rozpoznanych z różnych miejscowości, udała się na cmentarz w Iwoniczu. Pozostali zostali zabrani przez rodziny i pochowani na rodzinnych cmentarzach.




https://kurierostrowski.pl/2018/07/24/kalendarz-polski-24-lipca-1944-zbrodnia-niemiecko-ukrainska/?amp

czwartek, 19 lipca 2018

Morderca z Koniuch strażnikiem narracji w Yad Vashem



W dniu 10 wrześniu 1942 r., kiedy w Generalnym Gubernatorstwie od marca trwała likwidacja żydowskich gett, w Palestynie Mandatowej pewien „kurier” i współtwórca mocno lewicowej żydowskiej organizacji młodzieżowej Ha-Shomer Ha-Cair a wówczas działacz i mieszkaniec kibucu Heftsiba ( Beit Alfa) Mordechai Shenhavi przedstawił w Va’ad Leumi czyli w „Radzie Narodowej Żydowskiej” Palestyny Mandatowej działającej wówczas pod przewodnictwem pana Izhaka Ben- Zvi (prezydenta Izraela w latach 1952-1963) – dokument pod tytułem: ”Idea Upamiętnienia Wszystkich Ofiar Żydowskiej Katastrofy Spowodowanej Przez Nazi Horror i Wojnę. Wskazówki do Narodowego Projektu”.


wiecej>>> http://pink-panther.szkolanawigatorow.pl/icchak-aradshmuel-krakowski-i-israel-gutman-czyli-nowe-zadania-yad-vashem


środa, 18 lipca 2018

Obóz na Kole - Lekkie zakłopotanie Niemców mordowaniem Warszawiaków



Najwcześniej powstał obóz na osiedlu Warszawa-Koło. Stało się to już na przełomie 1939/40, czyli w czasie gdy opracowywano "Plan Pabsta" dotyczący likwidacji Warszawy jako stolicy Polski. Lager na Kole był położony w sprzyjających dla utajnienia warunkach naturalnych. Wybudowany został na terenie niezasiedlonym za miejscowym laskiem, w bezpośrednim sąsiedztwie strzeżonych niemieckich zakładów zbrojeniowych w Forcie Bema, za którymi nieco dalej znajdowało się niemieckie lotnisko Bemowo. Lager na Kole nie był od razu obozem koncentracyjnym. Najpierw, podobnie jak Brzezinka i Majdanek, pełnił funkcję obozu jenieckiego [Kreigsgefangenenlager], w którym internowano część oficerów i żołnierzy Wojska Polskiego z kampanii wrześniowej 1939.




W gettcie warszawskim utworzono obóz koncentracyjny w celu zamordowania reszty Warszawiaków




Polecenie przeniesienia obozu koncentracyjnego także na teren getta warszawskiego zawarte było już w rozkazie Himmlera z 16.II.1943. Wykonując ten rozkaz, bezpośrednio po zdławieniu powstania w getcie w kwietniu-maju 1943 przystąpiono do urządzania obozu koncentracyjnego w części dawnego więzienia wojskowego przy ul. Gęsiej 24, gdzie od jesieni 1942 mieścił się już tzw. "wychowawczy obóz pracy" ["Arbeitserziehungslager"]. Jednak pomieszczenia dawnego więzienia wojskowego na potrzeby obozu koncentracyjnego okazały się niewystarczające. Wobec tego włączono do niego więzienie Pawiak, rozbudowując równocześnie nowe obiekty i baraki obozowe.


Świadek Henryk Wasser wspomina:

"[...] po 19 kwietnia 1943 przebudowano i zabudowano bloki i place na omawianym odcinku ul. Gęsiej, tak że wszystkie budynki stanowiły jeden wielki kompleks obozu koncentracyjnego «Gęsiówka»".

więcej>>>http://abelikain.blogspot.com/2013/08/kl-warschau-prawdziwa-przyczyna.html?view=classic


Co się stało z 70 tysiącami warszawiaków z tak zwanych transportów niewiadomych



Więźniowie KL Warschau i ofiary uśmiercane w komorach gazowych Warszawy-Zachodniej w poważnej części pochodzili z tzw. "transportów niewiadomych". W "Encyklopedii Obozów" na temat tych transportów napisano:"W okresie nasilonych obław ulicznych wywózki następowały tak często, że zarejestrowanie ich wszystkich przez konspirację stawało się niemożliwe [...]. W większości wypadków nie wiadomo dokąd i w jakim celu wywożono więźniów".
Oto przykłady takich transportów:
1) W dniu 11 stycznia 1943 w depeszy do szefa IV Departamentu [Gestapo] RSHA, SS-Obegruppenführera Heinricha Müllera, Himmler rozkazał przeprowadzenie w Generalnej Guberni masowych aresztowań i deportacji do obozów koncentracyjnych "elementów proletariackich" płci męskiej i żeńskiej.





SS-Obegruppenführer Heinrich Müller - enigmatyczny szef Geheime Staatspolizei w berlińskiej centrali RSHA.



W depeszy czytamy:
"Aresztowania mają być zakrojone na taką skalę, aby w Generalnej Guberni zmniejszyły się środowiska proletariackie i tym samym znacznie zelżała sytuacja na odcinku band".Jako przykład Himmler wymienił Warszawę. W następstwie tego rozkazu przeprowadzono w Warszawie w dniach 15-22 stycznia 1943 obławy na niespotykaną dotąd skalę. Według ustaleń Delegatury Rządu na Kraj zatrzymano wówczas nie mniej jak 30 tys. mieszkańców stolicy, z których około 10 tys. deportowano do Oświęcimia i na Majdanek, a 20 tys. pozostało na miejscu w Warszawie, pytanie: gdzie?

Więcej>>>http://abelikain.blogspot.com/2013/08/kl-warschau-prawdziwa-przyczyna.html?view=classic

wtorek, 17 lipca 2018

W nocy z 16 na 17 lipca Niemieccy żandarmi w Krasowie-Częstkach zamordowali 257 osób. W gronie ofiar znalazło się 83 dzieci poniżej 17. roku życia.







16 lipca[b] we wsiach sąsiadujących z Krasowem-Częstkami pojawili się niemieccy żandarmi, którzy zażądali od miejscowych sołtysów dostarczenia podwód. Woźnicom polecono, aby następnego dnia o świcie stawili się z furmankami w Krasowie-Częstkach[6].
Akcja pacyfikacyjna rozpoczęła się w nocy z 16 na 17 lipca[7]. Dowodził nią komisarz powiatowy w Łomży, Karl von Groeben[8].
W pobliże wsi Niemcy podjechali samochodami. Następnie ustawili się w podwójną tyralierę i otoczyli zabudowania[6][7]. Do Krasowa-Częstek wkroczyli o świcie[12]. Idąc od domu do domu, metodycznie wypędzali mieszkańców na drogę, która biegła przez wieś[c]. Wkrótce wszystkich zatrzymanych Polaków zaprowadzono do stodoły Stanisława Jankowskiego[14][15]
Upamiętnienie miejsca, w którym znajdowała się stodoła Stanisława Jankowskiego
Tam rozdzielono mężczyzn od kobiet z dziećmi[6], po czym rozkazano wszystkim położyć się twarzą do ziemi[16]. Grupę młodych mężczyzn zmuszono, by w pobliżu stodoły wykopali dwa masowe groby[1]. Sprowadzonym z sąsiednich wsi Polakom rozkazano natomiast, aby zabrali z opustoszałych gospodarstw żywy inwentarz i mienie ruchome[15], a następnie zawieźli je do siedziby komisarza Thamma w Szepietowie[16].
Egzekucja rozpoczęła się około południa[15]. Jako pierwsi zginęli mężczyźni, którzy pracowali przy kopaniu grobów. Zabito ich przy użyciu granatów[16]. Spędzone do stodoły rodziny kolejno wywoływano według listy, odbierano im dokumenty, prowadzono na skraj grobów, po czym mordowano strzałem w tył głowy[16]. W jednej mogile składano zwłoki mężczyzn, w drugiej – kobiet i dzieci[17]. Zdarzało się, że małe dzieci wrzucano żywcem do grobu[15]. Według świadków zastępca komisarza Danke miał przywiązać do swojego samochodu mężczyznę z Pułazia nazwiskiem Mystkowski, a następnie żywego lub martwego ciągnąć za pojazdem[18]. W międzyczasie Niemcy przystąpili do podpalania zabudowań. W płomieniach zginęła pewna liczba ukrywających się mieszkańców[15].
Tego dnia w Krasowie-Częstkach zamordowano 257 osób. W gronie ofiar znalazło się 83 dzieci poniżej 17. roku życia[d][16]. Z masakry ocalało dwunastu[19] lub dziewiętnastu[15] mieszkańców. Były to osoby, które w dniu pacyfikacji przebywały poza wsią lub zdołały zawczasu uciec[16]. Zniszczeniu uległo 55 domów, 54 stodoły, 60 obór[11]. Tylko jedno gospodarstwo nie zostało spalone[20]. Niemcy zrabowali inwentarz żywy i majątek ruchomy, w tym 86 koni i 183 krowy[11]. Część zagrabionego mienia zatrzymali, resztę sprzedali w Szepietowie[21].
W wielu źródłach można znaleźć informację, iż masakra w Krasowie-Częstkach była największą niemiecką zbrodnią popełnioną na wsi białostockiej[12][21]. W rzeczywistości była to największa pacyfikacja przeprowadzona na terenach województwa białostockiego, które po 1945 roku pozostały w granicach Polski. Jeśli wziąć natomiast pod uwagę całość przedwojennego terytorium województwa, pod względem liczby ofiar przewyższyła ją pacyfikacja wsi Szaulicze w powiecie wołkowyskim (366 ofiar)[2].Niemcy zaorali teren, na którym wcześniej znajdowała się wieś[12][19]. Według Józefa Fajkowskiego planowali urządzić tam folwark[21].
Po wojnie wieś częściowo odbudowano[11]. Niedługo po wyparciu Niemców miejsce pochówku ofiar zostało ogrodzone i oznaczone brzozowym krzyżem. Wiele wysiłku w upamiętnienie wydarzeń z lipca 1943 roku włożył ks. Józef Kaczyński, który w czasie pacyfikacji stracił matkę i troje rodzeństwa. Wkrótce po masakrze przystąpił do sporządzania imiennej listy ofiar[2]. Z jego inicjatywy w 1946 roku wybudowano w Krasowie-Częstkach kaplicę-mauzoleum. Stanęła ona w miejscu, gdzie rozstrzeliwano mieszkańców wsi. We wnętrzu kaplicy umieszczono tablicę z nazwiskami zamordowanych[19].
     
Uroczystości upamiętniające 73. rocznicę pacyfikacji; w tle kaplica-mauzoleum wzniesiona w miejscu masowej egzekucji
   
   

https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Pacyfikacja_wsi_Krasowo-Częstki#cite_note-CITEREFGnatowskiMonkiewiczKowalczyk1981106–107-17

niedziela, 15 lipca 2018

Zbrodnia nierozliczona - Kupowalce



Zbrodnia została dokonana w dniach 16-17 lipca 1943 przez oddział UPA na ludności narodowości polskiej podczas rzezi wołyńskiej. Miejscem zbrodni była wieś Kupowalce. Łącznie zamordowano około 150 Polaków.

Na Kupowalce dokonano napadu pomimo tego, że wieś miała dobre stosunki z ukraińcami i dostarczała UPA żywność. 
16 lipca roku około południa do wsi na furmankach niespodziewanie wjechali upowcy uzbrojeni w broń palną oraz noże siekiery i inną broń białą. Napastnicy rozbiegli się po wsi, dokonując mordów. Z powodu zaskoczenia oraz dużej przewagi Ukraińców nieliczna polska samoobrona nie podjęła walki. Ludność polska rzuciła się do ucieczki, głównie na pola, gdzie chowano się w zbożu. W celu wyłapania i zabicia zbiegów upowcy dokonali przeczesania okolicznych pól. Oddziałom UPA towarzyszyła ludność ukraińska z okolicznych wsi, która do wieczora dokonywała rabunku mienia Polaków.

17 lipca UPA powtórzyła przeczesywanie wsi i pól, wyszukując rannych i ukrywających się. Następnie Kupowalce spalono, wysadzono w powietrze także budynek szkoły. Polacy, którzy zdołali zbiec, schronili się w Horochowie. Grupa mężczyzn otrzymała od Niemców broń i powróciła do Kupowalec, gdzie znalazła kilka ocalałych osób.

Źródła :
Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945, Warszawa 2000, ss. 128-130.

Tylko idioci oskarżają Polaków.

               


Żyd karmelita (ojciec Daniel) Oswald Rufeisen, jeden z najodważniejszych żydowskich partyzantów doby wojny, powiedział w wywiadzie dla „Polityki” 9 maja 1993 r.: – Nigdy nie mówię o polskim antysemityzmie i gdzie tylko mogę, walczę z tym, bo to jest przesąd, to jest zabobon (…). Wydaje mi się, że o antysemityzmie mówią nie ludzie, którzy przeżyli czas holocaustu w Polsce, ale ci, którzy przyjechali do Izraela z Polski przed wojną. Tak mi się wydaje. Ludzie, którzy byli odcięci od społeczeństwa polskiego, którzy przenieśli swoje koncepcje psychologiczne na sytuację wojenną (…). Mam już ponad 70 lat, żyłem w Polsce przed wojną, przeżyłem wojnę na wschodnich terytoriach polskich (…) nie widziałem tam Polaków mordujących, natomiast widziałem Białorusinów, widziałem Łotyszów, Estończyków, Ukraińców, którzy mordowali, a polskich jednostek, które by mordowały, nie widziałem. Ale tego wszystkiego ci idioci tutaj nie widzą.


Tekst zaczerpnięty z Warszawska Gazeta.

czwartek, 12 lipca 2018

Polacy nie będą ofiarami drugiej kategorii. Pamięć o pomordowanych zawsze będzie w nas.

     

Zwęglone ciała ofiar pacyfikacji Michniowa, lipiec 1943 r. [ze zbiorów IPN]
Historycy oceniają, że tylko na terenach znajdujących się w dzisiejszych granicach Polski niemieccy zbrodniarze spacyfikowali przeszło 800 wsi i co warto głośno przypominać, nasi rodacy ginęli nie tylko od kul, ale wraz z kobietami, starcami i dziećmi płonęli pozamykani w stodołach, chlewach, oborach czy własnych domach i chałupach.
Dlaczego nie uczy się w szkołach, gimnazjach, liceach o takich pacyfikacjach wsi i miasteczek jak: Borów, Szczecyn, Wólka Szczecka, Łążek Zaklikowski, Łążek Chwałowski, Karasiówka, Aleksandrów, Lipniak-Majorat, Krasowo-Częstki, Józefów Duży, Skłoby, Michniów, Smoligów, Złoczew, Sochy, Poturzyn, Jamy, Rajsk, Wanaty, Olszanka, Jabłoń-Dobki, Skałka Polska, Różaniec, Szarajówka, Ochotnica Dolna?
Zapewne nikt z młodzieży nie będzie wiedział, o co chodzi i z czym te nazwy się wiążą. Jednak na pytanie, z czym kojarzy im się nazwa Jedwabne, bez zająknięcia odpowiedzą wszyscy prawidłowo i identycznie, jak młodzież w izraelskich Szkołach. Niby żyjemy w Polsce a o Polakach pomordowanych wiemy niewiele. Cały świat zna Jedwabne a o nas cicho bo jesteśmy gorsi. Ostatnio wszyscy słyszeli że śmierć Żyda jest wielką metafizyczna traumą a my Polacy to druga kategoria. Podludzie umierają zwyczajnie. 
Pamiętajmy, że do tej drugiej kategorii ofiar, już  podludzi, doprowadziły nas przez niespełna ćwierć wieku okrągłostołowe, jawnie antypolskie „elity”.
Zapamiętajmy sobie dokładnie wszystkie imiona i nazwiska tych szkodników i zdrajców, którzy  zdradzili naszą ojczyznę i doprowadzili do stanu, z którego wydobywanie jej będzie trwało długie lata. Oczywiście pod warunkiem, że się otrząśniemy i pogonimy tę swołocz, której „polskość” polega jedynie na posługiwaniu się polskim językiem, jako skuteczną bronią wymierzoną przeciwko nam.
Musimy walczyć i przekazywać wiedzę, nie może być tak że z poszkodowanych zrobi się katów a holocaust przypisze się tylko jednym,, lepszym".
    12 lipca ustanowiono dniem Walki i Męczeństwa Wsi. Dzień ten jest świętem państwowym, w hołdzie mieszkańcom polskich wsi za ich patriotyczna postawę w czasie ||wojny światowej - za pomoc  udzielaną uciekinierom, osobom ukrywajacym się przed prześladowaniami i wysiedlanym, walkę w oddziałach partyzanckich, za żywienie mieszkańców miast i żołnierzy podziemnego państwa polskiego oraz z szacunkiem dla ogromu ofiar poniesionych przez mieszkańców wsi - - rozstrzeliwanych, wyrzucanych z domostw, pozbawianych dobytku, wywożonych do sowieckich łagrów i niemieckich obozów koncentracyjnych oraz na przymusowe roboty.
Utworzona też została strona, przy wsparciu IPN o martyrologii Polskiej Wsi. http://martyrologiawsipolskich.pl/mws/zbiory/multimedia/galeria-zdjec/54283,Eksterminacja-wsi.html

wtorek, 10 lipca 2018

Masowa egzekucja przedstawicieli inteligencji białostockiej dokonana przez Niemców 10 lipca 1943r

Rozstrzelani w Bacieczkach 

11 lipca 1943 r. na tablicach ogłoszeń i ścianach domów w Białymstoku ukazały się ogłoszenia następującej treści :
,, W celu zadośćuczynienia rosnących w ostatnim czasie napadów na Niemców i ludność miejscową w Białymstoku, zarządziłem rozstrzelać w dniu 10 lipca 1943 r .85 osób z miejscowej ludności, przeważnie inteligencji, JAKO WYRAZICIELI POLSKIEJ NIEPODLEGŁOŚCI ". Ogłoszenie podpisał komandor bezpieczeństwa i SD na okręg białostocki. 
Wspominany wyżej akt terroru był jednym z przejawów hitlerowskiego barbarzynstwa wobec narodu polskiego. Z oświadczenia Hitlera z lipca 1939r. w Obersalzbergu wynikało niezbicie, że celem wojny z Polską będzie fizyczne wyniszczenie przeciwnika, a dalszym etapem wyludnienie tego kraju i zasiedlenie Niemcami. W elitach hitlerowskich utrwaliło przeświadczenie, że w pierwszym rzędzie zniszczeniu winna ulec inteligencja, jako warstwa przywódcza narodu. W rejonie białostockim przejawem akcji A-B były systematyczne aresztowania i wysyłka do obozów koncentracyjnych nauczycieli i innych przedstawicieli środowisk inteligenckich. Wczesnym rankiem 10 lipca 1943 r. aresztowano grupę nauczycieli, urzędników i uczniów. Przetrzymano ich zaledwie kilka godzin w więzieniu białostockim, a następnie wywieziono na miejsce masowych straceń w lasku pomiędzy Starosielcami a wsią Bacieczki. Wśród skazańców byli uczestnicy tajnych kompletów. Niektórzy z nich byli członkami AK. Na liście prospekcyjnej znalazły się także rodziny aresztowanych, dzieci i niemowlęta. Do zaplanowanego mordu wybrano wyłącznie Polaków.
         Oto niepełna lista zamordowanych: Józefa Buzalska, Jan Bajena, Dereszkiewicz z Supraśla, inż. Dąbrowski, Wacław, Irena i Hanna Deszek, małżeństwo Dzienisowie, Leokadia Franckowiak, Edwin Gorski z Supraśla, Zbigniew Górski, Wacław, Stanisław, Andrzejek, Jurek, Elżunia Goliszewscy, Jurczak z Supraśla, Stanisław Klepacki; żona, syn i dwie córki nauczyciela Kaweckiego, Kotowski z Białegostoku, Walerian Poznański, Jerzy Paradowska, Prokopczukowa że Świerdziałowa, Zofia Siwierska, małżeństwo Ratowscy, Władysław Szulc, Soczek że Starosielc, Jarosław Sztachelski, Albin Sledziński, Michał Szarejko geosetq Jan Szczucin, Zygmunt Sokołowski, Mieczysław Unger, małżeństwo Wiewiórscy, Zofia Wrońska, Stanisław Zambrzycki, Sulikowski z Białegostoku. 
     Oto relacja przypadkowego naocznego świadka z przebiegu kaźni:
    ,, Około godziny 15-tej na szosie warszawskiej od strony Białegostoku pojawiły się samochody. Ktoś na ich widok zagwizdał i własowcy zeszli w jedno miejsce. Małe samochody odjechały na boki, a ten duży zaczął tyłem cofać się ku początkowi długiego rowu. Usłyszałem krzyki ludzi, płacz, wołanie Boga. Przywięzieni stali jeszcze w wozie, ale już nad dołem w którym leżeli poprzedni zamordowani. Nikt z przywiezionych nie chciał wejść do dołu dobrowolnie, oprawcy spędzali ich siłą, bili pałkami,. Samochód opustoszał. Skazanych rozstawiono wzdłuż ściany rowu: były tam kobiety i mężczyźni, także dzieci. Dwaj Niemcy, którzy poprzednio pili wódkę, szybko wskoczyli na łazik, chwycili automaty, a żandarmi stojący nad rowem odeszli na boki. Teraz widziałem dobrze ludzi wystawających do połowy tułowia z dołu. Moment i posypał się 'grad kul z automatów. Milkły głosy i znikały wystające kontury ludzkie. Byli jednak i tacy, którzy próbowali wypełzać z rowu na polanę, ci padali ofiarami ognia karabinowego. Po dwóch, trzech minutach zapadła cisza. Oprawcy zeskoczyli z łazika, znów pili wódkę i palili papierosy, a własowcy chodzili wzdłuż rowu i przesuwali żerdziami ciała zabitych w rowie. Padły jeszcze pojedyńcze strzały - to dobijano rannych. Stojący samochód pojechał znów w kierunku Białegostoku''. 
Jerzy Szczucki. 



sobota, 7 lipca 2018

Z obu stron skazanych na śmierć ludzi stali żołnierze z automatami w ręku. Smutna droga ziemska dobiegała kresu przy jamie.

               7 lipca 1943 roku podczas pacyfikacji polskiej wsi Szaulicze (w dawnym woj. białostockim, powiat wołkowyski), Niemcy mordują 336 osób, w tym 120 dzieci.



Pacyfikacja była zemstą za zabicie przez partyzantów radzieckich(według niektórych źródeł byli to AK-owcy)
 niemieckiego doktora, hauptmanna Mazura. 

Wczesnym rankiem 1943 r. jeszcze przedtem, jak mieszkańcy 
mieli wypędzać bydło na paszę, Szaulicze potrójnie zostały otoczone przez żołnierzy niemieckich oraz policjantów. Mieszkańców na siłę wygnano ze swych domów i popędzono do centrum wsi. Sprawdzono wg listy, po czym zarzucono im współpracę z partyzantami. Starców, mężczyzn i chłopców 
odłączono od kobiet i wszystkich zamknięto w chlewach. Niektórym do rąk dano łopaty i kazano kopać 
sobie mogiły…Tego dnia zostało rozstrzelanych 
336 osób, włączając 120 dzieci. Wszystkie domy wraz z zabu-
dowaniami zostały spalone. Wioska Szaulicze, licząca 77 domów, gdzie mieszkały 94 rodziny, przestała istnieć…

 Przed planowaną akcją zniszczenia wsi, Niemcy zatroszczyli się o majątek chłopów. Opowiada Kazimierz Duda, ur. w 1919 r.:«Z rana 7 lipca do nas do wsi Wojtkowicze przybyli Niemcy i rozkazali sołtysowi bez ociągania się zorganizować dwadzieścia koni wraz z wozami. Na każdy wóz należało 
dać po dwie osoby – właściciel konia oraz pomocnik. Pomocnicy musieli zabrać ze sobą łopaty. Gdzie i po 
co, nikt nikomu nie tłumaczył, jedynie powiedziano, że należy jechać w kierunku Szaulicz. Wyznaczony dla mnie pomocnik nie przybył i ja jako jedyny okazałem się sam. Za 
wsią Biskupce nasz obóz dołączył do czekających już na nas chłopów biskupskich. Przed Szauliczami czekał na nas policjant Obuchowicz. Wioska już była otoczona przez policjantów oraz żandarmów. Obuchowicz przeprowadził obóz przez Niemców, i my wjechaliśmy do wsi. W wiosce nie było widać ani jednej osoby. Do tego czasu Niemcy spędzili wszystkich mieszkańców do dwuch ogromnych obór na obrzeżach wsi: mężczyzn w jedna stronę, kobiety z dziećmi w drugą. Wszystkich mężczyzn od wozów rozstawiono przy porzuconych chatach, z których rozkazano wynosić produkty spożywcze, dobrą odzież oraz pościel. Wszystko mieliśmy kłaść na wozy.Zabraliśmy się do pracy. Sypiemy do worków zboża, ziemniaki, przenosząc to wszystko z obory 
na wóz. Bydło jeszcze przed nami zabrali inni. Zabrałem 
jakieś ubrania, tkane prześcieradła, ręczniki, poduszki, kołdry. Wszystko, co nam kazano. Sprawdzą, jeśli coś zostawilibyśmy, ukarano by nas. Kiedy wozy były załadowane odprowadzono nas za otoczenie i zatrzymano. Czekamy. Wówczas Niemcy czekali aż mężczyźni z Szaulicz wykopią mogiły. 
Czy domyślaliśmy się, jaki los czeka Szaulicze i ich mieszkańców. I tak, i nie. Każdy z nas miał nadzieje, że 
większość rodzin zostanie wysłana do robót przymusowych do Niemiec. Jeśli kogoś rozstrzelają, to tylko po to, by postraszyć. Wszyscy wspaniale znaliśmy rozkaz władz niemieckich, 
że za zabitego we wsi czy niedaleko jej żołnierza niemieckiego, zostanie rozstrzelanych 6 osób zakładników. 
Tego, co wydarzyło się pół godziny później, nikt nie mógł sobie nawet wyobrazić.W oborach, gdzie ludzie zostali 
zamknięci, szerokie drzwi dla wjazdu konia z wozem zawsze były robione od strony ulicy. Z boku zostawały wąskie drzwi jako wyjście zapasowe. Przez nie zaczęto wyprowadzać 
ludzi na zewnątrz. Załadowany obóz stał gdzieś na odległości 300 metrów od wykopanych dołów. Nam było 
dobrze widać, jak przebiegała ta straszna akcja zagłady ludzi. Z obu stron skazani na śmierć byli otoczeni przez żołnierzy z automatami w ręku. Smutna droga ziemska dobiegała kresu przy jamie. Nie ma szans na ucieczkę. Nawet, gdyby 
udało się uciec, to nie było żadnych szans przedostać się przez potrójne okrążenie żołnierzy. Nawet kura nie 
byłaby w stanie uciec ze skazanej wsi, nie to, że człowiek.
Jak tylko skazany podchodził do jamy, strzelano doń z automatu. Ciało spadało w dół. Nie wszyscy umierali od razu. Do mogiły spadali też ranni, ale ich nie dobijano 
– kolejne ciała dokładnie zakrywały i martwych i tych, kto jeszcze był żywy. Rzeź skończyła się w godzinę. 
Mężczyznom z obozu kazano wziąć łopaty i pójść zakopać mogiły. Kiedy podeszliśmy do jamy, przed nami 
ukazał się przerażający widok. Ci, którzy nie umarli od razu, próbowali wykaraskać się na powierzchnię, do 
światła, ale przywaleni z góry martwymi ciałami, nie dawali rady, nie mogli pozrzucać te ciała. Wyglądało 
to tak, jakby martwi powstawali z mogiły. Do tego mogiły nie milczały, ale stękały. Jakby sama ziemia stękała. 
Z różnych stron donosiły się jęki i rozpaczliwy płacz.
Wielu mężczyzn straciło przytomność od tego widoku. In-
nym po prostu ręka się nie podnosiła się, żeby wziąć łopatę, zaczerpnąć ziemię i rzucić na poruszającą się 
ludzką masę. Wszystkim po policzkach ciekły łzy. Widząc to wszystko, oficer niemiecki dał jakiś rozkaz żołnierzom, i tamci odsunęli nas na bok. Leżących bez przytomności mężczyzn swoi odciągnęli na stronę. Esesmani z czaszkami na czapkach 
zarzucili za plecy automaty i sami zabrali się za łopaty. Nagrzana przez słońce ziemia z cichym hukiem 
padała na jeszcze nie ostygłe ciała. Gdy mogiła była przysypana ziemia warstwą na łopatę, esesmani prze-
kazali narzędzia chłopom. Od ruchu ciał cienka warstwa ziemi popękała, osypując się na dół, ukazując zabitych i jeszcze żywych. Starając się tam nie patrzeć, ludzie zasypywali 
mogiłę...Kiedy mogiła została zasypana chłopom dano rozkaz wrócić do wozów. Trzech Niemców z rakietnicami w rękach poszli po bezludnej wsi. Wystrzeliwano w otwarte okno czy drzwi domu. Szaulicze były wioską dość zamożną, domy były 
najczęściej kryte nie słomą, a blachą. Dlatego dopiero po jakimś czasie ogień się rozpowszechniał i wyrywał 
na zewnątrz. Natomiast obory, kryte słomą zapalały się natychmiast i płonęły w mig, wyrzucając w niebo 
tysiące skier, jakby oddając hołd zabitym gospodarzom.
Przygnębieni tym, co zobaczyli, mężczyźni powieźli ludzkie dobro do Wojtkowicz. W Wojtkowiczach wozy zostały 
rozładowane w specjalnie juz przygotowanym gumnie. Po skończeniu rozładowania, stanęliśmy z boku. Mężczyźni zapalili „kozie nóżki” i stali czekając dalszych rozporządzeń 
Na jednym z wozów pozostał leżeć kożuszek. 
Ze względu na konia, każdy mieszkaniec wsi wiedział, czyj to jest wóz. Zwróciłem się do Janka, młodego, 
nieżonatego chłopca: 
-Głupiś, Janku! Ludzi pozabijano, a ty o szmatach myślisz! Na ludzkim nieszczęściu chcesz się wzbogacić!
- Wszystko jedno Niemcy zabiorą! 
– tłumaczył się tamten.
Dopiero co skończyliśmy ten nasz dialog, jak oficer niemiecki coś powiedział tłumaczowi, a tamten krzyknął, zwracając się do nas:
- Czyj wóz!? – wskazał ręką na 
ten, gdzie leżał kożuch.
- Janku! To przecież twój wóz! 
Idź! – powiedzieli mężczyźni. Janek 
podszedł do przodu.
- Dla siebie go zostawiłeś? – 
Zapytał oficer za pośrednictwem 
tłumacza.
-- Nie! Nie! Nie zostawiałem sobie! 
Wystraszył się tamten, przeczuwając, 
ze może być źle.
- Kom! – powiedział oficer i 
ręką wskazał w stronę magazynu. Chłopiec pokornie podszedł. Niemiec poszedł za Jankiem. Idąc wyjął pistolet i bez zapowiedzenia czy uprzedzenia strzelił mu w tył głowy. 
Janek jakby potknąwszy się upadł. Esesman krótko zwrócił się do chłopów, którzy stali oniemiali:
- Zabierzcie ciało i zawieźcie 
je do domu. Władza niemiecka 
nadal będzie tak postępowała ze 
złodziejami. Powiedzcie wszyst-
kim, że Szaulicze ucierpiały za po-
moc bandytom. Możecie jechać do domów.

Fragmenty tekstu : Magazyn Polski. Na uchodźstwie nr 9-10 (21-22)
[wrzesień-październik 2007]