niedziela, 31 marca 2019

1 kwietnia 1944 r. we wsi Poturzyn pow. Tomaszów Lubelski esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna” oraz sotnia UPA Iwana Sycza – Sajenko „Jahody” obrabowali i spalili wieś oraz zamordowali 162 Polaków.

Mogiła wojenna zamordowanych przez nacjonalistów ukraińskich w Poturzynie. 

Antypolskie nastawienie wśród Ukraińców nasiliło się z chwilą nastania okupacji. Już w listopadzie 1939 roku koło szkoły w Poturzynie  (gm. Telatyn, pow. Tomaszów Lubelski, woj. Lublin) Ukraińcy zorganizowali manifestacją, podczas której wykrzykiwali antypolskie hasła. Potem Poturzyn był kontrolowany przez nacjonalistów ukraińskich. W szkole mieścił się posterunek policji ukraińskiej oraz skład amunicji. Od jesieni 1943 roku coraz częściej odnotowywano napady na ludność polską, które potwierdzały wieści o nadchodzącej z Wołynia fali okrutnej zbrodni na Polakach. Ewakuację ludności z Poturzyna i Nowosiółek zarządzono na dzień 17 marca 1944 r. Po uzyskaniu tej informacji, przekazanej przez wywiad AK, Polacy zostawiali swe domostwa oraz dobytek całego życia i uciekali w zachodnie rejony powiatu. Z różnych przyczyn - wielu mieszkańców Poturzyna musiało pozostać w swych domach. Większość z nich spotkał okrutny los. 23 marca 1944 r. zamordowanych zostało (według różnych źródeł) od 35 do 50 mieszkańców. 
Drugie wejście ukraińskich bandytów do Poturzyna było tragiczniejsze w skutkach niż pierwsze...
1 kwietnia 1944 r. esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna” oraz sotnia UPA Iwana Sycza – Sajenko „Jahody” obrabowali i spalili wieś oraz zamordowali 162 Polaków, głównie uciekinierów z innych miejscowości z terenu gmin dołhobyczowskiej, kryłowskiej. Atak nastąpił we wczesnych godzinach rannych, otoczono wieś by nikt nie mógł jej opuścić. Ludność została zastrzelona w czasie snu. W okrutny, wyrafinowany sposób zabijano bezbronne dzieci, kobiety i starców. Po tej bestialskiej zbrodni wieś opustoszała z ludności cywilnej. Do nadejścia frontu wschodniego wieś opanowana była przez nacjonalistów ukraińskich. Linia obrony zorganizowana przez partyzantów polskich przechodziła 8 km na południowy zachód.

Grozę tego dnia przedstawia w swej relacji naoczny świadek Maria Radwańska : „Upowcy sprawdzali dokumenty i kazali mówić ukraiński pacierz. Gdy trafili na polską rodzinę, wszystkich zabijali na miejscu. Nie oszczędzali ani starców, ani dzieci, ani chorych. Tylko niewielu naszym, wśród nich właśnie mnie, 16-letniej dziewczynie, udało się uciec i ukryć. Ludzie na kolanach prosili o litość. Na darmo. Strzelano do nich, kłuto widłami, zabijano siekierami. W tym dniu oprawcy z UPA zabili też moją matkę i dwie kuzynki. Gdy dokonali już mordu, podpalili polskie domy, dwór i aptekę” . Tamten okres dobrze pamiętała Regina Boguszewska, która przed Ukraińcami uciekła do podtomaszowskiej Chorążanki. Opisała te koszmarne wydarzenia następująco: „W sobotę przed Niedzielą Palmową we wsi rozległ się ogromny krzyk. Słychać było strzały, w kilku miejscach pokazały się języki ognia. Wybiegliśmy na pobliskie wzgórze. Zdawało się, że palą się Chodywańce. Silni i młodzi ludzie ratowali się ucieczką. Najbezpieczniej było uciekać w stronę Jarczowa. Ci, którzy skierowali się do lasu, w stronę kolonii Chodywańce, wpadli w ręce Ukraińców. Między schwytanymi był ksiądz z naszej parafii Jakub Jachuła. Padło wówczas 36 osób schwytanych przez Ukraińców. Ustawiono ich nad wcześniej wykopanym przez miejscowych Ukraińców dołem i zastrzelono. Straszną śmierć zgotowali Ukraińcy naszemu księdzu. Najpierw wlekli go do lasu, po drodze znęcając się nad nim. Później wesoło się bawiąc, przystąpili do wymierzania męczeńskiej śmierci księdzu. Po kawałku obcinali mu uszy i ręce. Na koniec, zemdlonego przerżnęli piłą, obserwując, jak wychodzą z księdza jelita. W tych ciężkich cierpieniach konał. Później jego zwłoki odkopała rodzina i zabrała. Gdzie był zagrzebany, wskazała pewna ruska kobieta, którą Ukraińcy zabrali do swego obozu jako kucharkę. Z jej też opowiadania dowiedziałam się, jak Ukraińcy żałowali, że nie mogli sobie zrobić podobnego widowiska z nauczycielki. Ta im umknęła. Po wojnie ja i kilka osób z Chodywaniec byliśmy wzywani do parafii w Tomaszowie Lubelskim. Tam opowiadaliśmy o męczeńskiej śmierci księdza. Długo czekaliśmy, że może ksiądz będzie kanonizowany. Do końca został wśród swoich owieczek i to on spośród nich poniósł najbardziej okrutną i męczeńską śmierć”. (Marian Adam Stawecki: „.Rajd śmierci pod Tomaszowem Lubelskim”; "Tygodnik Tomaszowski" nr 12 z 20 marca 2012 r. ; za: (przez Telatyn)”. (http://www.poturzyn.pl/index.php?q=okupacja ). http://www.tygodniktomaszowski.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=304%3Ahistoria-rajd-mierci&catid=5%3Ahistoria&Itemid=7 ;14.04.2012).
http://www.zamosconline.pl/text.php?id=12079&rodz=zapo&tt=poturzyn-uczcil-pomordowanych-mieszkancow-

7 komentarzy:

  1. Nigdy więcej. Polacy Trzymajmy się razem. Pan Bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutna historia niech Bóg ma te ofiary w swojej opiece.

    OdpowiedzUsuń
  3. Był to ukraiński odwet za spalenie i wymordowanie przez AK w dniu 10 marca 1944r wsi Sahryń .

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla Ukraińców cały Wołyń i Galicja Wschodnia oczyszczona z Polaków jest tłumaczona odwetem za nieliczne akcje odwetowe. Ba Polacy źli bo śmieli tworzyć samoobrony. Nie ma ekshumacji i pokory - Ukraińcy barbarzyński naród!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nienawidzę tych fałszywych śmieci. Jebać "Szoszonów"

    OdpowiedzUsuń
  6. Kościół nie potrzebuje męczenników z Wołynia i Nadbugu , tamci księża to nie ich bracia, nie wspominają ich na kazaniach , nie piszą książek - kościół jest poprawny politycznie i zakłamany - ciągle idą procesji z zakonów itp, gdzie osoba zasłużona wykazała się pracą - i to cała zasługa. Będą kanonizować dziadka i babki Papieża a nie wspomną o męczennikach i tysiącach zamordowanych Polków. Wstyd. wstyd i osłabienie....

    OdpowiedzUsuń
  7. straszne losy - a za 400 polskich wsi , należałoby spalic i wymordować pół ukrainy ą pod Kijów/ wtedy hołota hażdzka zrozumiałaby swoje czyny

    OdpowiedzUsuń

#PolishHolokaust