❗️W nocy z 7 na 8 kwietnia 1944 r. - z Wielkiego Piątku na Wielką Sobotę - we wsi Pyszówka pow. Jaworów Ukraińcy należący do krwawej bojówki UPA oraz chłopi ukraińscy z okolicznych wsi obrabowali i spalili 40 gospodarstw polskich i plebanię oraz zamordowali ponad 100 Polaków i 7 ukrywanych przez nich Żydów.
✔️1944, 26 kwietnia - Pismo PolKO Lwów-powiat do Delegata RGO we Lwowie dotyczące akcji terrorystycznych band ukraińskich skierowanych przeciw ludności polskiej:
"Referent organizacji inspekcyjnej w Sądowej Wiszni [Jaworów] zawiadomił nas o następujących wypadkach terroru ukraińskiego. Dnia 7 kwietnia 1944 około godziny 21 uzbrojona banda ukraińska złożona z kilku tysięcy ludzi otoczyła gromadę polską Pyszówkę (7 km od Krakowca) i podpaliła ją granatami ręcznymi. Uciekających z płonących domów strzelano przy użyciu broni automatycznej. Z ogólnej liczby 300 osób, zamieszkujących Pyszówkę zginęło około 100, reszta zdołała zbiec do Krakowca i po uzyskaniu przepustek kolejowych wyjechała za San w okolice Przeworska – Rozwadowa".
✔️ Maria Tyma z domu Heleniak:
"6 kwietnia 1944 r. w Wielki Czwartek, do naszego kościoła w Pyszówce przyjechał ksiądz Władysław Kokoszka z Krakowa, w celu odprawienia mszy świętej i odbycia spowiedzi wielkanocnej. Spowiadał bardzo długo, ponieważ było dużo ludzi, we wsi była napięta atmosfera wynikająca z grożącego niebezpieczeństwa ze strony Ukraińców, którzy w tym czasie dokonali szeregu napadów i mordów w okolicy. Tego dnia, jakiś znajomy Ukrainiec powiadomił Józefa Heleniaka o przygotowywanym napadzie na naszą wieś. Nasi rodzice, pomni ostrzeżenia, całą naszą trójkę rodzeństwa (mnie Marię wówczas 12-letnią i braci Franka 9 lat, Janka 8 lat, i Stasia 2 lata) ułożyli do snu w murowanej komorze. Zamknęłam dobrze drzwi i zasnęliśmy. Obudziły nas strzały i błyski ognia. Po krótkiej chwili usłyszeliśmy krzyki i łomotanie do drzwi naszej komory. Siedzieliśmy cicho, skuleni i przytuleni do siebie. Potem nastąpiła cisza. Za chwilę poczuliśmy ostry swąd dymu, który wciskał się do naszej komory. Sytuacja stawała się coraz groźniejsza, dym gryzł nas w oczy i dusił, nie mogliśmy już wytrzymać. Z trudem otworzyłam drzwi. Wyskoczyliśmy z zadymionej komory na podwórze. Stodoła już runęła i dopalała się. Nasz budynek z komorą, murowany, był cały w ogniu. Wokół nie było nikogo. Stałam bezradna z gromadką dzieci nie wiedząc co mam robić. Postanowiłam pójść do naszego sąsiada Ukraińca do Mielnik, nazywał się Iwan Hradowy. Wzięłam na ręce najmłodszego Stasia i boso w koszulach poszliśmy tam przez pola. U niego jakaś kobieta dała nam zupy, ale bałam się, że może być zatruta. Kiedy było już jasno, do domu wrócił Hradowy. Powiedział mi: „Twoja mama już nie żyje”. Wróciliśmy na nasze podwórze, sufit naszej komory po pożarze zawalił się, od kilku godzin czekał na nas ojciec".
Post Agnieszka Marciniuk
#ToMyjesteśmyPamięcią #PlomienBraterstwa #ПолумяБратерства
#NeverAgain #WeRememberTheFact #ПамятаємоПравду #Reparacje #UkrainianReparationsForPoland #Odszkodowania #CzasZapłatyZaRzeź !!! #Polishholokaust #WW2 #WorldWarTwo #Wołyń #Kresy #UkrainianMurdered #OUN #UPA #UA #Ludobójstwo #Genocidum #Genocide #GenocidumAtrox #UkrainianCrimes #UkrainskieZbrodnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
#PolishHolokaust