sobota, 4 czerwca 2022

❗️5 czerwca 1943 roku o 3 nad ranem, bandy Ukraińców z UPA zaatakowały wieś Chiniówka w powiecie zdołbunowskim województwa wołyńskiego i w bestialski sposób zamordowały 100 Polaków. Konno i pieszo ścigali uciekających i torturowali przed śmiercią. Krzyki ofiar słychać było w sąsiednich wsiach. Z dymem poszło 40 zagród.

 

❗️5 czerwca 1943 roku o 3 nad ranem, bandy Ukraińców z UPA zaatakowały wieś Chiniówka w powiecie zdołbunowskim województwa wołyńskiego i w bestialski sposób zamordowały 100 Polaków. Konno i pieszo ścigali uciekających i torturowali przed śmiercią. Krzyki ofiar słychać było w sąsiednich wsiach. Z dymem poszło 40 zagród.


W 1943 roku banderowcy zaczęli napadać na wszystkie wołyńskie wioski. Palili, grabili, mordowali. Chiniówka była osadą, w której dominowała ludność polska; tylko kilka rodzin było ukraińskich.


Z powodu powtarzających się w okolicznych wsiach nocnych napadów na Polaków, od marca 1943 roku Polacy w Chiniówce nocowali poza swoimi domami. Bezpieczeństwa pilnowały warty złożone z mężczyzn uzbrojonych w widły i siekiery. Sądnej nocy alarm wszczęty przez warty wywołał panikę; ludność wsi próbowała ratować się ucieczką, przede wszystkim do lasu.


Ocaleni z rzezi pochowali zabitych w zbiorowej mogile koło szkoły, która była jedynym ocalałym budynkiem we wsi. Część z nich następnie ewakuowała się do Mizocza i Ostroga. Pozostali ukrywali się w wapiennych jaskiniach położonych wokół Chiniówki. 7 z tych osób zostało w późniejszym czasie schwytanych i zabitych przez upowców.


☑️Wspomnienia pani Anastazji Paszkowskiej, która po latach od rodzinnej tragedii nie może pogodzić się z okrucieństwem:


"Moją mamę, wujaszka, wujenkę i ich dwóch synów to nożami zamordowali. Takimi długimi nożami. Wie pani, tu na targu ja kiedyś kupiła taki długi mocny nóż - na pamiątkę, że takim moją mamę zamordowali. Moja mama nazywała się Rozalia Wierzbicka - dostała 8 noży w plecy. Kazali wszystkim się położyć i tak ich mordowali nożami. Wuj Piotr nie chciał się położyć to mu brzuch rozpruli i męczył się, bo mu kiszki wypłynęły. Jego syn Wacek lat 15 zaczął uciekać, został postrzelony w nogi, upadł, doskoczyli do niego i podziobali nożami raz przy razie. Drugi syn Jan 12 lat pasł krowy, został złapany razem z czwórką innych dzieci – miały poprzebijane piersi bagnetami i powiązali ich drutami kolczastymi. Najstarszy syn Marian przybiegł do domu, chciał ostrzec, żeby się chowali ale już było za późno. Krwi było po kostki. Moja mama i jego mama jeszcze się trzepały i charchotały, a ojciec ryczał z bólu i opowiadał jak to było. Żądali pieniędzy i zegarki, potem kazali się kłaść na podłodze i zadawali ciosy. Potem on ich wszystkich pozaciągał i wrzucił do jamy. Była taka głęboka jama co kartofle na zimę my składali- tam ich wrzucił jak do grobu. Tylko przykrył jamę prześcieradłem Mojego wujaszka to pociągnęli nożem brzuch tak od góry do samego dołu, że mu kiszki wypłynęły. Ale wujaszek jeszcze żył do niedzieli. To on go zabandażował i na wóz - do Mizocza chciał zawieźć. Ale wujaszek umarł po drodze. To on z powrotem do Chiniówki i tam gdzie moja mama, jego mama i rodzina to tam, do tego dołu go wrzucił, żeby byli razem. Nawet nie zasypywał, tak zostawił i sam uciekł do Mizocza. 


Chciałabym jeszcze dodać kilka informacji o członkach mojej rodziny, którzy zginęli z rąk banderowców:

- Julian Lewicki z Komaszówki, pow. Dubno, ojciec mego ciotecznego brata, pojechał z kuzynem Józefem Markowskim po drzewo do lasu i ślad po nich zaginął. Ani koni, ani wozu, ani ludzi. Znaleziono tylko czapkę i chustkę do nosa.

- Marian Wierzbicki, (który był naocznym świadkiem konania w męczarniach swego ojca Piotra, Matki Franciszki i mojej Matki Rozalii Wierzbickiej) uciekł z Chiniówki, zabierając żonę, dwoje dzieci i najmłodszego brata, 13-letniego Janka. Wyjechał z nimi do Mizocza. Tu Janek Wierzbicki i jeszcze czworo innych dzieci, pognali za miasto krowy na pastwisko. Złapali ich banderowcy, przebili dzieciom nożami brzuchy, nanizali na kolczasty drut i owinęli wokół telegraficznego słupa. A na koniec podziobali jeszcze te biedne dzieci nożami. Konały w strasznej męce.


(...) Gdy wracaliśmy od teściów do domu, spotkaliśmy trzy osoby z sąsiedniej wioski, które nam powiedziały: Zawracajcie, bo Chiniówki już nie ma. Została spalona i dużo ludzi wymordowano. Więc zaraz zawróciliśmy, a ja po paru dniach pojechałam do Mizocza, gdzie schronili się ci, co się z Chiniówki uratowali. I dopiero od nich dowiedziałam się o wszystkim i kogo zamordowano. 

To co zapamiętałam:

- z drugiej rodziny Wierzbickich - Piotra, on Stanisław i 2 dzieci,

- Władysława Wojciechowskiego z synem,

- Stanisława Wysockiego porąbali siekierą,

- całą rodzinę Hrynowieckich: […] (sprostowanie z marca 2008 r. Anety Kaczmarek na podstawie wywiadu ze swoim dziadkiem Ludwikiem Hranowickim (dawniej Hrynowiecki): Zamordowani zostali Władysław i dwoje dzieci: Wacław i Stasia, natomiast Franciszką z synem Ludwikiem uciekli, a Marysię przygarnęła Ukrainka, która podawała ją za swoją córkę).

- Adama Przewłockiego porąbali,

- jego brata Józefa Przewłockiego z żoną i 3 dzieci,

- Elizę Przewłocką torturowali, potem powiesili.


Zamordowano dużo osób z rodzin Czechowskich:

- Stanisława, jego syna, synów i 2 dzieci,

- dwie jego rodzone córki, Leontynę i Bronisławę, które były żonami Ukraińców. Bronisława była żoną należącego do bandy Petra Przewłockiego, którego dziadek był Polakiem. Na koniec przywieziono ich do ukraińskiej wioski Mosty i tam mordowano. Ona zginęła, a on podobno odzyskał zdrowie i po wojnie dużo ludzi widziało go w Polsce (pod zmienionym nazwiskiem).

- z drugiej rodziny Czechowskich, Janin i jej dzieci.

Dużo też osób zginęło z rodziny Adaszyńskich.

- Wiem, że zamordowana została Rozalia Adaszyńska (żona Romana) i jej 3 dzieci, także inni, ale nie wiem kto.

- W rodzinie Szpakowskich zginęli: mąż, żona, syn i córka.


Z rodziny Naumowiczów:

- Zygfryd zastrzelony został przez Petra Przewłockiego; sama widziałam, jak prowadził Zygfryda pod karabinem koło mego domu do lasu. (Tam gdzie droga prowadziła do wsi Kudry). Potem usłyszałam strzały, a po kilku minutach Petro wracał już sam. Wstąpił do mego domu, poprosił o wodę do picia i zapytał po ukraińsku o męża: de czołowik? Znałam go dobrze, zawsze mówił po polsku, był nawet kilka razy u mnie w domu, a później stał się bandziorem.

- Florian, s. Aurelego,

- Mieczysław z żoną i dziećmi, oraz

- Bolesław Jarmoliński (s. Pawła i Heleny).

Dowiedziałam się wtedy od ludzi, że ciała wymienionych tu osób były porżnięte i porąbane siekierami.


Mam już 87 lat, jestem starym człowiekiem i dziękuję Panu Bogu, że daje mi jeszcze trochę sił, a przede wszystkim pamięć, bo ci młodzi nic nie wiedzą i nie mogą powiedzieć o tym co się wydarzyło. A dużo świadków banderowskich zbrodni już odeszło w zaświaty, albo są chorzy i głusi, i nic już nie napiszą...

Mi samej nigdy nawet do głowy by nie przyszło, że Ukraińcy to jakiś odmienny naród. Wierzyli w tego samego Boga, czcili Matkę Boską. Modlili się i żegnali znakiem krzyża. Kto mógłby pomyśleć, że przyjdzie taki czas gdy zmienią się w diabły i będą bez litości i sumienia mordować Polaków?".

Post Agnieszka Marciniuk 

#ToMyjesteśmyPamięcią #PlomienBraterstwa #ПолумяБратерства

#NeverAgain #WeRememberTheFact #ПамятаємоПравду #Reparacje #UkrainianReparationsForPoland #Odszkodowania #CzasZapłatyZaRzeź !!! #Polishholokaust #WW2 #WorldWarTwo #Wołyń #Kresy #UkrainianMurdered #OUN #UPA #UA #Ludobójstwo #Genocidum #Genocide #GenocidumAtrox #UkrainianCrimes #UkrainskieZbrodnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#PolishHolokaust