Paź312019
Najpowszechniej uprawianą polityczną działalnością są w Polsce próby zwrócenia uwagi na siebie, za pomocą czynności błahych i nieistotnych, ale wzbudzających wielkie emocje. Choć nie zawsze wielkie, czasem też mniejsze. Opowiem najpierw o przykładach przedwojennych, a potem o tych współczesnych. Z publicystyki Stanisława Mackiewicza najbardziej utkwiły mi w sercu te fragmenty, które dotyczyły bezradności politycznej sanacyjnych elit. Chodziło o czas tuż przed wojną, kiedy to sprawy stawały się coraz bardziej jasne i wyraziste, a minister Jędrzejewicz, dla przykładu, zajmował się wówczas promocją kilimów huculskich. Owo niezrozumienie okoliczności i czarowanie rzeczywistości, nazwane przez Wańkowicza chciejstwem, było wręcz rozpaczliwe. Ludzie, którym się zdawało, że o czymś decydują, zostali, z dnia na dzień właściwie postawieni wobec eskalacji postulatów politycznych, którym w żaden sposób sprostać nie potrafili, albowiem oni i ich organizacja były jedynie chwilowymi kreacjami, które nie miały oparcia właściwie nigdzie, może poza źle zorganizowaną, źle wyposażoną i źle dowodzoną armią. Tak jednak miała zostać unieważniona już na początku wojny. Czy realny wymiar polityki był przez nich zauważany? Myślę, że tak, ale im bardziej bezradni byli wobec rozwijających się wypadków, tym gwałtowniej przeciwko nim protestowali i tym głupsze decyzje podejmowali, nie rozumiejąc jaki będzie ich finał.
czytaj więcej>>>>
Czy dziś możemy obserwować podobne działania? Rzecz jasna, że możemy. Oto rada miejska miasta Białystok, jednym głosem sprzeciwu, zdecydowała, że ulica majora Szendzielarza-Łupaszki, będzie się odtąd nazywała Podlaska. Radni KO sobie tego zażyczyli. Ja zaś, czytając o tym, nie mogłem wyjść ze zdumienia nad jednym faktem. Oto tablice z nazwą tej ulicy były regularnie zamazywane czerwoną farbą przez nieznanych sprawców. I wyobraźcie sobie, że nikt w mediach centralnych tego nie zauważał. Nie wiem nawet czy media lokalne o tym pisały. Nieznani sprawcy dewastują miejską infrastrukturę i nikt nie protestuje? To moim zdaniem dziwne, zwłaszcza, że każdy może sobie łatwo wyobrazić, co by się działo, gdyby jakiś nieznany sprawca zamazał farbą nazwę ulicy tego żydowskiego terrorysty, którego nazwiska zapomniałem, a która jest tam w centrum. Nawet szkoda mówić co by się tam wyprawiało.
Radni KO, którzy w Białymstoku wygrali, ponieważ miasto jest pompowane emocjami płynącymi z Czerskiej i w zasadzie nie ma własnej tożsamości, choć uważane jest za jedno z nielicznych miast w Polsce, które takową posiada, nie potrafili zrobić nic innego, jak tylko prowadzić uporczywą kampanię przeciwko Łupaszce. I właśnie zwyciężyli. Czy radni KO, potrafili zająć się czymś jeszcze poza zmianą nazwy ulicy, albo stymulowaniem wrogości pomiędzy katolicką a prawosławną populacją w Białymstoku? Nie sądzę. Ich misja bowiem nie opiewa na żaden inny rodzaj aktywności. To są ludzie, którzy zostali do rady tego miasta wybrani po to, by w sposób uporczywy i absurdalny zwracać na siebie uwagę publiczności. I do niczego więcej się nie nadają.
Jak wiemy miasto Białystok jest wdzięcznym terenem do eksploatacji propagandowej i różnych społecznościowych prowokacji. Nie dość, że leży na terenie ekologicznie podejrzanym, to znaczy tak czystym i cennym, że niedługo będą tam kastrować ludzi za zbieranie szczawiu na łące, to jeszcze zamieszkiwane jest przez ludność prawosławną. Jak wiemy, kwestie wyznaniowe nie są w ogóle istotne w tak zwanym codziennym życiu i ludzie swoją ekonomię codzienności ustawiają tak, by nie przejmować się sprawami, które są ważne od święta. Te świąteczne zaś, w których manifestują się różnice ekscytujące przyjezdnych kwestie, są dla mieszkańców Podlasia tak oczywiste jak wschody i zachody słońca. Żeby coś zaczęło się dziać, potrzebna jest inspiracja z zewnątrz, mniej lub bardziej gwałtowna, albo po prostu prowokacja. Jak pamiętamy, nasz ulubiony minister Sienkiewicz odgrażał się kiedyś, że każde aresztować i ścigać wszystkich narodowców w Białymstoku, bo jeden coś tam powiedział, a inny wykrzykiwał na ulicy różne wyrazy. Bardzo przepraszam, a co z tymi, którzy zamalowywali tablicę przy ulicy Łupaszki? Dlaczego oni nie byli ścigani?
Sytuacja w Polsce, która ponoć jest już Polską etnicznie jednolitą, a przynajmniej taką miała być po wojnie, znowu zaczyna przypominać czasy międzywojenne. To znaczy władza, przynajmniej z niektórych opcji pobudza do aktywnego działania, tak zwane żywioły etniczne, które – żyjąc według swoich zasad i nie wadząc nikomu – mają domagać się czegoś, jakiegoś poszanowania, większych praw czy czegoś jeszcze. W istocie chodzi o określanie się wobec zestawu symboli, który jest wytrychem otwierającym różne puszki z Pandorą ( to taki żart, piszę na wypadek, gdyby mąż pani Diduszko czytał ten tekst). Zwróćmy uwagę na to, że na tym Podlasiu, mniejszości białoruska i ukraińska, to są jednak mniejszości, czego zdaje się nie zauważają radni KO. Państwo Polskie zaś, a także większość mieszkańców miasta Białystok, może domagać się tego, by ulica nosiła nazwę Łupaszki. Okay, tak się złożyło, że w radzie miasta przegłosowano tę zmianę. To ważna decyzja, bo świadczy ona o tym, że w Polsce nie ma jednak faszyzmu i rządzi demokracja. Jeden głos wystarczył, żeby zmienić tę nazwę, mimo że tak zwane czynniki oficjalne protestowały. Co dalej? Myślę, że dalej będzie kolejny odcinek serialu o tym, jak zły PiS gnębi dobre i szlachetne mniejszości na Podlasiu, które w najlepszej zgodzie z gejami, dzikami i szczawiem z łąki, chcą zaprowadzić tam nowe, piękne zasady życia. I tak to z każdym kolejnym odcinkiem zbliżać się będziemy do końca tej wieloodcinkowej produkcji, a finał jej da się już dziś łatwo przewidzieć. Oto w końcowych sekwencjach, w specjalnie dla potrzeb mieszkańców Podlasia nakręconym odcinku pojawi się postać majora Różańskiego, którego zagra Tomasz Karolak. I on to właśnie, ku uciesze licznie zgromadzonych mniejszości, odsłoni kolejną tablicę przy ulicy im. Sterna czy kogoś podobnego. I będzie się przy tym promiennie uśmiechał. W następnym zaś odcinku, źli narodowcy, zamalują tę tabliczkę farbą. Nie po to jednak wpuszcza się do serialu Różańskiego, żeby uniknęli oni karzącej ręki sprawiedliwości. Zostaną schwytani w kolejnym odcinku, w Białymstoku przeprowadzone zostaną nowe, sprawiedliwe wybory, które dadzą 100 procent miejsc w radzie członkom KO i wreszcie zapanuje spokój i pokój. Po wieczne czasy. Nie wierzycie, że tak będzie? Poczekajcie.
niegodnych synowie niegodni;
ten przeklina, ów przeklina –
ród pamięta, brat pamięta,
kto te pozakładał pęta
i że ręka, co przeklęta,
była swoja”Dziennikarz do Stańczyk„(…) ale Świętości nie szargać,
bo trza, żeby święte były,
ale Świętości nie szargać:
to boli”Stańczyk do Dziennikarza„Oto naści twoje wiosło;
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć”Stańczyk do Dziennikarza