czwartek, 23 lutego 2023

24 lutego 1943 r. piętnastu Polaków - mieszkańców Paulinowa i pobliskiego Ratyńca zostało bestialsko zamordowanych przez Niemców za to, że udzielili schronienia Żydom, niekiedy tylko za kawałek chleba, którym się z nimi dzielili w swym niedostatku.

 Śmierć za kromkę chleba


 


24 lutego 1943 r. piętnastu Polaków - mieszkańców Paulinowa i pobliskiego Ratyńca zostało bestialsko zamordowanych przez Niemców za to, że udzielili schronienia Żydom, niekiedy tylko za kawałek chleba, którym się z nimi dzielili w swym niedostatku. 



"Za Waszą dobroć i wierność Bogu - za to was rozstrzelali” 



„Tego Pan Jezus nauczył, jak postępować trzeba:

Spragnionemu dać kubek wody, głodnemu kromkę chleba

Przyjąć do domu zziębniętych podróżnych, aby się ogrzali.

Za Waszą dobroć i wierność Bogu - za to was rozstrzelali” – 



napisała miejscowa poetka Lucyna Maksimiak. Pani Wiesława Witkowska z domu Kotowska, która straciła w akcji hitlerowskiej ojca, matkę i brata wspomina: – Oni zginęli za dobre serce. Rodzice wychowali ośmioro dzieci i wszyscy byli nauczeni, że nikogo nie można opuścić w biedzie, każdemu, kto o to poprosi, trzeba dać jeść: czy zapuka do drzwi dziad, Cygan czy Żyd, bo każdy jest człowiekiem i dzieckiem Bożym. Do naszego domu położonego na skraju wioski nieraz przychodzili Żydzi i prosili o jedzenie, nigdy nie odchodzili z pustymi rękami. Doszło do tego, że mama zawsze gotowała więcej, niż potrzebowała nasza przecież i tak bardzo liczna rodzina, bo a nuż ktoś się trafi. 

Podobnie było w innych domach paulinowskich i ratyńskich, choć mieszkańcy dobrze zdawali sobie sprawę z tego, co im grozi. Janina Stalewska córka zamordowanego Stanisława Piwki wspomina: - Gdy przychodzili do nas Żydzi, ojciec dawał im chleb, chociaż babcia bardzo się bała i mówiła: „Co robisz, przecież nas za to Niemcy pozabijają”. Ojciec odpowiadał: „Co to, kawałka chleba Żydom żałujecie?” i wręczał im cały bochen.

Odwet za „zbrodnię” dzielenia się chlebem przybrał rozmiary wręcz absurdalne – była to planowo, gruntownie przygotowana, zakrojona na szeroką skalę akcja, najpierw z użyciem prowokatora, potem – z zaangażowaniem ok. 2 tys. niemieckich żołnierzy i policjantów, którzy przybyli tam z Ostrowi Mazowieckiej sześćdziesięcioma samochodami.

Marek Chodkiewicz w książce pt. „Żydzi i Polacy. 1918-1955” napisał: „Ohydną innowacją niemieckich narodowych socjalistów było wypuszczanie pojedynczych prowokatorów, zwykle Sowietów, Żydów i Polaków, którzy udawali uciekinierów z obozów lub gett, prosili o pomoc polskich chłopów, a następnie denuncjowali ich. Rozmiary tego zjawiska jeszcze nie są znane, ale wiemy na przykład, że Franciszek Augustyniak (30 lat), robotnik zamieszkały w Paulinowie pod Sokołowem Podlaskim został zastrzelony przez oddział SS 24 lutego 1943 r. razem z grupą 14 osób, które były ofiarami prowokacji: kilka tygodni przedtem pomogli agentowi nazistowskiemu, który udawał żydowskiego uciekiniera”.


Co dziś wiemy o tej tragedii?

Paulinów i Ratyniec to niewielkie, ciche, położone na uboczu wioski, których nie znajdzie się na mapach Europy. Znajdują się w pobliżu Sterdyni, 20 km na północ od Sokołowa Podlaskiego, a 50 km od Siedlec. Lekko pofalowane pola i łąki okalają lasy. Trudno się dziwić, że wielu Żydów, którzy uciekli z getta w Sterdyni, czy z położonego niedaleko obozu zagłady w Treblince, tu szukało schronienia i pomocy. W dzień przebywali w lesie, nocami chronili się w budynkach dworskich. 

Do ujawnienia winnych zbrodni dzielenia się chlebem z głodnymi Niemcy posłużyli się prowokacją. Do ukrywających się w Paulinowie i okolicach Żydów dołączył prowokator z Warszawy. Podawał się za francuskiego Żyda, zbiegłego z transportu „przesiedleńców” wiezionych do Treblinki. Nie wiadomo dokładnie, kim był, ale podczas akcji mordowania Polaków mieszkańcy rozpoznali go wśród niemieckich żołnierzy ubranego w mundur niemiecki.

W dokonaniu rozpoznania posłużył się miejscowym Żydem ze Sterdyni – Szynelem Helmanem. Nie ustalono, czy wiedział on o prowokacji, czy uczestniczył w niej świadomie. 

Prowokator z Warszawy i Szynel ze Sterdyni przychodzili do Paulinowa po żywność, schronienie, jednocześnie rozmawiali o sytuacji w kraju i na świecie. 

Na liście „przestępców” udzielających pomocy Żydom znaleźli się nawet ci, którzy dali im kawałek chleba, dali się wciągnąć w rozmowę o froncie wschodnim. 


Pamiętnej środy 24 lutego 1943 roku folwark i wieś Paulinów Niemcy otoczyli ze wszystkich stron, tak że linia obławy miała ok. 10 km, jak zapamiętali mieszkańcy, biegła od szosy Sterdyń-Sokołów przez las zembrowski, pod Wymysły, Ratyniec, przez Dąbrówkę z znowu do szosy.

Po zamknięciu Paulinowa i pobliskich miejscowości prowokator z pomocą gestapo i żandarmerii wybierał „winnych”. Jako pierwszy zginął dworski stajenny - Franciszek Kierylak, który w mroźne noce wpuszczał ukrywających się w okolicy Żydów na noclegi. Następnymi ofiarami było małżeństwo Ewa i Józef Kotowscy. Zginęli na schodach własnego domu. 

Świadkiem zbrodni była córka Wiesława - obecnie Witkowska. Po sześćdziesięciu latach od tego dnia, stojąc koło odsłanianej kapliczki wzniesionej na miejscu śmierci jej rodziców, nie mogła opanować łez, które płynęły do oczu, tak jak nie mogła wymazać z pamięci tamtych wydarzeń. Łamiącym się głosem opowiadała:

- Wybiegłam na podwórko, gdy mego jednostronnie sparaliżowanego ojca Niemcy wywlekli z domu. Widziałam, jak jeden z nich strzelił mu w twarz. Ojciec jeszcze się rzucał, wtedy hitlerowiec poprawił drugą kulą. Wpadłam do mieszkania z krzykiem: „Mamusiu kochana! Tatusia zabili”. Za mną wbiegł Niemiec, mnie odepchnął z całej siły, aż upadłam na podłogę, a mamę chwycił za kark, wyciągnął ją do sieni. Usłyszałam huk wystrzału. Padłam na kolana przed obrazem Matki Najświętszej. „Matko cudowna! Daj, żebym przeżyła, żebym mogła powiedzieć swoim braciom i siostrom, jak to było”. Niemiec tym czasie wszedł do izby, spojrzał na mnie i zabrał się powrotem. 

Świadkiem śmierci Józefa i Ewy Kotowskich był także ich syn Stanisław. On również, przerażony, prosił, żeby go zostawili, za to dostał z całej siły karabinem. Następnie jego oraz Stanisława Piwkę popędzono na plac przed gorzelnię. Sześciu tam zebranych mężczyzn ustawiono w dwójki, przeprowadzono do lasu i tam rozstrzelano.

Krystyna Pytel miała wówczas 12 lat, mieszkała na kolonii koło lasu, wraz z innymi dziećmi biegała i patrzyła na miejsce zbrodni: - Długi czas w miejscach, gdzie krew wsiąkła w ziemię, nic nie rosło, żadne ziółko, tylko były takie wybroczone krwią dolinki. Przez lata pasące się pod lasem krowy, gdy podeszły w to miejsce mruczały i nie chciały skubać tam trawy.

Drugi brat pani Wiesławy Witkowskiej - Czesław Kotowski ocalał, bo uciekł z Paulinowa linijką, którą dał mu administrator majątku sterdyńskiego. Kazał mu jechać przed siebie, nie oglądając się wstecz. Na odcinku drogi z Paulinowa do Zembrowa naliczył 24 niemieckie samochody.

Pani Joanna Lewandowska podczas okupacji wraz z matką i dwoma braćmi przebywali tu jako przesiedleńcy, mieszkali u państwa Uziębłów. Tutejsi mówili na nich „Poznaniaki”. – Przeżyłam tu najgorsze chwile życia, tu mama zmarła na tyfus, w takiej biedzie, że nie miałam, co jej dać jeść, tu w blokadzie Paulinowa zginęli dwaj moi bracia Marian Nowicki i Zygmunt Drgas. Zygmunt miał wówczas 25 lat i wprawdzie mi się nie zwierzał, bo był z natury skryty i te sprawy nie nadawały się do tego, by o nich mówić, ale domyślałam się, że pomagał – nie tylko Żydom, ale i Rosjanom – tym, którzy uciekli z Treblinki, przeprowadzał ich przez Bug. 

Obaj bracia pani Joanny zostali zastrzeleni pod lasem.


W czasie obławy wywiązała się strzelanina, w wyniku której Niemcy omyłkowo postrzelali się nawzajem, gdy otworzyli ogień, idąc z przeciwległych stron – od Ratyńca i Zembrowa. Dwóch żołnierzy niemieckich zginęło, trzeci został ranny. Niemców wywieziono do Sokołowa, a pomordowanych Polaków pochowano w lesie. Dopiero po przejściu frontu rodziny przeniosły szczątki swych bliskich na cmentarz w Sterdyni. 


 60 lat po tragedii - 31 sierpnia 2003 roku na skraju wioski Paulinów została odsłonięta i poświęcona kapliczka upamiętniająca mieszkańców pomordowanych w lutym 1943 r. za udzielanie pomocy Żydom. 

Podczas uroczystości odsłonięcia kapliczki upamiętniającej pomordowanych zabrał głos także Henryk Kozłowski z Gminnego Związku Kombatantów. – To nie my poszliśmy w 1939 zdobywać ziemie Niemców, ale to oni przyszli do nas i zgotowali nam 5-letnią gehennę – wypędzali z domów, palili wsie, burzyli miasta, bestialsko mordowali bezbronnych. Wojna jest rzeczą straszną, którą sobie nawet trudno wyobrazić. I kiedy dziś się słyszy, że to Polacy ich wysiedlali, zmuszali do odejścia, to w moich wnętrznościach wszystko się przewraca.


Post Anna Wasak

#Polishholokaust #GermanDeathCamps #StratyWojenne #NiemieckieZbrodnie #DeutscheVerbrechen #GermanCrimes #WW2 #WorldWarTwo #ReparationsForPoland #MadeInGermany #ToMyjesteśmyPamięcią #EuropeanUnion #Werhmacht #SS #derDeutschenKultur #jews #JewishTruth #PolacyRatującyŻydów #USA #JTA #TheTimesOfIzrael #TheJerusalemPost #Paulinów #Ratyniec 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#PolishHolokaust