niedziela, 16 kwietnia 2023

❗️17 kwietnia 1945 r. we wsi Słobódka Muszkatowiecka pow. Borszczów Ukraińcy zamordowali 34 Polaków, w tym 3-osobową rodzinę (rodziców i 8-miesięczną córkę) oblali benzyną i spalili żywcem.

 


❗️17 kwietnia 1945 r. we wsi Słobódka Muszkatowiecka pow. Borszczów Ukraińcy zamordowali 34 Polaków, w tym 3-osobową rodzinę (rodziców i 8-miesięczną córkę) oblali benzyną i spalili żywcem.


➖ Zginęli m. in.: Czubak Łucja l. 4, Kaleka Franciszek l. 16, Posyniak N. l. 2, Popielowa Józefa l. 60, Kaleka Piotr l. 45, Kurpisz Mikołaj l. 55, jego żona Michalina l. 50, syn Józef l. 16, Latusz Piotr l. 50, jego żona Michalina l. 35, ich córka Lidia 8-miesięczna, Posyniak Joanna l. 40, Posyniak Wiktoria l. 50, Wandowicz Paulina l. 38, jej córka Stanisława l. 7, Wyszyński Izydor l. 17, Wyszyńska Jadwiga l. 18, Ziobrowska Maria l. 50 (ciężko ranna), Ziobrowska Michalina l.60, Ziobrowski N. l. 2, Posyniak Franciszek l. 50, jego żona Eugenia l. 45, Posyniak Zuzanna l. 10, Posyniak Maria l. 7.

---------------------------------

✔️Relacja Kajetana Wandowicza:


17 kwietnia 1945 r. w naszym domu przebywało 6 osób: moja babcia Wiktoria, ciocia Bronisława z swoim synem Tadeuszem (5 lat), moja mama Paulina Wandowicz (38 lat), siostra Stanisława (7 lat) i ja (10 lat). Mój ojciec Eugeniusz, w tym czasie służył w Wojsku Polskim i walczył na froncie z Niemcami. Tego wieczoru, około godziny 23.00, na dworze padał deszcz i było zimno. W pewnej chwili zostaliśmy zaniepokojeni głośnym szczekaniem naszego psa, który biegał i ujadał głośno na podwórku. Wszyscy dorośli wyszli na podwórze, a ja z nimi, by zobaczyć co się dzieje. Od strony południowo - zachodniej, w rejonie mostu na rzece Cyganka zobaczyliśmy płonące polskie domy: Kalekiego, Latusza, Posyniaka i innych. Z tamtej strony słychać było głośne przekleństwa po ukraińsku, ludzki płacz, krzyki oraz strzały z karabinów i broni automatycznej. Zorientowaliśmy się, że to jest napad banderowców. Przerażone kobiety zaczęły płakać i modlić się. Przerażenie było tak wielkie, że nie wiedziały co robić i jak się zachować. Zamiast uciekać i chować się, stały jak sparaliżowane na podwórzu przed domem. Nagle zauważyliśmy, że w kierunku naszego domu idzie dziesięcioosobowa grupa uzbrojonych banderowców. Jedni byli w mundurach żołnierzy sowieckich, inni w polskich lub niemieckich. Zachowywali się bardzo głośno, sprawiali wrażenie pijanych. Kiedy nas zobaczyli zaczęli krzyczeć: „Do chaty, bo was wystrzelamy!". Następnie stanęli przy oknach i drzwiach, trzymając karabiny gotowe do strzału.


Kilku z nich udało się do stodoły, by po chwili przynieść słomę. Przez wybite okno i otwarte drzwi wrzucali do środka mieszkania zapalone wiązki. Stali wokół domu z bronią gotową do strzału i śmiali się oczekując jak „Lachy” będą się smażyć w ogniu. Ogień szybko rozprzestrzeniał się po mieszkaniu. Groziła śmierć w płomieniach, lub uduszenie dymem. W tej sytuacji podjąłem decyzję ucieczki. Wybiegłem z domu i wpadłem wprost na kilku banderowców, którzy mnie złapali. Jeden z nich powiedział: „na tego Laszka szkoda kuli, najlepiej będzie jak go wrzucimy do ognia”. Powalili mnie na ziemię, chwycili za nogi i ręce usiłując wrzucić do płonącego domu. Przez chwilę szarpałem się, gryzłem ich po rękach, ale to na wiele się nie zdało. Wepchnęli mnie siłą do palącego się budynku. /.../ Moja mama próbowała również uciekać z domu, wzięła na ręce córkę Stasię i próbowała razem z nią wyskoczyć przez okno, została jednak zauważona, banderowiec strzelił do niej, śmiertelnie raniąc. Stasia wypadła jej z rąk i zawisła na parapecie okna, głośno krzycząc. Ludobójca także do niej strzelił. W mieszkaniu pozostałem z babcią Wiktorią. Ogień i dym stawał się coraz bardziej dokuczliwy. Chwyciłem babcię za rękę i powiedziałem do niej żebyśmy uciekali. Droga ucieczki pozostała tylko jedna, przez drzwi sieni pod osłoną dymu uciekać w pole i dalej do lasu. Banderowcy stali wokół domu, głośno śmiali się i rozmawiali „Jak te Lachy smażą się w piekielnym ogniu!”. Byliśmy w pułapce. Wydostać się na zewnątrz nie było można. Położyliśmy się w sieni w pobliżu przewodów kominowych, udając martwych. Ogień i dym omijał to miejsce. Inicjatywę przejęła babcia, która cały czas się modliła i kazała mi się modlić. Wierzyła, że Bóg nas ocali. Tak przeleżeliśmy do samego rana. Kiedy mordercy odeszli, wyszliśmy z naszego na pół spalonego domu. Byliśmy ocaleni. 


Udaliśmy się do najbliższego sąsiada Polaka, gdzie w jego ogrodzie spotkaliśmy kilkanaście ocalałych mieszkańców wsi. Od nich dowiedzieliśmy się, że ciocia Bronisława z Tadeuszem są u swojej siostry Eugenii Kisielewskiej.

Po tej tragicznej nocy musieliśmy na zawsze opuścić swoją rodzinną wieś. Pomordowanych naprędce pochowano we wspólnej mogile bez możliwości dokonania obrzędu religijnego. Większość budynków została spalona. Trzeba było uciekać do Borszczowa".


✔️W jednym z zaatakowanych domów uratowała się Sabina Posyniak: 


"Zwróciłam się z prośbą do sąsiada Ukraińca, Michała Kuczery, aby udzielił mi pomocy i odwiózł resztki uratowanego mienia do Borszczowa. Okazał się dobrym i życzliwym człowiekiem. [...] Zwłoki mojej córki, Marysi, zawinęłam w prześcieradło i koc, i położyłam na wozie. Na ten widok sąsiad Ukrainiec przez chwilę zawahał się i powiedział: »Trochę się boję, ale zawiozę was do Borszczowa, bardzo lubiłem to dziecko«. 

Słowa dotrzymał. Zawiózł nas do Borszczowa. Urządziłam Marysi katolicki pogrzeb z księdzem".

-----------------------------------------------

Zdj.: z albumu rodzinnego Kajetana Wandowicza - rodzinna fotografia z 1930 г., na której jest babcia Wiktoria z dwiema córkami.

Post Agnieszka Marciniuk 

#ToMyjesteśmyPamięcią #PlomienBraterstwa #ПолумяБратерства

#NeverAgain #WeRememberTheFact #ПамятаємоПравду #Reparacje #UkrainianReparationsForPoland #Odszkodowania #CzasZapłatyZaRzeź !!! #Polishholokaust #WW2 #WorldWarTwo #Wołyń #Kresy #UkrainianMurdered #OUN #UPA #UA #Ludobójstwo #Genocidum #Genocide #GenocidumAtrox #UkrainianCrimes #UkrainskieZbrodnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#PolishHolokaust