środa, 26 października 2022

❗️W nocy z 26 na 27 października 1945 r. we wsi Korytniki pow. Przemyśl Ukraińcy obrabowali i spalili wieś oraz zamordowali 19 Polaków. Inni napad datują na noc z 27 na 28 października 1945.

 


❗️W nocy z 26 na 27 października 1945 r. we wsi Korytniki pow. Przemyśl Ukraińcy obrabowali i spalili wieś oraz zamordowali 19 Polaków. Inni napad datują na noc z 27 na 28 października 1945. 


✔️Relacja Stefanii Szal:


"Pewnej nocy z 26 na 27 października 1945 r., na polskie domy napadła banda UPA. Spaliła prawie wszystkie budynki we wsi i zamordowała prawie wszystkich napotkanych Polaków. Niektórych zastrzelili z karabinów, a niektórych wrzucali żywcem do ognia. Zginęło wtedy około 20 osób, w tym byli mężczyźni, kobiety, dzieci i starcy (głównie repatrianci ze wschodu). Zdarzenie to miało miejsce pod wieczór, kiedy to na nagle znikąd zrobiło się jasno (widno). Bardzo się przelękłam, gdyż nie wiedziałam co się dzieje. Po chwili zrozumiałam, że na wioskę napadli banderowcy. Dziwnym trafem w tym czasie nie było nikogo w domu, prócz mnie i mojego brata Edwarda Stecyka, który przebywał w tym czasie u sąsiada. Zarówno ojciec, jak i matka byli już w Przemyślu szukając w obawie o swoje i nasze życie nowego dla nas lokum. Po chwili wpada do domu mój brat Edward i mówi do mnie "Uciekajmy!". Ja odpowiadam, ale dokąd, może wzdłuż potoku, ale brat Edward odrzekł, że banderowcy otoczyli całą wieś. Wtedy wpadłam na pomysł, aby schronić się w miejscowej ruinie piwnicy (lepiance ziemnej dla bydła) nieopodal plebani, mieszczącej się przy samej ulicy, którą to banderowcy wracali z łupem po napadzie na wieś Korytniki. W trakcie ucieczki do tej kryjówki napotkaliśmy miejscowego repatrianta Stanisława Mosura, który postanowił do nas dołączyć. Przez dziurkę od klucza piwnicy wraz z moim bratem Edwardem (niestety już zmarłym) i Stanisławem Mosurem, widziałam łuny ognia palących się budynków oraz jęki mordowanych i konających mieszkańców wsi. Mój brat postanowił położyć się na podłodze piwnicy i udawać trupa, gdyż jak stwierdził, gdyby banderowcy zaglądnęli do środka piwnicy zauważyli by trupa i by nie reagowali. Natomiast ja i Stanisław Mosur siedzieliśmy skuleni w obu rogach piwnicy. Nazwisk ofiar nie pamiętam, ponieważ nie znałam tam przybyłych ludzi (w większości repatriantów) oraz z uwagi na zbyt długi okres czasu jaki upłynął od tych tragicznych zdarzeń. Jedyną zapamiętaną osobą, którą znałam, gdyż pochodził on ze wsi Boratycze był Michał Szkółka w wieku około 45 lat, który pozostawił po sobie wdowę Marię (cudem ocalała z rzezi, gdyż nie przyznała się, że to jej mąż), syna Jana (niemowlę) oraz córkę Annę. Ponadto banderowcy wrzucili do ognia dwóch nieznanych mi żołnierzy przebranych za cywilów, którzy powrócili z wojny. Ludzie błagali o litość i darowanie życia, ale Ukraińcy mordowali, upajając się nienawiścią, byli gorsi niż dzikie, wygłodniałe zwierzęta. Nie darowali nikomu życia. Symboliczną dla mnie postacią był Wieliczuk - Polak pochodzący z Tarnopola (repatriant), którego dom znajdował się przy samym potoku, i o ile razy banderowcy starali się spalić jego domostwo, to on tyle raz je gasił, oczywiście niezauważenie. Skryty był w pobliskich gąszczach przy potoku i miał stały dostęp do wody, dlatego też dom jego ocal. Gdyby go oprawcy spostrzegli najprawdopodobniej by już nie żył. Dom, w którym mieszkałam w Korytnikach, został częściowo szczęśliwym trafem uratowany, gdyż w bardzo bliskiej odległości (2-3 metrów), po sąsiedzku mieszkała w drugim domu siostra banderowskiego przywódcy o nazwisku Wójtowicz. Zbrodniarze podpalając poszczególne budynki, podpalili i ten w którym i ja mieszkałam wraz z rodziną. Ale zauważyli, że płomienie z domu zaczynają dochodzić do zabudowania siostry przywódcy banderowców i szybko go ugasili, tak też pożar spowodował jedynie opalenie bocznych okien jednej z ścian domu. Oczywiście dom był splądrowany; w trakcie odjazdu banderowców pozostawili (zgubili) na progu domu jedynie koc. Po tym zdarzeniu wsi już nie było, prócz trzech zachowanych domów (naszego, siostry banderowca i wspomnianego Wieliczuka) oraz Cerkwi Grekokatolickiej; pozostało pogorzelisko ze sterczącymi kominami. 


/.../ Do dziś jeszcze słyszę w głowie piski dzieci, krzyki gwałconych brutalnie kobiet oraz bestialsko zabijanych mężczyzn oraz starców ludzi niczemu winnych. Po tych zdarzeniach powróciłam już na stałe do Przemyśla, gdzie już znajdowała się moja rodzina. Zamieszkaliśmy w poukraińskim domu budowniczego Jaroszewicza (wieś Przekopana, gmina Krówniki), przy obecnej ul. Okrężnej 8 w Przemyślu. 


Wojna się skończyła i należało żyć dalej. Przez dłuższy czas nie potrafiłam mówić o tym, co mnie spotkało. Chciałam jak najszybciej zapomnieć o przeszłości i dlatego pochłaniały mnie bez reszty codzienne obowiązki. (...)".


http://www.nawolyniu.pl/wspomnienia/szal.htm

Post Agnieszka Marciniuk 

#Barbarian #UkrainianBarbarian #ToMyjesteśmyPamięcią #PlomienBraterstwa #ПолумяБратерства

#NeverAgain #WeRememberTheFact #ПамятаємоПравду #Reparacje #UkrainianReparationsForPoland #Odszkodowania #CzasZapłatyZaRzeź !!! #Polishholokaust #WW2 #WorldWarTwo #Wołyń #Kresy #UkrainianMurdered #OUN #UPA #UA #Ludobójstwo #Genocidum #Genocide #GenocidumAtrox #UkrainianCrimes #UkrainskieZbrodnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#PolishHolokaust