17 lipca 1949 roku w Zakładach Mechanicznych Zamech w Elblągu wybuchł pożar, który strawił halę numer 20. Na szczęście obeszło się bez ofiar w ludziach, chociaż straty materialne były ogromne.
Być może to wydarzenie mogłoby być jednym wypadków, którego nikt szczególnie dziś by nie wspominał, gdyby nie fakt, że ówczesne władze wykorzystały je w walce z "wrogami narodu".
Śledztwo zorganizowane przez Urząd Bezpieczeństwa było farsą, która nie miała nic wspólnego z rzetelnym dochodzeniem. W jego wyniku aresztowano ponad 100 osób, głównie nie mających nic wspólnego z tą sprawą. Ubecy "ustalili", że za sabotaż odpowiedzialni są pracujący dla imperialistycznego wywiadu, mieszkający w Elblągu reemigranci. Dowodzić nimi miał mieszkający w Polsce Francuz Jean Bastard. On oraz Alojzy Janasiewicz i Andrzej Skrzesiński zostali skazani na karę śmierci.
Wydarzenie to wiązane jest z trwającą wówczas nagonką na Polaków przebywających podczas II wojny światowej we Francji, oraz obywateli i dyplomatów francuskich przebywających w tym czasie w Polsce.
Tak czytamy o tym fakcie w książce Grażyny Wosińskiej "Pożar i szpiedzy":
""Do tej pory pokutuje myślenie, że to UB wyszedł przed orkiestrę i rządził partią. To nie prawda. To partia decydowała, że sposobem na rządzenie jest terror. Zakończyło się rozprawianie z ‘bandami AK’, przyszedł czas na rozprawienie się z narodem. Zaczęto szukać wroga tam, gdzie go nie było, bo przecież trzeba było pokazać, dlaczego coś z tą Polska Ludową nie bardzo wychodzi. Szukano więc: a to stonka amerykańska, a to szpiedzy, którzy tak pięknie rozwijającą się fabrykę turbin chcieli puścić z dymem"
Boguś Historia Polski Dzień Po Dniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
#PolishHolokaust