środa, 26 września 2018

(43) Protokół nr 506: świadek Kazimierz Nec, lat 21, zamieszkały w Warszawie, ul. Okopowa; protokołował Jan Grajkowski, lat 26, stud. med., dnia 15. XI. 1944 r. w Szpitalu Wolskim, ewakuowanym do Olszanki pod Skierniewicami.

„Dnia 6. VIII. 1944 r. o godz. 6 zostałem wzięty z ulicy Długo sza (jako cywil) i zaprowadzony na ul. Sokołowską do kwatery tzw.  „Arbeitskommando”. Dnia 7 zgłosiłem się wraz z 50 towarzyszami
do pracy myśląc, że tym polepszę swój byt. Stąd udaliśmy się na posesję naprzeciw kościoła św. Wojciecha przy ul. Wolskiej, gdzie  znajdowało się około 600 (sześćset) trupów kobiet, mężczyzn i dzieci  ułożonych w stos; w pobliżu stosu znajdowało się kilkadziesiąt trupów, które dołożyliśmy do stosu. Następnie udaliśmy się do domu  przy ul. Wolskiej 60, gdzie po dwu stronach podwórka leżały zwłoki
przeszło 100 mężczyzn z oznakami masowej egzekucji. Na terenie tej samej posesji w krzakach znaleźliśmy kilkanaście trupów kobiet, dzieci i niemowląt zamordowanych strzałem w tył głowy. Na
to samo miejsce przenieśliśmy z domu róg Płockiej i Wolskiej (duża żółta kamienica) kilkadziesiąt trupów mężczyzn, kobiet i dzieci częściowo spalonych, zamordowanych strzałem w kark. Z domu przy  ul. Płockiej – w odcinku od Płockiej do Górczewskiej – przynieśliśmy około 100 trupów. W jednym z tych domów znaleźliśmy trupa  na pół spalonego mężczyzny, obejmującego za szyję dwoje dzieci. Po  powrocie na ul. Wolską 60 ułożyliśmy podkład z drzewa, na nim stos
trupów i dokładnie oczyściliśmy teren ze śladów niemieckiej zbrodni (dokumenty, ubranie, bielizna itp.), którymi obłożono stos i po  podlaniu benzyną podpalono. W trakcie palenia się stosu przyjechał
samochodem pijany podoficer SD, który z przechodzącej kolumny uchodźców wybrał trzech mężczyzn w wieku 20–30 lat. Zamordował  ich strzałem w kark w trakcie pseudoprzyjacielskiej rozmowy. Po
zamordowaniu pierwszego z nich kazał nam w oczach pozostałych wrzucić go na płonący stos.
Dnia 8. VIII zaprowadzono nas na podwórko fabryki „Ursus” przy ulicy Wolskiej. Cały dziedziniec fabryczny o wymiarach ca 50 x 50 m zasłany był trupami tak gęsto, że niemożliwe było przejść  nie depcząc ich. Wśród trupów była połowa kobiet z dziećmi, często  niemowlętami. Wszystkie zwłoki nosiły ślady uprzedniego rabunku. Pozycja zwłok wskazywała na to, że ludzie ci byli mordowani  pojedynczo, w szczególnie bestialski sposób. Po ułożeniu podkładu
z drzewa stos podpaliliśmy. Przy układaniu stosu pracowało 50 ludzi około 6 godzin. Ilość zwłok spalonych tam przekraczała, według  mnie, sześćset. Ubiór i walizki wskazywały na to, że byli to uchodźcy. W czasie wywożenia trupów z okolicznych domów natknąłem  się w domu na rogu ul. Skierniewickiej i Wolskiej na większą ilość
trupów, znajdujących się w piwnicy zalanej wodą. Z powodu zbyt wysokiego poziomu wody wyciągnęliśmy tylko kilkadziesiąt trupów.  Sądzę, że ludzie ci zostali tam wrzuceni po zamordowaniu ich na podwórku, gdzie znajdowało się jeszcze kilkanaście trupów. Następnie  zaprowadzono nas do fabryki „Franaszek” przy ulicy Wolskiej, gdzie spaliliśmy, jak poprzednio, trupy w ilości mniej więcej takiej samej  jak w fabryce „Ursus”. Zauważyłem, jak zwykle, kobiety i dzieci.
Jednego z następnych dni zaprowadzono nas do pracy do Parku So wińskiego, gdzie wśród trupów przeważały kobiety i dzieci, a nawet  spotykałem trupy kobiet w ciąży. Szeregowe ułożenie trupów wskazywało na egzekucję masową. W dwóch stosach spaliliśmy przeszło  tysiąc zwłok. Zmuszono nas do przeszukiwania zwłok i do składania kosztowności w ręce SD-manów, a papierowe pieniądze kazano spalić wraz z innymi dowodami zbrodni. Pracowaliśmy tam cały dzień.
Następnego dnia zaprowadzono nas na ul. Wolską 24 (plac zabaw „Wenecja”). Na to miejsce zwoziliśmy zwłoki z odcinka ul. Wolskiej  od ul. Młynarskiej do Karolkowej. Spaliliśmy tam przeszło dwieście  osób. Tego samego dnia spaliliśmy w domu przy ul. Wolskiej 4 około  dwustu osób. W domu na rogu ulic Wroniej i Chłodnej spaliliśmy
około pięćdziesięciu trupów, leżących tam i już częściowo spalonych.
W tym czasie widziałem, jak podoficer SD zamordował idącą ulicą Chłodną staruszkę około 80 lat, której trupa dorzuciliśmy do palącego się stosu. W domu firmy Machlejd rzucaliśmy trupy zwiezione  z pobliskich domów do płonącej piwnicy. W ciągu następnego dnia  pracowaliśmy przy paleniu trupów na terenie szpitala Św. Łazarza  przy ul. Wolskiej. Ciała pomordowanych chorych i personelu znajdowaliśmy na salach szpitalnych w łóżkach, klatkach schodowych, korytarzach i piwnicach. Z tego, co widziałem, sądzę, że wszyscy chorzy  i służba zostali pomordowani. Zwłoki w większości wypadków spalono w piwnicach. Po częściowym spaleniu trupów na terenie szpitala  Św. Łazarza paliliśmy trupy w domach, których adresów nie pa-
miętam. Po powrocie na teren szpitala zastaliśmy trupy 40 (czter dziestu) świeżo zamordowanych mężczyzn. Jednego z następnych  dni spaliliśmy około 100 (stu) zwłok z ul. Młynarskiej na odcinku
ul. Wolskiej do Górczewskiej, na podwórku fabryki Michlera również około stu i na ul. Ptasiej w tej samej liczbie. Wieczorem oczyściliśmy teren szpitala Św. Łazarza ze śladów zbrodni. Następnie  z powodu choroby przestałem pracować przy paleniu zwłok. Z relacji  kolegów z innych kolumn wnioskuję, że prace przy zacieraniu śla-
dów masowych morderstw trwały do połowy września 1944 r. Organizacja pracy wyglądała następująco: oddział do palenia zwłok składał się ze stu ludzi podzielonych na dwie samodzielne grupy robocze
po 50 ludzi, odseparowanych ściśle od reszty „Arbeitskommando”.
Praca odbywała się pod nadzorem 15
SD-manów pod dowództwem oficera SD. Przy pracy część robotników układała stos, część zwoziła zwłoki z pobliskich domów. W tym czasie dowiedziałem się, że  rozkaz o wstrzymaniu egzekucji wyszedł dn. 6. VIII. 1944 r. rano.  W tymże okresie, dnia bliżej nie mogę podać, widziałem zwłoki około
dwudziestu księży. W międzyczasie widziałem pojedyncze mordy,dokonywane na starcach i księżach. Na przykład na ulicy Żelaznej SD-man zastrzelił dwie chore staruszki. Po spaleniu stosów na  placu zabaw „Wenecja” popiół ze spalonych zwłok został wrzucony  do rowów przeciwlotniczych na tymże placu. Nasza grupa w sile  50 ludzi pracowała od dn. 6. VIII do 15. VIII w rejonie ulic Chłodnej
i Wolskiej wraz z przecznicami. Druga grupa pracowała w rejonie Górczewskiej i przecznic, lecz bliższych danych o jej pracy nie po siadam.
Nie mogę ręczyć za ścisłość dat, podane przeze mnie ilości spalonych zwłok są podane w przybliżeniu, lecz na pewno nie są mniejsze, a raczej większe.
Na tym zeznania swe kończę i po przeczytaniu podpisuję”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#PolishHolokaust