niedziela, 10 lipca 2022

❗️Niedziela 11 lipca 1943 r. na zawsze zapisała się w pamięci Polaków urodzonych na Wołyniu. Tego dnia w kol. Orzeszyn pow. Włodzimierz Wołyński ukraińscy zwyrodnialcy zamordowali co najmniej 306 Polaków, a ich majątek zrabowali. 

 


❗️Niedziela 11 lipca 1943 r. na zawsze zapisała się w pamięci Polaków urodzonych na Wołyniu. Tego dnia w kol. Orzeszyn pow. Włodzimierz Wołyński ukraińscy zwyrodnialcy zamordowali co najmniej 306 Polaków, a ich majątek zrabowali. 


Kolonia została otoczona, a Polacy spędzeni do jej środka pod krzyż. Śpiewali "Serdeczna Matko", byli świadomi swojego losu. Spod krzyża, pod las Ukraińcy najpierw zaprowadzili jedną grupę mieszkańców i wymordowali. W tym czasie druga grupa czekała pod krzyżem i modliła się. Następnie wymordowali drugą grupę. Polaków najpierw okaleczali w okrutny sposób ostrymi narzędziami, później strzelali - dobijali rannych, ale nie wszystkich. Janinę Rosadę, ranną, pomimo jej próśb o dobicie, zakopali żywcem. Domy po okradzeniu zniszczyli - wyrwali drzwi i okna, niektóre rozebrali i przenieśli do wsi ukraińskich, pozostałe później spalili. Do dzisiaj, na miejscu zbrodni znajdują się 3 zbiorowe mogiły. 


✔️Wspomnienie Zofii Szwal:


"Wtedy dopędzono na skraj lasu pierwszą grupę kobiet i dzieci. Ustawiono ich na linii lasu, przed którym były gotowe doły/okopy. Dano sygnał - rozpoczęło się mordowanie. Poszły w ruch siekiery, łomy i noże. Przy próbie ucieczki - padały strzały. Pozostała część czekała na swoją kolej w środku wsi, pod krzyżem. Oni wszyscy słyszeli straszne krzyki, lament, jakby walił się w gruzy cały świat. Akcja była bardzo dobrze zorganizowana. Mieszkańcy całej wsi podzieleni byli na trzy grupy, na którymi było łatwiej zapanować. Moi rodzice byli w grupie, oczekującej pod krzyżem. Pilnujący ich Ukraińcy uzbrojeni byli w broń maszynową. Ludzie prosili - puśćcie nas, nigdy tu nie wrócimy. Banderowcy drwili - stamtąd dokąd pójdziecie, już nie powrócicie! Mordy przeniosły się ze skraju lasu na pole. Opowiadano mi, że mężczyźni wyrywali banderowcom łomy i siekiery i bronili siebie i dzieci. Wtedy Ukraińcy zaczęli strzelać. Kiedy wymordowali już pierwszą a następnie drugą grupę mieszkańców, zaczęli ściągać zwłoki do dołów. Do tych celów posłużyli się powrósłami wykonanymi z wyrwanego zboża. Zaplątywali je na nogach wymordowanych, żeby łatwiej było dociągnąć je do dołów. Zdarzały się osoby ciężko ranne. Ukraińcy nie dobijali ich, tylko stwierdzali, że i tak zdechną. Malutkie dzieci wrzucali banderowcy żywcem do dołów. Niejednokrotnie starsze dzieci uciekały im w zboże i do lasu. One później błąkały się i powracały do obrabowanych domów, wyłapywali ich upowcy i mordowali. /../ Tę rzeź przeżyła jedna kobieta. Pochodziła z Orzeszyny, mieszkała w Horochowie. Wraz z mężem i córką przyjechała do rodziny w Orzeszynie na okres żniw. Zazwyczaj lato spędzała u matki. Tak było i teraz. Jej córka poszła na mszę do kaplicy. Ją z mężem, brata, dzieci - całą dużą rodzinę, popędzono do lasu. W czasie mordów najpierw upadł na nią mąż a później inni. Wiedziała, że wszystkich wymordowani, ale myśl, że córka jeszcze żyje, dodawała jej sił. Musi iść i ją ratować. Leżała cała we krwi i wszystko słyszała, znała ukraiński. Jej mąż był stolarzem, pracował w niedalekich Pieczychwostach, wsi ukraińskiej, w stolarni dworskiej. Znała wielu Ukraińców, także tych, którzy nieśli zagładę. Leżała na ziemi, na niej zwłoki. Upowcy ściągnęli już wiele ciał do rowów. Dotarli do niej. Najpierw obejrzeli jej buty, były przechodzone, zostawili. Zaczęli ciągnąć ją do dołu. Otworzyła oczy i... poznała młodych Ukraińców pochodzących z Pieczychwostów. Odezwała się po ukraińsku - " Ja żywa". Podleciał jeden z nich z łomem. - Ja ciebie zaraz zabiję! A ona wtedy - Ty mnie zabijesz? A ja jestem kuma wasza! Ty powinowaty! Na takie słowa młodzi Ukraińcy najpierw wrośli w ziemię, a potem ją podnieśli i dopytywali – co robiła w Orzeszynie. Odpowiedziała, że z Horochowa przyjechała po żywność. Wszystkich wyganiali i nikt jej nie chciał słuchać. Młodzi nakazali jej, aby poszła do Orzeszyny umyć się i przebrać, bo cała była we krwi. Uratowana kobieta z Horchowa widziała jak zabijali dorosłych i dzieci. Jeśli mężczyzna miał na nogach oficerki, a Ukraińcy nie mogli ich zdjąć, to obcinali nogi i zabierali z butami. /../ Kiedy ją puścili, skręciła w zboże. Tam odnalazła córkę i bratową. Wspólnie poszły na Józefkę. Ona pierwsza opowiedziała o tym, co wydarzyło się w Orzeszynie, tym, którzy przeżyli i schronili się w Sokalu".


✔️Zofia Janina S. (ur. 1930):


"W niedzielę rano przyszła grupa uzbrojonych Ukraińców, chodzili po domach i kazali mężczyznom pojechać furmankami do lasu. Mówili, że mają coś wozić dla partyzantów ukraińskich. /.../ Ode mnie z domu nikt nie pojechał, bo w tym dniu przyjechali do nas goście, małżeństwo K. z trzynastoletnim siostrzeńcem. Po godzinie jedenastej usłyszeliśmy strzały od strony Porycka. /…/ Sądziliśmy, że to ćwiczenia partyzantów. Wyszliśmy na chwilę przed dom i wróciliśmy do środka. Za moment drzwi otworzyły się i weszło kilku uzbrojonych mężczyzn. Jeden był w hełmie, pozostali mieli na głowach furażerki. Ten, który nosił hełm, miał przewieszony przez ramię karabin maszynowy. Powiedział, byśmy wyszli z domu. Na pytanie ojca - dlaczego, odparł, że od Gruszowa nadchodzą Niemcy, a oni będą nas bronić. Na co mój ojciec zapytał - przed kim. Wówczas mężczyzna zarepetował broń i powiedział, że jeśli nie wyjdziemy, będzie strzelał. Wyszliśmy przed dom. Na naszym podwórzu stali inni sąsiedzi, część stała na drodze. Pan K. podszedł do mężczyzny w hełmie i chwilę z nim rozmawiał. Domyślam się, że podał się za Ukraińca (nikt go w okolicy nie znał), bo po chwili ten w hełmie pozwolił mu zaprząc do wozu. Nakazał mu jechać do Samowoli, tam zatrzymać się i pójść do sołtysa. Kiedy nasz gość wsiadał na wóz, zabierając swoją żonę i siostrzeńca, mój ojciec podszedł do Ukraińca i poprosił, aby pozwolił zabrać na wóz mnie i brata. Ten przez chwilę zastanawiał się, po czym wyraził zgodę. Powiedział jeszcze do pana K., aby jadąc do Samowoli zatrzymał się przy figurze /przydrożnym krzyżu/ i tam nas zostawił. Mówił, że nasi rodzice tam przyjdą. Ruszyliśmy. Gdy dojechaliśmy do figury, poprosiłam pana K., by nas wysadził, ale on odpowiedział, że nigdzie nie będziemy wysiadać i żebyśmy w ogóle się nie odzywali. Gdy dojechaliśmy do pierwszego budynku za krzyżem (była to druga część Orzeszyna), z budynku wyszli Ukraińcy i otoczyli wóz. Pytali pana K., kim jest i dokąd jedzie. Odpowiedział, że jest Ukraińcem i jedzie do sołtysa do Samowoli. Wtedy zauważyłam od strony Samowoli idącą dużą grupę osób. Widziałam również, że ludzie z naszej części Orzeszyna byli gromadzeni w jednym miejscu. Nam Ukraińcy kazali wysiadać z wozu i wyprzęgać konie. Mówili, że muszą sprawdzić, kim jesteśmy. Cały czas nas pilnowali. Gdy ludzie idący od Samowoli zbliżyli się, dostrzegłam, że byli dokładnie strzeżeni przez uzbrojonych Ukraińców. Skręcili do lasu. Wówczas Ukraińcom, którzy nas pilnowali, zaczęło się spieszyć. Powiedzieli, żebyśmy jechali do Samowoli i tam czekali u sołtysa. Gdy odjechaliśmy kawałek, usłyszeliśmy z lasu strzały i straszne krzyki. Jechaliśmy szybko pustą już drogą. W pobliżu pól oddzielających Orzeszyn od Samowoli ze zboża wyszło dwóch uzbrojonych Ukraińców. Znowu nas zatrzymali i pytali, dokąd jedziemy. Pan K. odparł, że ich starszyzna kazała mu jechać do sołtysa do Samowoli i że wcześniej wszyscy nas przepuścili. Cały czas rozmawiał po ukraińsku. Kazali nam jechać, ale widziałam, że patrzyli za nami. Gdy dojechaliśmy do niewielkiego lasku, pan K. skręcił do Sokala. Po drodze spotykaliśmy ludzi, którzy uciekali z Wołynia, przeważnie kobiety i dzieci. Niektórzy byli ranni. Zabieraliśmy uciekinierów na wóz". 

Post Agnieszka Marciniuk

#ToMyjesteśmyPamięcią #PlomienBraterstwa #ПолумяБратерства

#NeverAgain #WeRememberTheFact #ПамятаємоПравду #Reparacje #UkrainianReparationsForPoland #Odszkodowania #CzasZapłatyZaRzeź !!! #Polishholokaust #WW2 #WorldWarTwo #Wołyń #Kresy #UkrainianMurdered #OUN #UPA #UA #Ludobójstwo #Genocidum #Genocide #GenocidumAtrox #UkrainianCrimes #UkrainskieZbrodnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#PolishHolokaust