Był 11 października 1999 r. W słuchawce odezwał się męski głos: - Czy rozmawiam z panem profesorem Brusem? - Tak, a o co chodzi? - O pana żonę, Helenę Wolińską-Brus. Do 15 października powinna się stawić na przesłuchanie w warszawskiej prokuraturze w sprawie bezprawnego aresztowania generała Fieldorfa. - Żona nie będzie rozmawiała z prasą. Ja też nie. - Dlaczego? - Po prostu nie. Gdzie się podziała legendarna odwaga pana profesora? A małżonka - krwawa prokurator nigdzie stawiać się nie zamierzała, pozostając w Oksfordzie jako pani profesorowa.
Po wojnie, kiedy z Benjamina Zylberberga stawał się Włodzimierzem Brusem, a z politruka LWP ekonomistą, w Instytucie Nauk Społecznych przy KC PZPR, SGPiS i na Wydziale Ekonomii Politycznej UW „umacniał pion ideologiczny” i „obalał naukę burżuazyjną”. Wtedy z uczelni musiały odejść takie tuzy przedwojennej profesury jak Kotarbiński, Tatarkiewicz, Ossowscy.
W publikacjach Brus wychwalał „demokrację” w Związku Sowieckim, a w Polsce ekonomię marksistowsko-leninowską (przeciwną kapitalistyczno-obszarniczej) oraz jej mentorów – Bieruta i Minca, równocześnie atakując niepodległą Polskę – zgniłą i umierającą pod rządami „bezwzględnej faszystowskiej dyktatury sanacji” (dziś z pewnością nazwałby tak "reżim" PiS).
W 1956 r., kiedy z ortodoksyjnego marksisty został – jak wielu jemu podobnych – rewizjonistą, pisał: „Wkrótce zaczęło się zwalnianie z więzień i obozów koncentracyjnych, początkowo powoli, a następnie szybciej i szerzej, milionów rzekomych „wrogów ludu”, odsłaniając prawdziwą skalę i okrucieństwa bezpodstawnych prześladowań”. Jakoś zapomniał prof. Brus, że już wówczas żył pod jednym dachem z osobą odpowiedzialną za „okrucieństwa bezpodstawnych prześladowań”
Po tym, jak w marcu 1968 r. został wyrzucony z UW, znalazł ciepłą posadkę na dwóch oksfordzkich uczelniach: Wolfson i Saint Anthony`s College. Wolińska udzielała się towarzysko, ostentacyjnie manifestując swoje poparcie dla „Solidarności” i potępiając stan wojenny. Ostatecznie stała się pierwowzorem prokurator Wandy Gruz w oscarowym filmie "Ida".
Trzy dekady wcześniej Włodzimierz Brus został przyłapany z kochanką w hotelu. Aby ukryć ten fakt przed zaborczą żoną, podjął tajną współpracę ze wschodnioniemiecką Stasi.
Kiedy zmarł w 2007 r., prezes Fundacji Batorego Aleksander Smolar, wymieniając zasługi profesora, napisał: „jaka szkoda, że nie ma go tutaj”. Przede wszystkim szkoda, że do Polski nie wróciła przed oblicze Temidy jego żona, Helena Wolińska, odpowiedzialna za śmierć wielu polskich patriotów. Na łono Abrahama przeniosła się rok po mężu. A ty – IPN-ie – śpiesz się ścigać tych ludzi, tak szybko odchodzą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
#PolishHolokaust