16 lipca[b] we wsiach sąsiadujących z Krasowem-Częstkami pojawili się niemieccy żandarmi, którzy zażądali od miejscowych sołtysów dostarczenia podwód. Woźnicom polecono, aby następnego dnia o świcie stawili się z furmankami w Krasowie-Częstkach[6].
Akcja pacyfikacyjna rozpoczęła się w nocy z 16 na 17 lipca[7]. Dowodził nią komisarz powiatowy w Łomży, Karl von Groeben[8].
W pobliże wsi Niemcy podjechali samochodami. Następnie ustawili się w podwójną tyralierę i otoczyli zabudowania[6][7]. Do Krasowa-Częstek wkroczyli o świcie[12]. Idąc od domu do domu, metodycznie wypędzali mieszkańców na drogę, która biegła przez wieś[c]. Wkrótce wszystkich zatrzymanych Polaków zaprowadzono do stodoły Stanisława Jankowskiego[14][15].
Tam rozdzielono mężczyzn od kobiet z dziećmi[6], po czym rozkazano wszystkim położyć się twarzą do ziemi[16]. Grupę młodych mężczyzn zmuszono, by w pobliżu stodoły wykopali dwa masowe groby[1]. Sprowadzonym z sąsiednich wsi Polakom rozkazano natomiast, aby zabrali z opustoszałych gospodarstw żywy inwentarz i mienie ruchome[15], a następnie zawieźli je do siedziby komisarza Thamma w Szepietowie[16].
Egzekucja rozpoczęła się około południa[15]. Jako pierwsi zginęli mężczyźni, którzy pracowali przy kopaniu grobów. Zabito ich przy użyciu granatów[16]. Spędzone do stodoły rodziny kolejno wywoływano według listy, odbierano im dokumenty, prowadzono na skraj grobów, po czym mordowano strzałem w tył głowy[16]. W jednej mogile składano zwłoki mężczyzn, w drugiej – kobiet i dzieci[17]. Zdarzało się, że małe dzieci wrzucano żywcem do grobu[15]. Według świadków zastępca komisarza Danke miał przywiązać do swojego samochodu mężczyznę z Pułazia nazwiskiem Mystkowski, a następnie żywego lub martwego ciągnąć za pojazdem[18]. W międzyczasie Niemcy przystąpili do podpalania zabudowań. W płomieniach zginęła pewna liczba ukrywających się mieszkańców[15].
Tego dnia w Krasowie-Częstkach zamordowano 257 osób. W gronie ofiar znalazło się 83 dzieci poniżej 17. roku życia[d][16]. Z masakry ocalało dwunastu[19] lub dziewiętnastu[15] mieszkańców. Były to osoby, które w dniu pacyfikacji przebywały poza wsią lub zdołały zawczasu uciec[16]. Zniszczeniu uległo 55 domów, 54 stodoły, 60 obór[11]. Tylko jedno gospodarstwo nie zostało spalone[20]. Niemcy zrabowali inwentarz żywy i majątek ruchomy, w tym 86 koni i 183 krowy[11]. Część zagrabionego mienia zatrzymali, resztę sprzedali w Szepietowie[21].
W wielu źródłach można znaleźć informację, iż masakra w Krasowie-Częstkach była największą niemiecką zbrodnią popełnioną na wsi białostockiej[12][21]. W rzeczywistości była to największa pacyfikacja przeprowadzona na terenach województwa białostockiego, które po 1945 roku pozostały w granicach Polski. Jeśli wziąć natomiast pod uwagę całość przedwojennego terytorium województwa, pod względem liczby ofiar przewyższyła ją pacyfikacja wsi Szaulicze w powiecie wołkowyskim (366 ofiar)[2].Niemcy zaorali teren, na którym wcześniej znajdowała się wieś[12][19]. Według Józefa Fajkowskiego planowali urządzić tam folwark[21].
Po wojnie wieś częściowo odbudowano[11]. Niedługo po wyparciu Niemców miejsce pochówku ofiar zostało ogrodzone i oznaczone brzozowym krzyżem. Wiele wysiłku w upamiętnienie wydarzeń z lipca 1943 roku włożył ks. Józef Kaczyński, który w czasie pacyfikacji stracił matkę i troje rodzeństwa. Wkrótce po masakrze przystąpił do sporządzania imiennej listy ofiar[2]. Z jego inicjatywy w 1946 roku wybudowano w Krasowie-Częstkach kaplicę-mauzoleum. Stanęła ona w miejscu, gdzie rozstrzeliwano mieszkańców wsi. We wnętrzu kaplicy umieszczono tablicę z nazwiskami zamordowanych[19].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
#PolishHolokaust