środa, 13 lipca 2022

❗️14 lipca 1943 r. Ukraińcy należący do band UPA dokonali okrutnej zbrodni na polskiej ludności we wsi Kołodno w powiecie krzemienieckim województwa wołyńskiego. Zabito około 500 osób, w tym 300 dzieci...

 


❗️14 lipca 1943 r. Ukraińcy należący do band UPA dokonali okrutnej zbrodni na polskiej ludności we wsi Kołodno w powiecie krzemienieckim województwa wołyńskiego. Zabito około 500 osób, w tym 300 dzieci...


Wieś była narodowościowo mieszana, z 60% przewagą Polaków. Część ludności polskiej była wyznania prawosławnego. Od jesieni 1942 roku ludność polska była terroryzowana przez szowinistów ukraińskich. Wymuszano na niej pomoc żywnościową dla UPA, zdarzały się morderstwa pojedynczych osób. Pomimo tego we wsiach nie powstała polska samoobrona, gdyż znaczna liczba mężczyzn zdolnych do walki została wywieziona na roboty przymusowe do Rzeszy.


14 lipca do Kołodna wjechało furmankami około 300 Ukraińców. Podzielili się na małe grupy i rozeszli po zagrodach. Domy zamieszkane przez Polaków wskazywali im miejscowi Ukraińcy.


Po wejściu do mieszkań nakazywali Polakom położenie się na podłodze, następnie mordowali ich przy pomocy siekier lub broni palnej. Na zewnątrz budynków starali się zachowywać spokojnie po to, by ukryć swoje zamiary i nie wywołać ucieczki pozostałych Polaków. Z rzezi uratowały się nieliczne osoby, na przykład - ranny Stanisław Kazimierów czy Józef Ratuszniak ukryty przez Ukraińca Semena Kornatego. Rzeź trwała około 3 godzin.


Ciała ofiar były grzebane w zbiorowych mogiłach oraz w grobach indywidualnych, często na miejscu zbrodni. W noc po dokonanej zbrodni miejscowi Ukraińcy usypali kopiec na pamiątkę "zwycięstwa" nad Polakami.

Do mordu na Polakach podburzał miejscowy duchowny prawosławny Szymanskyj. Jego syn był jednym z lokalnych przywódców UPA.


Ukraińcy zniszczyli pałac i kościół sprzed 1789 roku. Wśród napastników rozpoznano braci Michała i Antoniego Adamczuków, mieszkających po wojnie w Polsce. Mieszkała tutaj także łączniczka UPA Katarzyna Adamczuk. 


✔️Świadek Stanisław Kazimierów: 


"Trwało to kilka minut. Mama poszła do domu po wiadro do dojenia i szliśmy razem do obory. Nagle zauważyliśmy na drodze pięciu mężczyzn, czterech z nich byli z bronią, dwóch było ubranych w niemieckich mundurach, dwóch w radzieckich, na rękawach mieli opaski z tryzubami i tak samo na czapkach, jeden z nich był w cywilnym ubraniu, który mówił, jak słyszałem, do pozostałych bandytów, wskazując ręką: „Oto lachy.” Tym, który wskazywał, był [to] mieszkaniec Kołodna, którego osobiście rozpoznałem – nazywał się Safon Metro, Ukrainiec, pozostałych nie rozpoznałem. W tym czasie zostaliśmy zatrzymani i kazano nam iść do mieszkania. W tym czasie słońce już zachodziło i było bardzo czerwone. Po wejściu do mieszkania, kazano nam kłaść się twarzą do ziemi, ponieważ oni będą przeprowadzać rewizję w mieszkaniu, żebyśmy im nie przeszkadzali. W tym czasie moja mama już wiedziała, w jakim celu trzeba się kłaść. Zaczęła błagać tych bandytów, mówiąc do nich: „Za co wy chcecie nas mordować, co ja stara kobieta wam winna z tym małym chłopcem”, [ale to] nie dawało żadnego efektu. Zaczęli nam grozić, że dostaniemy bagnetem. W tym czasie ja dostałem kolbą w plecy i musiałem się kłaść jako pierwszy, co uczyniłem. Ale kiedy kładłem się, popatrzyłem się jeszcze przez okno na zachodzące słońce i nie miałem żadnych nadziei, że już kiedykolwiek będę mógł zobaczyć to zachodzące słońce. Tego momentu przeżycia przed świadomą śmiercią dokładnie opisać nie można, ale strasznie było mnie żegnać się z tym światem, po czym położyłem się. Mama moja jeszcze błagała o darowanie życia, ale najprawdopodobniej otrzymała uderzenie kolbą, czego nie widziałem, ponieważ leżałem twarzą do ziemi (ponieważ rzadkością była w mieszkaniu podłoga). Po czym moja mama położyła się, kładąc swoją głowę na moje nogi. Po tym momencie pozostało czekać już na śmierć, kiedy nastąpi strzał. A ja w tym czasie jeszcze proszę Pana Boga o lekką śmierć, i żebym został celnie trafiony, żebym później nie męczył [się], najgorzej bałem się, że może będziemy zabijani bagnetami albo siekierami, ponieważ jeden z tych [Ukraińców] miał siekierę za pasem. Nie wiedziałem do kogo zostaną oddane pierwsze strzały. Wreszcie nastąpił strzał, po którym ja odwróciłem głowę, patrząc jak ten bandyta ładuje karabin, i zrobił [on] ruch do mnie bagnetem, krzycząc „Ty sukinsyn, czego patrzysz”. Po czym padł drugi strzał, a ja ciągle mam takie odczucie, że żyję, pada trzeci strzał, ja nadal żyję, ale już się nie ruszam. Pada czwarty strzał, po czym w głowie zrobił się bardzo silny huk, a ja nadal żyję, w co w ogóle nie wierzę, ponieważ strzały były oddawane na odległość nie większą jak 2 metry. (…) Bardzo dobrze zapamiętałem, że w czasie oddawania strzałów w mieszkaniu było dwóch bandytów, a strzałów oddanych zostało 4, czyli do każdego z nas oddali po 2 strzały. Jak długo wówczas leżałem po tej strzelaninie, to nie mogę tego określić, ale cały ten czas jak leżałem, miałem takie odczucie, że nie zostałem zastrzelony, ponieważ czułem jak strasznie biło moje serce i jak bym oddychał. Po pewnym czasie miałem już takie odczucie, że jestem żywy, ale nie robiłem żadnych odruchów ciałem, ponieważ nie miałem żadnej pewności, że ci bandyci opuściły mieszkanie. Ale ja nadal jeszcze nie wierzę, że naprawdę żyję... 


Z mojej najbliższej rodziny zginęło 6 osób: moja mama Maria Kazimierów, babcia Tekla Bielińska, kuzyn Jan Bieliński, jego żona Wiktoria Bielińska, [ich] syn Jan, lat 3, syn Adam, lat 2".


✔️ Jan Białowąs:


"Kołodno w powiecie krzemienieckim to duża wieś, w której Polacy stanowili 60 proc. ludności. Dzieliła się ona na Kołodno Lisowszczyznę i Kołodno Siedlisko. Granicę między nimi stanowił zespół pałacowo-parkowy Zygmunta hr. Grocholskiego. Pierwsze morderstwa na Polakach popełniono tu jesienią 1942 r. Uprowadzonym do lasu mężczyznom bandyci z UPA zadawali okrutną śmierć, m.in. rozrywali usta i wkładali kartki z napisem „Polska od morza do morza”. W czerwcu 1943 r. została zamordowana przez upowców pani Gorzkowska z 17 letnią córką. Bandyci poobcinali im piersi i nimi na ścianie ich mieszkania napisali: „Smert’ Lacham”.


14 lipca 1943 r. między godziną 14 a 15 na obie wsie napadły uzbrojone bojówki UPA. Mordercy w grupkach po 2 - 3 osoby chodzili po polskich zagrodach, najpierw pytając o gospodarza. Kiedy go znajdowano, kazano wszystkim wchodzić do domów. Tam ich zabijano strzałami z bliskiej odległości albo siekierami. Najpierw rodziców, potem dzieci i starców. Tak samo rozprawiali się z uciekającymi. Nie strzelano na zewnątrz budynków, ażeby ludność polska nie została od razu zaalarmowana i nie rzuciła się do ucieczki. Z tego powodu sąsiedzi nie wiedzieli, co się dzieje na posesjach obok. Napastnicy metodycznie rozprawiali się z każdą polską rodziną. Wskazówek, gdzie mieszkają Polacy, udzielali miejscowi Ukraińcy. Rzeź Polaków trwała około 3 godziny. Uratowali się tylko ci, którzy zdołali uciec i ukryć się w zbożach lub przebywali poza domem, w polu czy na pastwisku. Zabudowania rodzin polskich palono. Pomordowanych Polaków grzebano gdzie popadło, w rowach, piwnicach, sadach, przeważnie w miejscu zbrodni lub w pobliżu. Powstały także zbiorowe mogiły. Jedna z nich, w Kołodnie - Siedlisku, skryła 95 pomordowanych. Ofiary wrzucano i to dość często do studzien. Do mordów podburzał miejscowy duchowny prawosławny. Łączniczką w UPA była Katarzyna Adamczuk z Kołodna, która po wojnie zamieszkała w Polsce. Liczba Polaków zamordowanych jednego tylko dnia, 14 lipca 1943 r., w obu wsiach, waha się od 320 do 500 osób. Polacy z Kołodna żyjący obecnie w Korfantowie podają liczbę 496 ofiar. Całkowicie wymordowano 22 rodziny w Kołodnie Lisowszczyźnie i 12 rodzin w Kołodnie Siedlisku. Terror UPA nie odebrał wszystkim Ukraińcom ludzkich uczuć. Niektórzy ratowali Polaków ukrywając ich w swoich gospodarstwach. Po morderczej „robocie” zlikwidowania wszystkich Polaków w Kołodnie, upowcy od wieczora do rana następnego dnia sypali kopiec koło kościoła katolickiego dla upamiętnienia swego „zwycięstwa”. W swoim pamiętniku Piotr Rozwadowski napisał: „Słyszałem z ukrycia okrzyki radości banderowców z odniesionych sukcesów. Na zakończenie odśpiewali hymn „Szcze ne umerła Ukraina”."

Post Agnieszka Marciniuk 

#ToMyjesteśmyPamięcią #PlomienBraterstwa #ПолумяБратерства

#NeverAgain #WeRememberTheFact #ПамятаємоПравду #Reparacje #UkrainianReparationsForPoland #Odszkodowania #CzasZapłatyZaRzeź !!! #Polishholokaust #WW2 #WorldWarTwo #Wołyń #Kresy #UkrainianMurdered #OUN #UPA #UA #Ludobójstwo #Genocidum #Genocide #GenocidumAtrox #UkrainianCrimes #UkrainskieZbrodnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#PolishHolokaust