❗16 lipca 1943 r. w kol. Siedlisko pow. Kostopol Ukraińcy należący do band UPA i okoliczne chłopstwo ukraińskie zamordowali kilka lub kilkanaście rodzin polskich, znane jest 21 ofiar, oraz spalili całą polską kolonię liczącą 52 zagrody.
✔️Kazimierz Sidorowicz:
"Ojciec Stanisława Nalepko był mieszkańcem naszej koloni Siedliska, już nie żyje. Po wojnie opowiadał mi swoje przeżycia z Wołynia. Ich rodzina mieszkała aż koło Równego. Razu pewnego Nalepko jechał furmanką i wtedy spotkał go znajomy Ukrainiec, który ostrzegł w następujący sposób: „Uciekajcie wszyscy ze wsi do miasta, bo ma być napad na Polaków i mają was wszystkich wybić!” Nalepko zaraz zabrał swoją rodzinę i jeszcze tego samego dnia uciekli wszyscy do Równego. Tymczasem jeszcze tej samej nocy, zaraz po ich wyjeździe Ukraińcy napadli na ich wieś i wszystkich mieszkańców pomordowali, a budynki spalili.
Mieczysław Pilczuk mieszkaniec Siedlisk, opowiadał mi w naszej wsi, w kwietniu 2003 r., że widział studnię na Wołyniu, całą napełnioną dziećmi pomordowanymi przez Ukraińców w czasie krwawych wydarzeń!".
✔️Szlakiem Wołyńskich Krzyży, wokół Huty Stepańskiej z Januszem Horoszkiewiczem:
"Wieś pomiędzy Hutą Stepańską, a Wyrką, liczyła około 70 gospodarstw. Napadnięta w nocy z 16 na 17 VII 1943 r. przestała istnieć całkowicie. Po wojnie została zaorana, sady wycięte, drogi stare zlikwidowane, dęby wycięte, rzeczka Czapelka wyprostowana, a bagna zmeliorowane. Ostał się jedynie staw który był przy domu Minkiewiczów i ” Biały Krzyż” na końcu wsi. Mikołaj Fedorowicz Zchorujko, pierwszy po wojnie sielgołowa Huty Stepańskiej. On to odnajdywane w latach pięćdziesiątych, po zaroślach i krzakach, szkielety Polaków kazał zbierać i po kryjomu zanosić na cmentarz do Wyrki. Opowiadał mi to osobiście, na moje pytanie: a co mieliście robić? Odpowiedział: „zakopać głębiej niż pługi orają”. Czy było dużo tych kości? odpowiedział „oj, było”, więcej nie pytałem. Mikołaj dożywa swoich sędziwych lat w Hucie Stepańskiej".
✔️Halina Poros z d. Gutkowska była mieszkanka Siedliska:
"Pozorny spokój trwał do 16. 07. 1943 r. Około północy dzwony kościelne ogłosiły alarm, żeby natychmiast opuszczać swoje domostwa i kierować się w kierunku Huty Stepańskiej. Paliły się już pobliskie wsie jak: Soszniki, Wyrka, Ostrówki, początek Siedliska. Ponieważ w ciągu dnia było „niespokojnie”, więc każdy był przygotowany do natychmiastowego wyjazdu, gdzie była silniejsza samoobrona i liczono na to, że tam przetrwamy. Ojciec szybko nas zabrał na furmankę łącznie z zapasami żywności i inwentarzem żywym, skierował się w kierunku Huty. Nam było łatwiej przedostać się na drogę, gdyż mieszkaliśmy za „rzeką” i nie musieliśmy przejeżdżać mostów. Niektórym się nie udało jak rodzinie Onuchowskich. Z naszej rodziny we wsi pozostała babcia Teofila Rosińska z d. Sawicka żona Adama Rosińskiego, która była chora i chciała pozostać na miejscu w pobliżu swojej zagrody, prosząc wnuków, żeby ją wynieśli z łóżkiem w zboże i tam ją ukryli, jeszcze nie wierząc, że może być zamordowana. My szczęśliwie już bez większych przeszkód dojechaliśmy do Huty, słysząc za sobą ciągłe strzały. /.../ O losach mojej babci Teofilii Rosińskiej i jej rodziny dowiedzieliśmy się już po wojnie, kiedy to rodziny zaczęły się odnajdywać i odwiedzać, wracając do przeżyć z 1943 r. W roku 1955 mając 19 lat odwiedziłam wujka /brata mojej mamy/ Jana Rosińskiego w Godkowie - województwo zachodnio--pomorskie i mieszkających z nimi syna Czesława i synową Genowefę z d. Brzozowska. Opowiedzieli mi swoją historię jak przeżyli ten koszmar: „Otóż był rozkaz wyjazdu z Huty Stepańskiej do Rafałówki dn.17/18. 07. 43 r. w nocy, wszyscy jeszcze byli razem tj. Jan Rosiński z żoną Heleną i synowie: Eugeniusz, Czesław, Konstanty. Szczepan był z żoną Genowefą z 1-roczną córeczką Zuzanną. W Hucie byli też rodzice Genowefy z rodzeństwem, Gracjan Brzozowski z żoną Filipiną i synami: Piotrem, Ignacym /nie ujęty w spisie zaginionych/, a starsi, gdzieś się „zawieruszyli”. Przechodząc przez Siedlisko w czasie ogólnego zamieszania jak Ukraińcy zaczęli strzelać, wtedy zniknął Jan Rosiński i Szczepan, a Helena żona Jana z synem Czesławem i synową ukryli się w krzakach, niedaleko swojej zagrody. Jak się trochę uspokoiło i Ukraińcy wyszli już z Siedliska, poszli zobaczyć co dzieje się z babcią Teofilą, która została w Siedlisku schowana w zbożu. 18.07.- babcia jeszcze żyła. Opowiedziała im, że Ukraińcy ją znaleźli, ale nie zabili, twierdząc, że i tak ona umrze z głodu. /była chora, nie chodziła/ Powiedzieli to bardzo ironicznie, że „padochnie”. Synowa z wnukami donieśli jej jedzenie i tam ją zostawili. Genowefa niespokojna o swego męża Szczepana, razem z Czesławem /bratem Szczepana/ poszli go szukać. Idąc obok cmentarza w Wyrce, przy tzw. Pawłowej Górce, natknęła się na zwłoki swoich rodziców Gracjana i Filipinę Brzozowskich z synami Piotrem i Ignacym. Wyglądali makabrycznie, pocięci szablą. Prawdopodobnie chcieli na obrzeżach Siedliska zaczekać na swoich starszych synów i tam ich Ukraińcy dopadli. Szczepana nie odnaleźli. Ponieważ byli już zmęczeni tymi wszystkimi przeżyciami i zrozpaczeni po stracie bliskich, postanowili zostać jeszcze na noc, czyli z 18/19. 07. Po nocy poszli w pola odwiedzić babcię, zabierając dla niej jedzenie, ale babcia już była zamordowana. /nie ujęta w spisie zaginionych/ Trudno im było stamtąd odejść, zostawiając tyle trupów, więc postanowili jeszcze pozostać do następnego dnia. Ukraińcy penetrując teren, odkryli ich kryjówkę /zdradził ich pies/ i zamordowali: Helenę Rosińską żonę Jana z synem Konstantym. Czesław z Genowefą i dzieckiem byli w innym miejscu i dzięki temu zostali przy życiu. Ponieważ Ukraińcy codziennie penetrowali teren, więc bali się oni wychodzić ze swoich kryjówek i w tych zbożach, krzakach, przesiedzieli ok. 1 miesiąca. Aż któregoś dnia już skrajnie wyczerpani fizycznie i psychicznie, słysząc nadjeżdżający samochód, postanowili wyjść na drogę. Okazało się, że byli to Niemcy z Polakami sprawdzający teren, czy jeszcze ktoś żyje. Zabrali ich ze sobą. Od Polaków dowiedzieli się o losie Jana Rosińskiego, ojca Czesława, a teścia Genowefy. Wujek Janek po zamieszaniu jakie wytworzyło się na przejściu w Sosznikach, stracił z oczu swoją rodzinę i uciekał w kierunku Rafałówki, bo to był docelowy przystanek dla uciekinierów. Jak się zorientował, że w Rafałówce nie ma jego rodziny, wrócił na poszukiwanie w kierunku Siedliska wraz z jeszcze kilkoma osobami poszukującymi swoich rodzin. Pod Policami Ukraińcy ich złapali, tamtych zastrzelili, a ze on nie zginął od kuli, to pokłuli go bagnetami 18 razy. Stracił przytomność, więc Ukraińcy myśleli, że on nie żyje i go tam zostawili. Po odzyskaniu przytomności, jakiś /?/ Polak, który go znalazł, odwiózł do Rafałówki, a później odwieziono go do szpitala w Sarnach, gdzie przebywał 2- miesiące, lecząc się z zadanych ran. Czesław z bratową Genowefą postanowili pozostać w Sarnach i tam czekać na jego wyzdrowienie.” W Siedlisku zginęła również Bronisława Kaszuba, teściowa Stefana Bitnera, nie wiem w jakich okolicznościach. Wiadomość uzyskałam od Barbary i Leokadii Bitner /mieszkają poza granicami Polski/ Nie ujęta w spisie zaginionych".
✔️Relacja Wacława Onuchowskiego s. Franciszki z d. Rozalska i Jana Onuchowskiego mieszkańca Siedliska z jego przeżyć w dniach 16-17.1943:
"Mieszkaliśmy na końcu wsi. Jak paliła się Wyrka, to wszyscy mieszkańcy Wyrki i Siedliska skupili się na drodze, która prowadziła do Huty Stepańskiej. Drogi były zatłoczone, mnóstwo wozów, mosty mało przejezdne, więc rodzice zabierając mnie i moją młodszą siostrę Jadzię na furmankę /starsze rodzeństwo: Marian i Alina, uciekało z grupą AK/ zdecydowali, że przekroczą most /były dwa mosty, którymi można było dojechać do głównej drogi w kierunku Huty Stepańskiej/ od strony Stanisława Gutkowskiego. Z trudem dotarliśmy tam, ale jak Ukraińcy zaczęli palić pierwsze domy w Siedlisku i strzelać do nas, to nasz wóz z końmi zostawiliśmy za mostem i uciekliśmy pieszo przez bród w kierunku Styrki. Tam ukryliśmy się w zaroślach i postanowiliśmy przeczekać noc. Siedlisko się paliło. O świcie wyszliśmy z tych zarośli i zobaczyliśmy, że dom Stanisława Gutkowskiego nie spalony, a nasz wóz stoi po drugiej stronie rzeki. Wtedy Rodzice zdecydowali, że pójdziemy po nasz wóz i dalej będziemy uciekać furmanką. Okazało się, że w waszym domu Ukraińcy zrobili sobie miejsce chwilowego „odpoczynku” po masakrach jakich dokonali. Jak już wyszliśmy z naszej kryjówki i byliśmy w połowie drogi do mostu, Ukraińcy zobaczyli nas i na koniach zaczęli nas gonić. Mnie i mojej siostrze udało się uciec i schować w pobliskie kartofliska, a rodziców złapali i na tym polu zamordowali".
Post Agnieszka Marciniuk
#ToMyjesteśmyPamięcią #PlomienBraterstwa #ПолумяБратерства
#NeverAgain #WeRememberTheFact #ПамятаємоПравду #Reparacje #UkrainianReparationsForPoland #Odszkodowania #CzasZapłatyZaRzeź !!! #Polishholokaust #WW2 #WorldWarTwo #Wołyń #Kresy #UkrainianMurdered #OUN #UPA #UA #Ludobójstwo #Genocidum #Genocide #GenocidumAtrox #UkrainianCrimes #UkrainskieZbrodnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
#PolishHolokaust