W nocy z 16 na 17 lipca 1943 roku okupujący Polskę Niemcy dokonali masowego mordu na mieszkańcach wsi Krasowo-Częstki w powiecie wysokomazowieckim. Mord ten połączony był z grabieżą i niszczeniem mienia mieszkańców wsi.
Krasowo-Częstki leży w odległości około 12 kilometrów od stacji kolejowej w Szepietowie i około 19 kilometrów od Wysokiego Mazowieckiego. Przed pacyfikacją liczyło 70 gospodarstw i 276 mieszkańców. W okresie niemieckiej okupacji w okolicznych lasach operowały oddziały partyzanckie Armii Krajowej.
11 lipca 1943 roku oddział partyzancki Obwodu Wysokie Mazowieckie AK wyruszył na akcję przeciw mleczarni w Dąbrówce Kościelnej. Partyzanci zatrzymali się na nocleg we wsi Krasowo-Wólka. Nad ranem polskie ubezpieczenia dostrzegły, iż od strony Krasowa-Częstek nadciągają furmanki z niemieckimi żandarmami. Przyczyna, dla której Niemcy pojawili się we wsi, nie została jednoznacznie wyjaśniona. Ksiądz Józef Kaczyński przypuszczał, że poszukiwali braci Krassowskich, których partyzanci odbili kilka tygodni wcześniej z aresztu w Dąbrówce. Jerzy Smurzyński podaje z kolei, że o obecności partyzantów w Krasowie-Wólce doniósł im konfident z Krasowa-Częstek (do wersji o donosie konfidenta przychyla się także Jan Jerzy Milewski).
Nie mając czasu na bezpieczny odskok, polscy żołnierze postanowili przyjąć walkę. W starciu zginęło ośmiu żandarmów i trzech partyzantów. Dopiero pojawienie się niemieckich posiłków zmusiło polski oddział do odwrotu.
W tym czasie wikarym w parafii Trójcy Przenajświętszej w Tykocinie był pochodzący z Krasowa-Częstek ks. Józef Kaczyński. Utrzymywał on przyjazne relacje z dowódcą miejscowego Gendarmerie Abteilung, porucznikiem Philippem Schweigerem, który wraz z żoną zajmował mieszkanie na parafialnej plebanii. Trzy dni po potyczce oficer poinformował duchownego, że uczestniczył w naradzie w Białymstoku, podczas której zapadła decyzja, iż zostanie spacyfikowana największa wieś leżąca w pobliżu miejsca walki – tj. Krasowo-Częstki. Za zgodą i przy pomocy Schweigera, który prywatnie okazywał niechęć wobec hitlerowskiego reżimu, ks. Kaczyński udał się do rodzinnej wsi, aby ostrzec mieszkańców. Jego przestrogi spotkały się jednak z niedowierzaniem. Ludność była przekonana, że niemieckie represje mogą spaść co najwyżej na tę miejscowość, w której rozegrała się potyczka. W słowa księdza nie uwierzyła nawet jego matka.
Sygnały ostrzegawcze dochodziły także z innych źródeł. Niemiec, który po rozpoczęciu okupacji przejął dwór Mazury nieopodal Jabłoni Kościelnej, zasugerował miejscowemu proboszczowi, że polska ludność zostanie ukarana za zabicie żandarmów. Duchowny ostrzegł wójta gminy Nowe Piekuty, Stanisława Olędzkiego, który wraz z rodziną ukrył się na parafii.
16 lipca we wsiach sąsiadujących z Krasowem-Częstkami pojawili się niemieccy żandarmi, którzy zażądali od miejscowych sołtysów dostarczenia podwód. Woźnicom polecono, aby następnego dnia o świcie stawili się z furmankami w Krasowie-Częstkach.
Akcja pacyfikacyjna rozpoczęła się w nocy z 16 na 17 lipca. Dowodził nią komisarz powiatowy w Łomży, Karl von Groeben. Towarzyszyli mu: komisarz gminny w Szepietowie – Thamm, jego zastępca Wilhelm Danke vel Danko, dowódca Gendarmerie Abteilung w Wysokiem Mazowieckiem – porucznik Goss, dowódca posterunku żandarmerii w Wysokiem Mazowieckiem – Bittmann, dowódca posterunku żandarmerii w Dąbrówce Kościelnej i Szepietowie – Boeniger, komisarze rolni w Szepietowie – Dubnitzky i Pohl. W pacyfikacji uczestniczyć miał również szef łomżyńskiego Gestapo, SS-Obersturmführer E. K. Ennulat. W skład ekspedycji karnej wchodzili żandarmi z posterunków w Wysokiem Mazowieckiem, Dąbrówce Kościelnej i Szepietowie, Czyżewie, Nowych Piekutach. Według niektórych źródeł towarzyszyli im żandarmi polowi z posterunków w Łomży i Wysokiem Mazowieckiem oraz bliżej niezidentyfikowany oddział Wehrmachtu lub SS.
Zdaniem Jerzego Smurzyńskiego owym „oddziałem SS” mogło być Kommando „Müller” – jednostka specjalna odpowiedzialna za liczne egzekucje i pacyfikacje, które w lipcu 1943 roku przeprowadzono w Ziemi Łomżyńskiej.
W pobliże wsi Niemcy podjechali samochodami. Następnie ustawili się w podwójną tyralierę i otoczyli zabudowania. Do Krasowa-Częstek wkroczyli o świcie. Idąc od domu do domu, metodycznie wypędzali mieszkańców na drogę, która biegła przez wieś. Wkrótce wszystkich zatrzymanych Polaków zaprowadzono do stodoły Stanisława Jankowskiego. W jej lewym zasieku zgromadzono mężczyzn i chłopców, w prawym – kobiety z małymi dziećmi. Wszystkim rozkazano położyć się twarzą do ziemi. Niemcy przystąpili do sprawdzania tożsamości zatrzymanych. Dwóm chłopcom spod Warszawy, którzy pracowali u miejscowych gospodarzy, dowodzący akcją żandarm pozwolił opuścić wieś.
Po pewnym czasie kilkunastu młodych mężczyzn zmuszono, by w pobliżu stodoły wykopali dwa masowe groby. Sprowadzonym z sąsiednich wsi Polakom rozkazano natomiast, aby zabrali z opustoszałych gospodarstw żywy inwentarz i mienie ruchome, a następnie zawieźli je do siedziby komisarza Thamma w Szepietowie.
Egzekucja rozpoczęła się około południa. Jako pierwsi zginęli mężczyźni, którzy pracowali przy kopaniu grobów. Zabito ich przy użyciu granatów. Spędzone do stodoły rodziny kolejno wywoływano według listy, odbierano im dokumenty, prowadzono na skraj grobów, po czym mordowano strzałem w tył głowy...
Furman z sąsiedniej wsi, który był świadkiem egzekucji, zeznał, że ofiary oczekujące w stodole na egzekucję, śpiewały „Pod Twoją obronę”. W jednej mogile składano zwłoki mężczyzn, w drugiej – kobiet i dzieci. Zdarzało się, że małe dzieci wrzucano żywcem do grobu...
Według świadków zastępca komisarza Danke miał przywiązać do swojego samochodu mężczyznę z Pułazia nazwiskiem Mystkowski, a następnie żywego lub martwego ciągnąć za pojazdem. W międzyczasie Niemcy przystąpili do podpalania zabudowań. W płomieniach zginęła pewna liczba ukrywających się mieszkańców.
Tego dnia w Krasowie-Częstkach zamordowano 257 osób. W gronie ofiar znalazło się 83 dzieci poniżej 17. roku życia. Jerzy Smurzyński podaje, że z masakry ocalało 35 mieszkańców. Były to osoby, które w czasie pacyfikacji zdołały się ukryć, niepostrzeżenie dołączyły do furmanów opróżniających gospodarstwa, lub tego dnia przebywały poza wsią. Inne źródła szacują liczbę ocalałych na dwanaście lub dziewiętnaście osób.
Zniszczeniu uległo 55 domów, 54 stodoły, 60 obór. Spalenia uniknęło tylko jedno gospodarstwo, należące do Kazimierza Krassowskiego. Niemcy zrabowali inwentarz żywy i majątek ruchomy, w tym 86 koni i 183 krowy. Część zagrabionego mienia rozdano miejscowym Niemcom, mniej wartościowe przedmioty sprzedano ludności miejscowej...
W wielu źródłach można znaleźć informację, iż masakra w Krasowie-Częstkach była największą niemiecką zbrodnią popełnioną na wsi białostockiej. W rzeczywistości była to największa pacyfikacja przeprowadzona na terenach województwa białostockiego, które po 1945 roku pozostały w granicach Polski. Jeśli wziąć natomiast pod uwagę całość przedwojennego terytorium województwa, pod względem liczby ofiar przewyższyła ją pacyfikacja wsi Szaulicze w powiecie wołkowyskim (366 ofiar).
Niemcy zaorali teren, na którym wcześniej znajdowała się wieś. Masakra w Krasowie-Częstkach została odnotowana w raportach Delegatury Rządu na Kraj.
Po 1960 roku materiały dotyczące pacyfikacji Krasowa-Częstek zostały przekazane przez Główną Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce do Centrali Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu. Jej sprawcy, podobnie zresztą jak sprawcy wielu innych zbrodni popełnionych na terenach wiejskich okupowanej Polski, nie zostali jednak nigdy osądzeni.
Na fot.: Pomnik ku czci pomordowanych mieszkańców wsi.
Post Historia Wczoraj i dziś.
#Polishholokaust #GermanDeathCamps #StratyWojenne #NiemieckieZbrodnie #DeutscheVerbrechen #GermanCrimes #WW2 #WorldWarTwo #ReparationsForPoland
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
#PolishHolokaust