LUTY 1940 - DEPORTACJE POLAKÓW NA SYBIR
WE WSPOMNIENIACH ZESŁAŃCÓW
Anna Lipieńska / fragment wspomnień/
1 września byłam trzynastolatką przygotowującą się do nauki w kolejnym roku szkolnym. Nagle naszą uwagę przykuł głos dochodzący z ulicy przez otwarte okno": Ludzie Wojna!!! Niemieckie wojska przekroczyły granice Rzeczpospolitej... 17 września 1939 roku żołnierze Armii Czerwonej przekroczyli wschodnią granicę Polski. Dla żyjącej w strachu przed nieuchronnie zbliżającym się Wehrmachtem ludności, agresja ZSRR stanowiła pogrzebanie ostatnich nadziei.
Jeńców wojennych pochodzenia polskiego wywożono do łagrów w odległe, wschodnie rejony Rosji przez cały okres okupacji radzieckiej. Jednak nie ograniczano się tylko do byłych żołnierzy. Wywożono także ludność cywilną w najdalsze zakątki Syberii. Do nas przyszli 10 lutego, powiedzieli nam że mamy 15 min. na zabranie najpotrzebniejszych rzeczy. Nie pozwalano brać ni żywności, ni przedmiotów użytkowych. Enkawudziści mówili, że wszystko co jest nam potrzebne dostaniemy, a dobytek zostanie wysłany za nami w miejsce przesiedlenia. Wtedy jeszcze nie sądziłam, że będzie źle aż tak bardzo. Pamiętam, że tej nocy było bardzo zimno, załadowano nas na ciężarówkę, a następnie przewieziono do specjalnie przygotowanych wagonów. Przygotowanie tych wagonów polegało na zakratowaniu okienek, wstawieniu żelaznych piecyków z zapasem opału na trzy dni i zamontowaniu rodzaju rynny wychodzącej na zewnątrz wagonu. Miała ona spełniać rolę ubikacji. W tym wagonie, w którym cudem jechałam Ja i cala moja rodzina, mówię cudem bo nieczęsto to się zdarzało, aby członkowie jednej rodziny podróżowali wszyscy razem, jechało jeszcze 50 innych osób. Kiedy wagony były już pełne zamknęli nas z zewnątrz i pociąg ruszył.
Zatrzymywaliśmy się co jakiś czas, nie rzadko na 3-4 dni. Z tej właśnie przyczyny, podróż trwała bardzo długo, a zapasów opału nie odnawiano. W wagonie toczyły się rozmowy, przypuszczenia - mówiono nawet o nowym Katyniu. Mroczne rozważania wygasały. Zmęczenie wzięło górę. Jeść dawali bardzo mało i do tego raz dziennie, wiele osób jadło śnieg z dachu, ale to nie pomagało. Podczas postojów nie można było wychodzić z wagonów, a podczas jazdy nikt nie mógł nawet spojrzeć przez okno. Wielu nie doczekało się celu naszej podróży, umierali z głodu, ze zmęczenia, zabijały ich choroby. Najwięcej umarło dzieci, którym nie wyprawiano żadnych tam pogrzebów, ciała wyrzucano podczas jazdy pociągu prosto w śnieg. Był to drastyczny widok, ale gdzie byli rodzice tych dzieci, jak oni pozwolili na zrobienie czegoś tak okropnego. Przecież ja sama byłam jeszcze dzieckiem. Później zrozumiałam, że to nie była wina rodziców.
Widok płaczących, zmarzniętych, wystraszonych dzieci, to było coś strasznego. Następnie załadowano nas na odkryte ciężarówki w takim tłoku, że nie można było rozprostować nóg. Było tak zimno, że ludzie zamarzali na moich oczach, a ciężarówki jechały, jechały, jechały. Droga wydawała się nie mieć końca. Gdzie oni nas wiozą, jak długo będzie jeszcze trwała nasza podróż?, nikt tego nie wiedział.
Tym, którzy dojechali żywi do miejsca przeznaczenia, przydzielano baraki, ziemianki, sklecone naprędce szopy. Wszyscy traktowali nas jak zwierzęta, władze kołchozu zostały poinformowane jak mają traktować przybyszów. Mówiono, że Polacy znęcali się przez 20 lat nad ich braćmi Ukraińcami i Białorusinami i teraz trzeba się im odwdzięczyć.
I tak została przydzielona nam ziemianka bez okien, drzwi, na ścianach szron i zgnilizna, na środku tylko palenisko obłożone kamieniami. Nie przypominało to domu na pewno. Ludzie z głodu zaczynali zjadać zwierzęta domowe: psy i koty, nikt nie odczuwał wtedy wstrętu, skrupułów, ludzie chcieli przeżyć, zjeść coś, mało ważne co. Przetrwaliśmy zimę, jedyną ofiarą panującego mrozu padła moja najmłodsza siostra, która umarła z wycieńczenia. Chociaż, że wszyscy byliśmy przygnębieni nie mogliśmy ot tak sobie jej pochować, nikt tak nie robił, od kiedy zaczęły chodzić pogłoski o ludożercach. W nocy kiedy mrok zapadł już zupełny, zawinęliśmy ciało w stare szmaty i zanieśliśmy do lasu. Tam też ją pochowaliśmy, ale mamie to nie wystarczało, postanowiła że tam zostanie i będzie pilnować zwłok. Czuwała tam jeszcze pięć dni, z dnia na dzień opadając z sił. Nie mogłam nic poradzić, mama się uparła. Nie była już to ta sama kobieta, straciła sens istnienia, poddała się, było z nią coraz gorzej. Nie chciała jeść, pić, po pewnym czasie oślepła. Kiedy przyszło lato, mamy nie było już na świecie. Pochowaliśmy ją koło naszej siostry, ale nie pilnowaliśmy grobu, bo nie było sensu.
PAI
#Polishholokaust #sowieckieZbrodnie #NKWD #SovietInvasion #ArmiaCzerwona #komunizm #NewerForget #jews #JewishTruth #JewishNKWD #Jewishmurdered #NewerForget #WW2 #WorldWarTwo #RibbentropMołotow #swołocz #Rosja #ZiemieUtracone #Kresy #17września1939 #1września1939 #ПамятаємоПравду #Нацисты #Россия #краснаяармия #Нквд #светскиесволочи #Lwów #PolskiLwów #SemperFidelis #Deportacje #NaNieludzkiejziemi #MPS #Sybir #Historia #Deportacje #Stalin #Beria
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
#PolishHolokaust