czwartek, 21 czerwca 2018

Dzieło NKWD we Lwowie Ewa Siemaszko.

              Ofiary mordów NKWD we Lwowie, więzienie przy ul. Łąckiego. Początek lipca 1941 r. Źródło: Wikimedia Commons


Ludność, która przybywała natychmiast po odstąpieniu Sowietów w poszukiwaniu bliskich, odkrywała makabryczne obrazy zbrodni: zamurowanych żywcem w celach, stosy okaleczonych ciał, wyciekającą na ulicę krew spod bramy więziennej, przybitych do ścian, zwłoki z ogromnymi jak gazowe lampy sinymi głowami, dziedziniec zapełniony wieloma warstwami ciał aż po okna parteru.
Władze sowieckie przejęły we Lwowie istniejące w II Rzeczypospolitej trzy duże więzienia: przy ul. Kazimierzowskiej, zwane Brygidkami, przy ul. Zamarstynowskiej i przy ul. Łąckiego, ale okazało się to niewystarczające i dodatkowo utworzono więzienia w budynkach: sądu apelacyjnego na ul. Batorego, sądowych przy ul. Sądowej i byłego komisariatu policji przy ul. Jachowicza, które nie figurują w planach ewakuacji i raportach NKWD. W trzech ujętych w dokumentacji NKWD więzieniach 10 czerwca 1941 r. przebywało 5145 więźniów, lecz podczas ataku niemieckiego na Lwów 22 czerwca – we wszystkich lwowskich więzieniach – znacznie więcej.
Lwów był bombardowany przez Niemców od rana 22 czerwca 1941 r., co spowodowało rozgardiasz i panikę wśród Sowietów. Pociągami przygotowanymi do deportacji ludności ze Lwowa i okolicy, planowanej na 23 czerwca, uciekały jednostki wojskowe, milicja, urzędnicy, rodziny. Mimo wybuchu wojny NKWD kontynuowało aresztowania nasilone krótko przed 22 czerwca i dokonywało egzekucji więźniów – w pierwszej kolejności skazanych na śmierć i oczekujących na wykonanie wyroku lub na ułaskawienie, czyli najniebezpieczniejszych.
23 czerwca usiłowano realizować plan ewakuacji na Wschód: został ekspediowany do Kirowogrodu transport 527 więźniów. W dokumentach są też wzmianki o trzech różnych liczebnie transportach, nie wiadomo kiedy wysłanych. Brak wagonów nie pozwolił na dalsze wywożenie więźniów, a było ich jeszcze kilka tysięcy. Rozstrzeliwano ich zatem, wywołując z cel pojedynczo i po kilka osób. Przestępców pospolitych zwolniono. „Kontrrewolucjonistów” rozstrzelano. Zginęło ich 4000; ocalało 250
Bombardowania niemieckie wytrąciły jednak NKWD z równowagi, ponieważ 23 i 24 czerwca straże opuszczały więzienia i na odgórne polecenia powracały. „Na Łąckiego” w nocy z 23 na 24 czerwca pod nieobecność straży uciekło ok. 300 więźniów. Powstał taki chaos, że 233. Pułk Wojsk Konwojowych NKWD otrzymywał kilka razy rozkazy „przywrócenia porządku” i „zabezpieczenia” więzień oraz opuszczenia Lwowa.
24 czerwca rano część więźniów w „Brygidkach”, widząc, że nie ma straży, uwolniła się i wyszła na podwórzec. Nie dali rady sforsować bram, ale udało się wybić jakieś wyjście i 220 więźniów (w raportach NKWD przestępcy pospolici) uciekło na zewnątrz. Powracająca straż udaremniła reszcie ucieczkę – strzelając, zapędziła wszystkich do cel. Były ofiary śmiertelne. „Na Zamarstynowie” nikt nie uciekł, gdy nie było straży. W tym czasie na ulicach miasta doszło do incydentalnych starć między Ukraińcami z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Sowietami, co rozwścieczyło wojska NKWD, które strzelały do przechodniów i w otwarte okna mieszkań, zabijając wiele osób, dokonywały rewizji i aresztowań. W więzieniach tymczasem odbywały się cały czas (z wyjątkiem krótkich nieobecności straży) egzekucje w piwnicach i na podwórcach, dokąd zabierano ludzi z cel.
Prawdopodobnie w obawie, że likwidacja więzień nie postępuje należycie, 25 czerwca do Lwowa przybyli zastępcy ludowych komisarzy bezpieczeństwa państwowego i spraw wewnętrznych Ukraińskiej SRS i zdecydowali o wywiezieniu pieriebieżczików oraz zwolnieniu przestępców pospolitych. Pozostałych, czyli „kontrrewolucjonistów”, przeznaczono na rozstrzelanie, choć w dokumentacji NKWD nie przyznano się do tego. Do „Brygidek” i „Zamarstynowa” straż po nocnej ucieczce powróciła rano, krwawo zaprowadzając porządek.
We wszystkich więzieniach 25, 26 i 27 czerwca partiami rozstrzeliwano w piwnicach, celach, na dziedzińcach. W „Brygidkach” egzekucje zagłuszano włączonymi motorami samochodów. „Na Łąckiego” nad więźniami szczególnie się znęcano, bestialsko ich torturując i okaleczając.
28 czerwca, z wyjątkiem więzień „na Łąckiego” i „Jachowicza”, gdzie do rana 29 czerwca nadal mordowano, Sowieci zaczęli opuszczać Lwów. Wycofujące się jednostki wojska podpalały budynki publiczne, w „Brygidkach” przed odejściem NKWD podpaliło drugie piętro. W więzieniach przy życiu pozostało już niewielu aresztowanych. Byli uwalniani przez ludność, która przybywała natychmiast po odstąpieniu Sowietów w poszukiwaniu bliskich i odkrywała makabryczne obrazy zbrodni: zamurowanych żywcem w celach, stosy okaleczonych ciał, wyciekającą na ulicę krew spod bramy więziennej, przybitych do ścian, zwłoki z ogromnymi jak gazowe lampy sinymi głowami, dziedziniec zapełniony wieloma warstwami ciał aż po okna parteru, zwały zwłok w piwnicach aż po sufity. Upał przyspieszał rozkład ciał, utrudniając identyfikację i pochówki. Fetor nie do zniesienia rozprzestrzeniał się na całe miasto.
30 czerwca do Lwowa najpierw wkroczył ukraiński batalion Nachtigal, a jakiś czas po nim wojska niemieckie. Zaczęły się masowe zbrodnie na Żydach, których maltretowano i wykorzystywano do porządkowania więzień.

Niespójne i niepewne dane sowieckie nie pozwalają na ustalenie dokładnej liczby ofiar. Najczęściej podawany szacunek to około 4000 zamordowanych. Wśród nich mogą się znajdować ofiary z więzień na ul. Sądowej i Batorego, o których nie ma żadnych wiadomości. Ocalało najprawdopodobniej ok. 250 osób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#PolishHolokaust