sobota, 23 czerwca 2018

SS-Standartenführer Blobel, przystąpił do zacierania śladów wcześniejszych masowych egzekucji. Rozkopano ogromne groby na Wschodzie i ekshumowane zwłoki palono na specjalnych stosach.



Krematorium w "Gęsiówce" - stan z 1945...

Gdy 17 grudnia 1942 państwa "Wielkiej Trójki" ogłosiły deklarację protestacyjną, przeciwko "bestialskiej, z zimną krwią prowadzonej polityce eksterminacji" na zajętych przez wojsko niemieckie terenach, Niemcy przystąpili do zacierania śladów w miejscach masowych egzekucji. Przewidując taką sytuację, już rok wcześniej na polecenie szefa RSHA SS-Oberguppenführera Reinharda Heydricha powołano "Kommando 1005". Ten oddział specjalny SS, na czele którego stanął SS-Standartenführer Blobel, przystąpił do zacierania śladów wcześniejszych masowych egzekucji. Rozkopano ogromne groby na Wschodzie i ekshumowane zwłoki palono na specjalnych stosach. Kommando 1005 działało wszędzie tam, gdzie wcześniej "pracowali" SS-mani z Einsatzgruppen i Einsatzkommandos. Rozkopano także pierwsze, prowizoryczne groby w KL Auschwitz, powstałe w 1940, gdy obóz nie miał jeszcze własnych krematoriów.


wiecej>>> http://abelikain.blogspot.com/2013/08/kl-warschau-prawdziwa-przyczyna.html?view=classic


Rozkaz o zacieraniu śladów zbrodni dotarł również do KL Warschau. Tu odpowiednikiem Kommando 1005 było specjalne komando obozowe "Leichenverbrennungskommando". Jak wynika z zeznań niemieckich policjantów Antona Schmitza i Frensera złożonych na procesie Hahna w Hamburgu, komando to składało się z Żydów i było nadzorowane przez SS-manów z KL Warschau i policjantów z batalionu III/SS-Polizei Regiment 23. Zwłoki palono w krematoriach oraz w spalarniach urządzonych na otwartym powietrzu na terenie obozowym w byłym getcie.




Krematoria znajdowały się:

- przy ul. Gęsiej 26, zbudowane wiosną 1943 o pojemności ok. 200 zwłok;
- krematorium zaadaptowane w pomieszczeniach pożydowskiej fabryki pomiędzy ul. Smoczą i Glinianą;
- krematorium z jednopaleniskowym piecem wewnątrz gmachu dawnego więzienia wojskowego.
Spalarnie zwłok na otwartym powietrzu były to stosy układane z drewna i polewane benzyną, na które wrzucano zwłoki i palono je. Stosy te urządzano w stałych miejscach egzekucji:
- przy ul. Nowolipki 25-31
- na dawnym boisku "Skry" przy ul. Okopowej - naprzeciwko obozu.
Świadek Marian Bielewicz, technik budowlany, zatrudniony na terenie dawnego getta w czasie budowy obozu, zeznał m.in.:
"Obóz w roku 1943 wiosną był budowany przez firmę, w której pracowałem. W tym czasie Żydzi budowali [...] krematorium. Przed wybudowaniem krematorium zwłoki palono na ul. Gęsiej 25 i 45. Sam to widziałem. Krematorium stanowiło budynek parterowy, do którego można było «wpakować» najwyżej 200 osób [...]".




Świadek Feliks Pączkowski, robotnik w byłym getcie zeznał:

"[...] Któregoś dnia spotkałem doprowadzonych również na te roboty Żydów z rodziny Trysków, którzy powiedzieli mi, że na ul. Nowolipki 25 Niemcy rozstrzeliwują więźniów z al. Szucha i z Pawiaka. Po tej wiadomości udałem się z czterema kolegami z pracy, wśród których pamiętam był Czesław Śliwiński, na ul. Nowolipki. Prawie wszystkie domy na ulicy Nowolipki i Nowolipie były zburzone, zalegały ruiny. Zburzony był także wskazany przez Trysków dom przy ul. Nowolipki 25 oraz sąsiadujące z nim domy Nowolipki 23 i 27; stały tylko szkielety. Na murach tych trzech domów wisiały napisy: «Wstęp wzbroniony pod karą śmierci». W ukryciu, poprzez ruiny przedostałem się do domu Nowolipki 27, będącego w bezpośrednim sąsiedztwie z domem Nr 25 przy Nowolipkach, skąd przez dziurę w sterczącej ścianie z pierwszego lub drugiego piętra zobaczyliśmy na posesji Nowolipki 25 wśród gruzów dość duży oczyszczony plac o powierzchni 40 x 40 m lub 50 x 50 m, na którym według relacji Trysków wykonywane były egzekucje. Dokładnie plac ten był położony pomiędzy ulicą Nowolipki, a ulicą Nowolipie, w ten sposób, że od ulicy Nowolipki 25 naprzeciwko skrzyżowania z ulicą Karmelicką było do niego przejście na zewnątrz. Egzekucje na tym placu dokonywane były prawie codziennie, prawie dzień w dzień słychać było tam seryjne strzały z broni maszynowej.
Ja osobiście widziałem 3 lub 4 takie egzekucje, gdzieś w miesiącach kiedy było ciepło. Więcej razy nie miałem odwagi tam pójść, bo groziła kara śmierci. Egzekucje te oglądałem właśnie poprzez dziurę w ścianie na pierwszym czy drugim piętrze wymienionego domu Nowolipki 27. Przed egzekucją doprowadzano na plac grupę Żydów, którzy przygotowywali stosy z drzewa. Do przygotowania tych stosów doprowadzano zmiennie różne grupy Żydów, wśród których był ojciec i dwóch czy trzech synów ze znanej mi rodziny Trysków, ocalonych z powstania w Getcie. O ile mi wiadomo, to grupa Żydów była w dyspozycji placówki żandarmerii w Warszawie, mieszczącej się przy ul. Żelaznej róg Leszna w gmachu dawnej szkoły i szpitala św. Zofii. Doprowadzał ich stamtąd na plac egzekucji żandarm nazwiskiem Banasz. Po przygotowaniu przez Trysków i innych Żydów stosów drzewa, wjechał na plac samochód z budą. Przyjechało dwóch lub trzech oficerów SS w białych fartuchach oraz chyba dwóch szeregowych SS-manów. Otworzono klapę budy, wyprowadzono kilku więźniów, wśród których były i kobiety. Po czym bezpośrednio nastąpiło rozstrzelanie z karabinu maszynowego umieszczonego, jak mi się wydawało, w jakimś zaułku przy bramie. Następnie oficerowie SS w białych kitlach chodzili i z krótkiej broni ręcznej dobijali leżących więźniów, kopiąc ich uprzednio dla sprawdzenia, czy dają jeszcze oznaki życia. Po rozstrzelaniu szeregowi SS-mani szybko odjeżdżali, zaś oficerowie pozostawali i nadzorowali palenie zwłok. W ten sposób zamordowanych już więźniów Żydzi Tryski i inni rzucali na wcześniej przygotowane stosy drzewa i palili, pod przymusem tych oficerów SS [...].
Prowadząc roboty przy ul. Więziennej, widziałem któregoś dnia osobiście wywożonych z Pawiaka więźniów. Więźniowie wyprowadzani byli z zakneblowanymi ustami, powiązanymi do tyłu rękami, w samej bieliźnie i bez butów. Załadowano ich do trzech lub czterech bud ciężarowych i wywieziono. Słyszałem, że rozstrzelano ich w kilku punktach Warszawy [...]".
Do krematoriów i spalarni zwożone były zwłoki na spalenie ze wszystkich miejsc straceń: ofiary egzekucji ulicznych, ludzi rozstrzeliwanych na terenach obozowych oraz zagazowanych w komorach gazowych. W latach funkcjonowania KL Warschau liczne były meldunki Delegatury Rządu na Kraj i wywiadu AK nie tylko o działaniu w nim komór gazowych i uśmiercaniu więźniów, ale także meldunki o spalaniu ich zwłok właśnie w obozowych krematoriach. Miejsca, w których ilość składowanych zwłok była zbyt duża do przetransportowania na spalenie do krematoriów, wysadzano wraz ruinami domów w powietrze. Tak uczyniono np. ze stałym miejscem straceń w podwórzu posesji przy ul. Nowolipki 25-31, które wysadzono w powietrze ze zwłokami w dniach 6-8 czerwca 1944.
W "Raporcie Komórki Więziennej Delegatury Rządu z 15.XI.1943" stwierdzono:
"Na terenie Getta Niemcy wysadzają w powietrze ruiny ze zwłokami rozstrzelanych tam Ofiar, równocześnie wygrzebywane są i niszczone zwłoki pochowanych prowizorycznie po niektórych poprzednich egzekucjach".
W dniach 16-17 maja 1945 na terenie dawnego więzienia wojskowego przy ul. Dzikiej ["Gęsiówka"] Sekretarz Komisji dla Zbadania Zbrodni Niemieckich w Warszawie B. Świderski przeprowadził wizję lokalną, którą opisał w "Sprawozdaniu" z 20 lipca 1945. Czytamy tam m.in.:
"Gmachy więzienne zabudowane w czworoboki, tworzące obszerne dziedzińce są spalone we środku, mury gmachów nienaruszone.
Na jednym z dziedzińców znajduje się częściowo odkopana mogiła zbiorowa, zwłoki około 70 ofiar są przysypane lekko ziemią, na drugim dziedzińcu znajduje się stos wystrzelonych łusek karabinowych, pośrodku resztki dużego paleniska.
Tereny dziedzińców pokryte są drobnymi szczątkami ludzkich kości, w studniach i dołach na dziedzińcach znajdują się stosy popiołów ze spalonych zwłok ludzkich. Wewnątrz gmachu więziennego znajduje się ślad po jednopaleniskowym piecu krematoryjnym, cela z całym szeregiem żelaznych prętów służąca jako izba tortur. Na ostatnim dziedzińcu za właściwym więzieniem na środku wielkiego placu przytykającego do obozu koncentracyjnego leżą gruzy wysadzonego w powietrze krematorium. Z jednej strony placu stoi budynek krematorium z wysokim kominem, w którym nie zostały jeszcze zainstalowane piece krematoryjne. To niewykończone krematorium jest obecnie rozbierane. Na rogu placu po drugiej stronie znajduje się elektryczne krematorium, które było przez Niemców w okresie przed powstaniowym całkowicie zmontowane i gotowe do pracy. Krematorium to o dwóch paleniskach jest już w znacznym stopniu rozebrane, tak że stoją tylko mury.
Jeżeli chodzi o teren gmachu więzienia i wygląd dziedzińców, wygląda on w następujący sposób: jeden z dziedzińców nosi nazwę »teatru«, ponieważ ściany zewnętrzne tworzących go gmachów są pokryte malowidłami w postaci kwiatów i palm wyglądających jak dekoracja teatralna. Jak podawała ludność miejscowa przedstawicielom P.C.K., na terenie dziedzińca niemieccy zbrodniarze urządzali sobie widowiska w stylu Nerona. Siedząc przy nakrytych stolikach, odbywali libacje, w trakcie których wypuszczali więźniów na dziedziniec, szczując psami i strzelając do nich. Ziemia na dziedzińcu jest w wielu miejscach pozapadana, co świadczy, że mogą się tam znajdować wielkie ilości zwłok. [...]".



"Amfiteatr" - miejsce okrutnych zabaw SS-manów z załogi "Gęsiówki".

Ten sam teren rok później, we wrześniu 1946, wizytowała Jadwiga Nowakowska, kierownik Działu Grobownictwa Biura Informacyjnego Zarządu Głównego PCK.

Oto fragmenty jej zeznań:

"[...] Z tego dziedzińca było wejście do krematorium koksowego, które było za Niemców czynne. Z drugiego dziedzińca było wejście do drugiego krematorium elektrycznego, bardzo komfortowo wykończonego. Wydawało się nam, że ono nie było jeszcze używane. Na innym placu przylegającym do byłego więzienia wojskowego była duża hala w budowie doprowadzona aż do krokwi dachowych i tam było 6-8 palenisk na zwłoki. Na terenie samego więzienia wojskowego była cela tortur. Ze stropów zwisały cztery sztangi zakończone na końcach kołami, w które wkładane były ręce i nogi więźnia. Na wybetonowanym klepisku było rozpalane ognisko, nad płomieniami którego zawieszony więzień był bujany. Cela miała tytuł w języku polskim: »Wydaj kolegę« [...].
Przy ścianach więzienia urządzone było kasyno gry czy też jak niektórzy nazywali »amfiteatr« dla SS. Na ścianach tego kasyna wymalowane były palmy i widoki egzotyczne. W tym kasynie SS-mani urządzali sobie libacje, w trakcie których wypuszczali więźniów i polecali im biegać. Do biegających i bezbronnych więźniów SS-mani strzelali i niejednokrotnie ofiary zabijali. Na terenie KL Warschau "Gęsiówka" stwierdziliśmy komisyjnie włosy ludzkie w kupie i ubrania po ofiarach, podobnie jak to było w Oświęcimiu.[...]".
Jak wielka musiała być liczba mordowanych ludzi, skoro trzy działające codziennie krematoria, w tym jedno o pojemności na 200 zwłok, oraz dwie stałe spalarnie okazały się niewystarczające do likwidacji wszystkich zwłok i w 1944 zbudowano dwa nowe krematoria, w tym jedno elektryczne.

źródło>>> http://abelikain.blogspot.com/2013/08/kl-warschau-prawdziwa-przyczyna.html?view=classic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#PolishHolokaust