poniedziałek, 18 czerwca 2018

Kto i dlaczego zamordował Bronisława Malinowskiego?

Komentarze:

"ApesCornelius >> @gabriel-maciejewski
18 czerwca 2018 20:29

Morgan był mocno krytykowany przez naszego antropologa Bronisława Malinowskiego.
Malinowski zwraca uwagę, że takie pojęcia jak "pierwotny promiskuityzm", "zbiorowe małżeństwo" czy "rodzina konsangwinistyczna" są bardzo niejasne, a tezy na ich temat opierały się na wyrwanych z kontekstu faktach i ich błędnej interpretacji.
W 1938 r. Malinowski wyjeżdża do USA, tam zastaje go II wojna światowa, w międzyczasie otrzymuje profesurę w Yale University i równocześnie zaczyna działalność propagandową na rzecz pokonanej Polski.
Co najciekawsze, Malinowski na zebraniu Polskiego Instytutu Naukowego w Ameryce 15 maja 1942 w New Haven mówi o obozach koncentracyjnych na terytorium RP ponad rok wcześniej przed Janem Karskim.

Następnego dnia umiera nagle!"

cytat pochodzi z kometarzy pod notką Coryllusa pt: Nawrócenie czy "nawrócenie"?
  http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/nawrocenie-czy-nawrocenie

więcej>>>


Nawrócenie czy "nawrócenie"?

Jak wszyscy zdążyli zauważyć, nie uczestniczę w toczącej się na SN dyskusji, która dotyczy teologii, encyklik papieża Franciszka i jego postawy. Nie mam zamiaru się tym nakręcać, albowiem wobec zmasowanej krytyki Kościoła, która kierowana jest ze wszystkich niemal stron, dokładanie jeszcze swoich trzech groszy uważam za zbędne. Poza tym kiedy widzę tę ilość komentarzy i osób uczestniczących w dyskusji, wiem, że cel został osiągnięty po raz kolejny – udało się skłonić ludzi do uczestnictwa w evencie zaplanowanym i reżyserowanym. W dodatku w takim, na który nie mają oni najmniejszego wpływu.
Co innego mnie dziś interesuje. Taki mianowicie problem – dlaczego we wstępie do książki Lewisa Henry Morgana zatytułowanej „Liga Ho -de’-no- sau -nee czyli Irokezów” słowo nawrócenie pisane jest w cudzysłowie? Zanim spróbuję to wyjaśnić, może słowo o samym autorze, żyjącym w połowie XIX wieku amerykańskim etnologu, który rozpoczął, jak twierdzą niektórzy, epokę nowoczesnych badań nad ludami pierwotnymi. Rozpoczął Morgan tę epokę w rezerwatach indiańskich na terenie stanu Nowy Jork, w sto lat po tym, jak historia Ligi Irokeskiej tak naprawdę się skończyła. Rozpoczął ją wśród Indian amerykańskich, a nie kanadyjskich, gdzie przywiązanie do tradycji było większe, a nacisk cywilizacji białego człowieka mniejszy. Morgan sam stał się Irokezem i nie mógł ukryć swojej fascynacji życiem plemiennym, choć nie przypominało już ono w niczym czasów gdy Irokezi byli postrachem lasów i osad na wschodzie kontynentu. Z tego co zdążyłem się zorientować badacze zarzucają mu rasizm, a także nienaukowe – w stosunku do współczesnego – podejście do badań. Uważają go też, mimo tych zarzutów, pioniera nowoczesnych badań etnologicznych, choć autor wstępu wymienia półgębkiem nazwisko pewnego francuskiego jezuity, który opisał w sposób „nowoczesny” życie Irokezów w Kanadzie, w połowie XVIII wieku. No, ale on się nie liczy, bo był zakonnikiem. Dla nauki liczą się jedynie ludzie świeccy, najlepiej, by byli związani z uniwersytetami. No i działalność tego jezuity skażona jest grzechem ciężkim, bo on starał się o „nawrócenie” Indian, miast dać solidny opis ich zwyczajów i wierzeń, a także istotnych mechanizmów rządzących społecznością. Takiego zarzutu, autor wstępu nie stawia misjonarzom braci morawskich działającym w XIX wieku wśród Irokezów i to jest jeszcze bardziej zaskakujące.
Tak się składa, że opowiadałem w sobotę we Wrocławiu o misjach hurońskich i męczennikach kanadyjskich, jezuitach zamordowanych przez Irokezów właśnie. Mówiłem też o straszliwej legendzie tych Indian, której echa dotarły do naszych czasów. W książce Morgana narracja ta ulega pewnej weryfikacji. To znaczy nikt nie kwestionuje okrucieństwa Irokezów w czasach gdy toczyli oni wojny z sąsiednimi plemionami, a także z Francuzami, jest jednak pewne ale. Autor kwestionuje mit o niezwyciężoności Ligi, która składała się przecież z pięciu, a potem sześciu plemion, skłóconych ze sobą mocno. Kwestionowane są także motywy powstania Ligi oraz myśl polityczna która temu powstaniu towarzyszyła. Co to znaczy? Tyle, że istnieją silne przesłanki do tego, by sądzić, że Liga Irokeska została wymuszona na Mohawkach, Oneidach, Onondagach, Kajugach i Senekach przez Holendrów, którzy musieli mieć sprzymierzeńca na szlakach handlowych, którymi przewożone były duże ilości pozyskanych w głębi kontynentu skór. Odejmuje to wyjaśnienie wiele z historii narodów irokeskich, a jeśli dodamy do tego jeszcze gawędę o klęskach i pogromach, których Liga doświadczała tak samo jak wszystkie inne plemiona, cały mit o niezwyciężonych i okrutnych Irokezach pryśnie. No, ale my się dziś interesujemy czymś innym – dlaczego etnologowie piszą słowo nawrócenie w cudzysłowie? To jest dziwne, zważywszy, że wszystkie etnologiczne gawędy zmierzają do jednego – do udowodnienia, że rozwój społeczeństw przebiega w każdej grupie podobnie i opiera się na podobnych, choć różniących się skalą, ale zawsze absurdalnych, w stosunku do racjonalnej metody, wierzeniach. Zmiany w metodologii służą, sądzę, do tego, by proces wnioskowania wydłużyć i dać szansę kolejnym pokoleniom etnologów na kolejne badania. Aż się chce w tym miejscu zadać pytanie – dlaczego plemię etnologów nie zostało dotychczas przebadane najnowocześniejszymi metodami, dlaczego nie odkryto jakie głęboko ukryte mechanizmy sterują tą masą, tak przecież zróżnicowaną, ale w istocie jednolitą? Sam nie wiem. Może powinien się tym zająć jakiś jezuita?
Książka Morgana jest fascynująca i stawia wiele pytań. Nas jednak powinna ona zainteresować z jednego względu – Morgan i inni amerykańscy badacze, o czym niby się mówi i co niby jest jasne, ale chyba nie do końca, zaczęli wymyślać plemiona od nowa. Ja jeszcze nie przeczytałem całej jego książki, podam więc inny przykład tego „wymyślania”, inny to znaczy nie irokeski. Oto dawni, najwięksi wrogowie Irokezów – lud Wyandotte czyli Huronowie, przedstawia dziś sobą widok osobliwy. Nie przypominają oni w ogóle Indian, są biali, piegowaci, rudzi, a wodzowie noszą jakieś przedziwne wdzianka ściągnięte sznurkiem w pasie. Na głowie zaś mają wieńce z gałązek, które nadają im wygląd tyleż niesamowity co śmieszny. Przy tym wszystkim ludzie ci powołują się na tradycję plemienną, którą kultywują od wielu stuleci, a na pewno od zagłady dokonanej rękami Irokezów w połowie XVII wieku. Okay, być może wodzowie Huronów mieszkających nad Jeziorem Górnym rzeczywiście tak wyglądali. Na pewno jednak nie byli biali. Wyjaśnienie jakie dają współcześni Huronowie, wyjaśnienie, które ma wytłumaczyć ten fenomen jest dziwaczne. Oto z pogromu dokonanego przez Irokezów ocalało ledwie 300 Huronów. Rozeszli się oni po świecie, a większość z nich była świadoma, że nie da się w tak małej grupie utrzymać ciągłości populacji. Dlatego przybywało w niej białych. Fantastyczne, prawda? Nagle, a może nie nagle, ale powoli biali ludzie przekonywali się, że lepiej jest zamieszkać w rezerwacie i nosić dziwne ubrania oraz wianki na głowie, bo tego wymaga plemienna tradycja. A może było inaczej? Może indiańska krew rozcieńczała się w tych białych przybyszach wolno, aż wreszcie rozcieńczyła się całkowicie i nagle zaczęli rodzić się rudzi Huronowie? Żartuję oczywiście. Pytanie istotne brzmi – po co rządowi amerykańskiemu i kanadyjskiemu potrzebny jest taki eksperyment? To znaczy reaktywacja ludów dawno wyniszczonych w walkach, a także w wyniku chorób? Zapewne po to, by wybielić historię kolonizacji i powiedzieć głośno – patrzcie, przetrwali! Wyglądają trochę inaczej, ale przecież przetrwali. Ta odpowiedź jest jednak moim zdaniem nie wystarczająca. Potrzebne są dalsze wyjaśnienia i mam nadzieję, że książka Morgana udzieli im nam choć w części. Oczywiście w tych na nowo wymyślonych plemionach, królują rzekomo pierwotne kulty, które zostały zbadane i opisane przez poważnych amerykańskich naukowców, stosujących najnowocześniejsze metody badawcze. Pominięto całkowicie w tej historii moment nawrócenia Indian na chrześcijaństwo katolickie. To jest w opinii samych Indian, przynajmniej tych, których widziałem na filmie o Huronach, coś zawstydzającego, coś dalece mniej autentycznego niż wianki na głowie i pogańskie obrzędy, polegające na stukaniu w bębenek. Dla etnologów wierzących w Matkę Metodę, Ewangelia to jeszcze większy ambaras niż dla tych biednych Huronów. Czy to nie jest dobry temat do dyskusji?
Jedno mnie jeszcze zastanawia – nikt chyba nie jest tak bezczelny, żeby reaktywować plemiona takie jak Pequot czy Narraganstett… choć nie, mylę się...zajrzałem właśnie do wiki i znalazłem tam taki oto tekst dotyczący Indian Narragansett

Od 1906 roku miejsce bitwy na Wielkich Bagnach upamiętnia granitowy obelisk. Pomimo oporu członków plemienia władze stanu Rhode Island w latach 1880-1884 dokonały formalnej "likwidacji" plemienia. Rozproszeni w znacznym stopniu w wyniku postępów kolonizacjii akulturacji członkowie plemienia Narragansettów zachowali jednak kulturową tożsamość i z początkiem XX w. pojęli starania o odrodzenie. Utrzymywali tradycyjne władze plemienne i kontakty między rozproszonymi członkami, organizowali comiesięczne spotkania, kupowali ziemie w rejonie dawnego rezerwatu, a w 1940 wybudowali długi dom służący plemiennym zgromadzeniom i ceremoniom. W 1978 Narragansettowie odzyskali część dawnych ziem plemiennych w Rhode Island, zaś w 1983 ich plemię odzyskało status federalny i liczy obecnie ok. 2400 członków[3].
Podobnie jak niektóre inne plemiona w USA, Narragansettowie dbają o tradycje, porządkują listy członków plemienia, zaostrzają kryteria członkowskie, zabiegają o możliwość czerpania zysków z otwarcia kasyna i powiększenie plemiennej bazy terytorialnej. Spór w tej ostatniej sprawie z władzami stanu Rhode Island o 31 akrów ziemi kupionej przez plemię koło Charleston w 2008 r. dotarł do Sądu Najwyższego USA

Kim mogą być ci ludzie? Jak myślicie?

Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl gdzie mamy już całą pogadankę o dzwonach. W sklepie zaś znajdą się dziś trzy aż nowe pozycje – książka prof. Zaleskiego, nowy numer Okna Wiary i książka Morgana o Irokezach. Zapraszam na stronę www.basnjakniedzwiedz.pl


Komentarze:

ApesCornelius >> @gabriel-maciejewski
18 czerwca 2018 20:29

Morgan był mocno krytykowany przez naszego antropologa Bronisława Malinowskiego.
Malinowski zwraca uwagę, że takie pojęcia jak "pierwotny promiskuityzm", "zbiorowe małżeństwo" czy "rodzina konsangwinistyczna" są bardzo niejasne, a tezy na ich temat opierały się na wyrwanych z kontekstu faktach i ich błędnej interpretacji.
W 1938 r. Malinowski wyjeżdża do USA, tam zastaje go II wojna światowa, w międzyczasie otrzymuje profesurę w Yale University i równocześnie zaczyna działalność propagandową na rzecz pokonanej Polski.
Co najciekawsze, Malinowski na zebraniu Polskiego Instytutu Naukowego w Ameryce 15 maja 1942 w New Haven mówi o obozach koncentracyjnych na terytorium RP ponad rok wcześniej przed Janem Karskim.


Następnego dnia umiera nagle!


źródło>>>   http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/nawrocenie-czy-nawrocenie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#PolishHolokaust