poniedziałek, 5 grudnia 2022

6 grudnia 1944r. Oddział pod dowództwem pchor Andrzeja Rozmarynowicza(zdj) Kedyw AK rekwiruje dwa miliony złotych w Banku Emisyjnym w Krakowie.

 


6 grudnia 1944r. Oddział pod dowództwem pchor Andrzeja Rozmarynowicza(zdj) Kedyw AK rekwiruje dwa miliony złotych w Banku Emisyjnym w Krakowie.

Przy ulicy Berka Joselewicza, tuż przy torach kolejowych, znajdowała się drukarnia niemieckiego Banku Emisyjnego w Polsce. Zainteresowanie AK i pchor. „Andrzeja” tą placówką było - z uwagi na wykonywaną tam produkcję - w pełni zrozumiałe. W wyniku wywiadu i rozpoznania ustalono, że w ciągu nocy dyżuruje w drukarni dwóch pracowników banku oraz dwóch policjantów z Schupo. Analiza toku pracy zakładu i służby ujawniła, że bankowcy przebywają w nim do godziny 7.30, tj. do czasu rozpoczęcia pracy przez dzienną zmianę, natomiast policjanci opuszczają zakład pół godziny wcześniej. Niedopatrzenie to dawało szansę. Trzeba było tylko dostać się do środka między godziną 7.00 a 7.30 i zabrać wyprodukowane pieniądze - wydedukował „Andrzej”. Projekt przedłożył do zatwierdzenia por. „Spokojnemu”. W konsekwencji zrodziły się dwie koncepcje uderzenia. Według pierwszej wykonawcy mieli wtargnąć do drukarni jako oddział przebrany w niemieckie mundury, natomiast druga koncepcja zakładała wprowadzenie do wnętrza ludzi w roboczych kombinezonach.


Inspirowany przez przebywających po powstaniu w Krakowie członków warszawskiego Kedywu wariant mundurowy - i do tego z samochodem - był na krakowskie stosunki zbyt trudny do zrealizowania. Por. „Spokojny” zatwierdził więc drugą koncepcję.


W skład grupy wykonawczej weszli: pchor. „Andrzej” jako dowódca, pchor. „Jędrek” jako jego zastępca, 7 ludzi z Czerwonego Prądnika oraz przybyły na urlop z partyzantki ppor. „Miś II”. Wszyscy ubrani w robocze kombinezony.


Czekanie na dogodną okazję trwało prawie tydzień. Dopiero w dniu 6 grudnia trafiła się najwłaściwsza.


Policjanci z Schupo opuścili drukarnię dokładnie 4 minuty po godzinie 7. Na to tylko czekała przygotowana do akcji grupa.


Pchor. „Andrzej” i „Jędrek” wtargnęli na teren zakładu. Na podwórzu kręciła się tylko sprzątaczka. Poprosili ją do środka. Z urzędnikami bankowymi nie było większego kłopotu. Podnieśli posłusznie ręce do góry. Prosili tylko, aby ich skrępować, by nie padło podejrzenie o współdziałanie.


Drukarnia była już opanowana.


Na dany przez „Andrzeja” znak włączyli się do akcji pozostali jej uczestnicy. Wchodzili dwójkami, ładowali pieniądze do worków, brali na plecy i wynosili poza teren drukarni. Każdy miał dostarczyć zdobycz do wyznaczonych melin przy ulicy Nadwiślańskiej (w podwórzu) i ulicy Lelewela na Zwierzyńcu.


Przy odskoku nie obyło się bez kłopotów. Jeden z uczestników wiózł swoje worki tramwajem do Podgórza. Rozogniony przebiegiem akcji zauważył, że ludzie jakoś dziwnie na niego patrzą. Zaczął więc sam siebie oglądać i z przerażeniem stwierdził, że zza kombinezonu wystaje mu pistolet. Obawiając się, że ktoś usłużny może ściągnąć Niemców, zdecydował się wyskoczyć z tramwaju przed przystankiem, jeszcze na moście. Wtedy podszedł do niego Niemiec z ochrony mostu. Pokrzyczał trochę za wyskakiwanie z tramwaju i pomógł nawet załadować worki na plecy. Plan „Andrzeja” (Andrzej Rozmarynowicz) był przezorniejszy. Do transportu przygotował sobie rower z wózkiem. Jechało mu się dobrze aż do ulicy Wielopole. Pod tamtejszym wiaduktem doszło do nieprzewidzianej awarii. Słabej konstrukcji przyczepa nie wytrzymała ciężaru wyładowanych worków, koła rozeszły się i siadły. Szczęśliwie zjawił się fiakier. „Andrzej” przeniósł cenny ładunek na dorożkę i już bez przeszkód dojechał do ulicy Lelewela.


Przeprowadzona w sprytny, prosty sposób akcja dała w sumie niebagatelny efekt. Zdobyto kilka milionów okupacyjnych złotych. Część banknotów była w pakietach, część tylko wydrukowana i jeszcze w rulonach. Operacji cięcia dokonano w drukarni Żemanka.

                                           ⬇️

http://www.kedyw.info/wiki/Ryszard_Nuszkiewicz,_Krakowski_Kedyw_znów_działa


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#PolishHolokaust